Przejdź do głównej zawartości

Polityczne gwiazdy i gwiazdki 2018 roku. Zobaczcie, która rozbłysła, a która gaśnie lub kopci. Subiektywny ALFABET BAGIŃSKIEGO...


Trudno nie zgodzić się z „Kisielem”, dla mniej rozgarniętych: Stefanem Kisielewskim, że przyszłości nie znamy, jedyne co znamy to przeszłość. Ta mówi nam wiele, bo możemy ocenić potencjały i dokonania. W mijającym roku 2018, każdy z aktorów sceny politycznej i samorządowej w Lubuskiem, reprezentował inny poziom. Jedni odnosili sukcesy i zaczęli błyszczeć, inni spadli z nieba jak wigilija gwiazda, a jeszcze inni są na nieboskłonie, ale dymią. Oto subiektywny alfabet autora bloga Nad Wartą, gdzie kolejność nie ma żadnego znaczenia...

FOT.: Facebook/RadioGiorzów/PortalSamorządowy/Lubuskie. PowiatGorzowski/Gazeta
POLAK Elżbieta

W wyborach zaświeciła najjaśniej, ale niektórych ów błysk oślepił. Wbrew rewolucyjnym scenariuszom marszałkiem została, a gambil zazdrośników zakończył się fiaskiem. I dobrze, bo na poziomie politycznego teatru, nie byłaby to dla Platformy Obywatelskiej samozagłada w wersji atomowej, ale meteorytowej – jak ta, która kilkadziesiąt milionów lat temu wyeliminowała dinozaury. W gorących chwilach koalicyjnych negocjacji trzymała fason i miejsce w stadzie, ale dostała lekcję z której wynika, że jest to raczej stado wilków, niż owiec. Ostatecznie i z korzyścią dla województwa, utrzymała się na stanowisku, lecz nad całością kłębią się chmury. W zarządzie województwa, któremu przewodzi, napięcie sięga zenitu. To jak z barszczem, gdzie jest za dużo grzybów, a przynajmniej o jednego dużego prawdziwka. Jak sięgnąć pamięcią, to marszałek Polak przekazała niegdyś wojewodzie Jabłońskiemu aniołki, ale dzisiaj, to ona musi uzbroić się w anielską cierpliwość.



PORYCKI Łukasz

To prawdziwa gwiazdka z nieba dla lubuskiego PSL-u i ludowe wunderwaffe w jednym. Marzeniem każdego selekcjonera jest posiadanie ławki rezerwowej z zawodnikami wagi ciężkiej. Takich, którzy nie są kontuzjowani lub wybrakowani, którzy w każdej chwili mogą wejść na boisko i pokazać co potrafią. Nowy wicemarszałek do takiej kategorii zawodników należy. Odebrał dobre przygotowanie w administracji i właśnie został wpuszczony na boisko. Na początek gra w pomocy, ale jest tylko kwestią czasu, aż stanie się rozgrywającym. To mocny as z PSL-owskiego rękawa, a na Południu jest ich trochę więcej.



SYNOWIEC Anna

To nie polityka jest kapitałem założycielskim sukcesu Anny Synowiec, ale zaangażowanie, ciężka praca, zawodowa niezależność oraz nazwisko. Dość irytujące były komentarze sprzed czterech lat, że wyborczy sukces zawdzięczała tylko i jedynie nazwisku znanego oraz szanowanego męża. Wtedy była politycznym nowicjuszem, dzisiaj jest postacią i filarem, obok którego obojętnie przejść nie można. Obojętnie obok nie nie przechodzą wyborcy, zafascynowani jej szczerą aktywnością i gardzący politycznym cynizmem innych. Nie wszystkim w gorzowskiej PO to się podoba, ale muszą to przyjąć do wiadomości. Radna Synowiec jest dziś nad Wartą i w Lubuskiem zdecydowanie twórcą - a nie tworzywem, kreatorem - a nie figurantem. W sumie to było nieuniknione, jest jednym z niewielu w Lubuskiej polityce, którzy mają z czego żyć i nie muszą wisieć na klamce decydentów, by dostać posadę w urzędzie, szpitalu lub spółce.



WŁODEK Robert

Na lewicy absolutnie herold nowej jakości. Zachęcam, by i to nazwisko zapamiętać. W epoce biedadyskusji o przyszłości lewicy, właśnie takie postacie jak nowy wicestarosta słubicki, powinny być w centrum uwagi i wydarzeń. Nie mylą się ani na jotę ci, którzy widzą go w roli przyszłego lidera odnowionej lewicy w Lubuskiem. Młodzi politycy nie zawsze są mądrzy – są tylko cwani. Starosta Włodek jest mądry, skuteczny i dla słubickiego samorządu stanowi wartość dodaną.



WICHLIŃSKA Anna

Kiedy wszyscy byli jak te małpki: nic nie słyszeli, nic nie widzieli i nic nie mówili, ona przemówiła. Pośród żałobnych mszy za przyzwoitość w polityce, najbardziej ponurą odprawił paktujący z PiS-em senator Komarnicki. Palił świeczki bogu – a więc sobie, a PiS-owskiemu diabłu odpalał ogarek. Kiedy więc wszyscy dookoła pokazują jak wiele zrobią dla władzy, ona pokazała, jak ważna jest uczciwość względem wyborców. Udowodniła, że warto być przyzwoitym, a przepaść między słowami a rzeczywistością, wcale nie musi być w polityce głęboka jak Rów Mariański. Ta mało znana dotychczas radna powiatowa i działaczka Nowoczesnej, to kolejny dowód na to, że tylko niezależność zawodowa i finansowa daje komfort samodzielnego myślenia. Są oczywiście wyjątki, ale dotyczą sytuacji, gdy ktoś jest niezależny, ale jego oczy wciąż tęsknią za myśleniem.



JABŁOŃSKI Marcin

Jak okiem sięgnąć, zawsze świecił jasno. Wielu kłapało, że po kilku latach banicji w Słubicach, tam właśnie dokończy politycznego żywota. Tymczasem pogłoski o jego końcu okazały się przesadzone. Błyszczy nie po raz pierwszy i chyba jeszcze nie tym blaskiem, którym powinien. Nie lubi walki na gołe pięści i unika politycznej naparzanki, ale funkcja wicemarszałka z ogromnymi kompetencjami, pokazuje, że i bez tego jest skuteczny. Nowy wicemarszałek, a w przeszłości marszałek i wojewoda, jest jak stevensenowski Doktor Jekyll i Myster Hyde: na scenie polityki i w obiektywach kamer prawy, ułożony oraz grzeczny, ale w garderobie i gdy kurtyna jest jeszcze na dole, potrafi być brutalny i bezwzględny. W partii, gdzie więcej wodzów niż Indian, jemu nie jest do twarzy w szeregu z innymi. Prze do przodu jak czołg, a o swój wizerunek wicemarszałka dba na portalu społecznościowym lepiej, niż rasowy ogrodnik pielęgnujący trawę na Wimbledonie. Jabłoński, to najbardziej kompetentny oraz utytułowany lubuski polityk Platformy Obywatelskiej i zapewne przyszły marszałek, po przenosinach Polak do Senatu.



BARTCZAK Bartłomiej

Nie wszystkie gminy mają takie szczęście jak Gubin, bo choć chętnych do pracy w samorządach jest sporo, to w finale okazuje się, że same chęci i formalne przygotowanie, nie są wystarczające. Burmistrz Gubina nie ogląda świata przez dziurkę od klucza. Znalazł klucz do sukcesu miasta, które korzysta z przygranicznego potencjału w stopniu o którym inne, mogą tylko pomarzyć. Wielu samorządowców, którzy nie mówią, bo boją się co powiedzą ludzie, a jeszcze inni, mają coś do powiedzenia, ale boją się ludzi władzy. Bartczak mówi i robi rzeczy słuszne, choć nie zawsze popularne, a i ważnym politykom potrafi się nie kłaniać. Warto to nazwisko zapamiętać, bo ta gwiazda świeci już wiele lat, ale będzie świecić jeszcze bardziej intensywnie.



WIERCHOWICZ Jerzy

Ten samotny żeglarz jeszcze nie tonie, ale w jego łajbie pojawiły się duże dziury, trudne do załatania. Nie jest objawieniem lubuskiej polityki po latach, umie i potrafi być takim samym burakiem jak reszta polityków. Najbardziej rujnujące dla jego wizerunku jest nie to co o rządach PiS-u powiedział lub napisał, lecz czego nie napisał i nie powiedział o współpracy z tą partią, co ukazało drastyczny rozdźwięk między pojmowaniem przez niego prawdy. Najmilsza i najbliższa mu, okazała się trzecia prawda Tischnerowska. To już niebywały rozjazd z narracją o standardach w polityce. Od kampanii podróżuje po trajektorii zrozumiałej tylko dla lekarzy. Wyżej zadka nie podskoczy, ale szefostwo w Nowoczesnej po Pudłowskim, chciałby przejąć. Są oczywiście lepsi, jak Aleksandra Mrozek, ale on woli być kapitanem tonącego okrętu, niż zejść z mostka.



FEDAK Jolanta

Jej przegrana w staraniach o zostanie marszałkiem, to dla wielu jasny sygnał, że czas pomysleć o zmianach. Coraz więcej PSL-owców ma jej po dziurki w nosie. Najgroźniejsze dla Fedak jest to, że ludowcy  przestali się jej bać, a zaczęli śmiać. Więcej – nabierają przekonania, że trzeba ją pogonić, bo choć beneficjentem polityki jest od wejścia w dorosłe życie, to nigdy nie została pozytywnie zweryfikowana w wyborach. Obserwując to, co robiła podczas powyborczych negocjacji, można było poczuć dotyk szaleństwa.



PUDŁOWSKI Paweł

By utrzymać się na politycznej wodzie, trzeba wiedzieć skąd wieje wiatr. Pudłowski wypłynął na szerokie i zupełnie nieznane sobie wody, choć trzeba przyznać, że nawigowany przez niego okręt nie dysponuje dużą ilością żagli. Nominowanie go na szefa klubu na rok przed wyborami, to jak poproszenie utalentowanego artysty z chóru, by zagrał własną arię na ważnym koncercie. Dla niego, to niemal pewne miejsce na listach do Parlamentu Europejskiego, choć nie będzie łatwo bo dwóch innych zawodników: Bartosz Arłukowicz i W. Sługocki, też mają na to chrapkę. Przez ostatnie cztery lata potwierdził swoje polityczne kwalifikacje i udało mu się zachować w lubuskich strukturach pluralizm poglądów, który w „siostrzanej” Platformie Obywatelskiej byłby nie do przyjęcia.



KUBICKI Janusz

Jego gwiazda świeci niezmiennie i mocno, a próba pozbawienia go stanowiska, skończyła się dla konkurentów karykaturalnie. Przy okazji, wzmocnił swoją pozycję wpływami we władzach województwa i poza nim – wśród perspektywicznych Bezpartyjnych. Wszystko co obserwowaliśmy w kampanii wyborczej, było aktualizacją programu Kubicki 01. na Kubicki 0.2. Obserwatorzy kariery skutecznego prezydenta Zielonej Góry, zastanawiając się nad jego polityczną przyszłością, łączą wszystkie kropki, lecz każdemu wychodzi coś innego. Opcji jest kilka – może kadencję dokończyć, ale może też zaryzykować start w wyborach do Parlamentu Europejskiego, gdzie Bezpartyjni z popularnymi prezydentami Szczecina, Lubinia i Zielonej Góryt nie będą bez szans. Szkopuł w tym, że to ostatnie może zostać przez wyborców odebrane jako afront.



KOMARNICKI Władysław

Blaskiem świecił tylko na początku kadencji. Teraz blaknie, a nawet dymi. Polityczna forma jaką prezentuje, to wypisz wymaluj, krew z krwi Leonid Breżniew. Dzięki temu łatwo uwierzyć w reinkarnację. Jego polityczną hipotekę obciąża doprowadzenie do powiatowej koalicji z PiS-em, a także promowanie niskich standardów w gorzowskim WORD-ie. Z właściwym sobie nadęciem wszystkiemu zaprzecza, ale z faktami się nie dyskutuje. Co w jego politycznej galaktyce przyniesie rok 2019? Ta czaszka już się raczej nie uśmiechnie. Czarny scenariusz dla niego jest taki, że potwierdzą się senatorskie przymiarki znanego mecenasa i filantropa Jerzego Synowca, a jemu zostanie oświetlanie swym blaskiem żużlowych trybun.



KOTYLAK Sławomir

Odkąd został kandydatem Platformy na prezydenta Zielonej Góry, politycy mówili, że będzie figurantem Waldemara Sługockiego. Ale Kotylak nie dał się obsadzić w tej roli. Zrobił niebywałą karierę i wykorzystał swoje pięć minut, ale warto pamiętać, że jak kurczak pieje, to nie jest jeszcze kogutem. Na razie zdobył mandat radnego i bilet do wielkiej polityki. Reszta zależy od niego, bo w pociągu którym jedzie jest bardzo ciasno.



SŁOMIŃSKA Magdalena

Wszyscy w Powiecie Gorzowskim łączą kropki, lecz każdemu wychodzi coś innego. Jest tylko kwestią czasu, aż gwiazda Słomińskiej zabłyśnie w głównym gabinecie starostwa. Nie miejmy złudzeń, to będzie  malutka część czesnego jakie Platforma Obywatelska zapłaci za lekcję koalicji z PiS-em. Nie będzie to dla spraw powiatu złe, bo poprzeczka jaką swoimi kompetencjami stawia wicestarosta z PiS, znajduje się wysoko. Tak wysoko, że jej szef do niej doskoczy i nie jest to kwestia nikczemnego wzrosu.



WONTOR Bogusław

W układzie w którym on sam i jego brat polegli w wyborach, a mandat uzyskał Tadeusz Jędrzejczak, któremu Wontor głównie szkodził, ten ostatni może co najwyżej udawać lidera partii. Po serii niepowodzeń miał – według niektórych – szansę na nowe otwarcie. Jeśli nawet ją miał, to już ją stracił. Na osłabieniu SLD traci przede wszystkim szanowany i zasłużony dla Lubuskiego eurodeputowany Bogusław Liberadzki. Wontor położył mu siodło na plecach i na nim oraz jego pieniądzach chciał wjechać do Sejmu. Problem w tym, że nawet tak doświadczony koń jak prof. Liberadzki, może się potknąć i upaść, gdy na plecach niesie ciężar wielkości wiejskiego „srocza”. W relacji z Wontorem europoseł Liberadzki jest jak doktor Franenstein: w zamian za wspieranie w kolejnych kampaniach, stworzył potwora nad którym nie da się zapanować. A wybory tuż tuż. Ta gwiazda głównie dymi i zasłania perspektywę. Najlepiej byłoby go obczepić woreczkami z naftaliną, okryć płachtą i odłożyć na lepsze czasy, choć dla SLD takie mogą już nie nadejść.



SUROWIEC Robert

Góra urodziła mysz. Choć w wyborach pozował na menadżera i męża stanu, zgubiły go ataki na oślep w prezydenta Wójcickiego. To było spore zaskoczenie i błędna strategia, bo dotychczas starał się chodzić środkiem głównej ulicy gorzowskiej polityki, ale na własne życzenie, znalazł się na krawężniku. Zagadkowo słaby wynik wyborczy mocno osłabił go w kontekście marzeń o wyborach parlamentarnych. Nokaut jaki zafundowali mu konkurenci w wyborach na prezydenta Gorzowa powinien być sygnałem do odpoczynku od polityki. Na dzisiaj, prowadzenie z nim jakichkolwiek rozmów politycznych, to dialog z magnetofonem – od lat powtarza te same nudne slogany. Na szczęśćie w nowym klubie PO pojawiły się jasne gwiazdki: Anna Kozak, Radosław Wróblewski i Paulina Szymotowicz.



DOMAGAŁA Małgorzata

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wiceprezydent Domagała to dobra wiadomość dla Gorzowa i czarna polewka dla tutejszej Platformy Obywatelskiej. Nie udało jej się utrzymać w siodle starosty, ale to już zła wiadomość dla powiatu. Zadanie Domagały, to nie tylko wesprzeć Wójcickiego, ale także wzmocnić PSL, którego ona w roli ważnego urzędnika, staje się miłą twarzą i liderem na Północy regionu. To, że jej się uda, jest pewne jak Słońce na Niebie. Ale na tym dobre wiadomości się nie kończą, bo wraz z Domagałą do Ratusza wprowadza się jej były rzecznik Wiesław Ciepiela. Człowiek o szerokich horyzontach, ogromnej wiedzy i doświadczeniu – administracyjnym i dziennikarskim.



JĘDRZEJCZAK Tadeusz

Prognozowano, że tym razem jego gwiazda może zgasnąć. Wicemarszałek Jędrzejczak ma cechę ważną w polityce – potrafi czekać, a kiedy czuje zagrożenie, przystąpić do ofensywy. Nie było łatwo, bo pomysły szefa SLD na marginalizację Jędrzejczaka, mnożyły się jak purchawki. Sam pomysł osłabiania Jędrzejczaka był głupi, ale też trudno spodziewać się rzeczy mądrych od głupców. W zarządzie województwa kolejny raz reprezentuje SLD, ale tak naprawdę, głównie siebie.Dzięki swojej pozycji i mandatowi radnego, może trząść SLD – a nawet zarządem województwa – jak małpa palmą. Inna sprawa, że w partii patrzą na niego jak na Mojżesza, a jemu już nie bardzo chce się prowadzić lewicowy lud do ziemi obiecanej, której może nawet nie ma.



HARĘŹLAK Wioleta
Jej gwiazda błyszczy od dawna i łatwo było przewidzieć, że jeśli Bezpartyjni wezmą udział w podziale mandatów, to ona radną będzie w stu procentach. Mówiło się też o tym, że wiceprezydent Zielonej Góry może pełnić we władzach województwa ważną funkcję, ale nikt się raczej nie spodziewał, że obejmie ją z ramienia PSL-u. Po tej przykrej wpadce ciężko będzie wytłumaczyć wyborcom Bezpartyjnych, że chcą by w polityce zagościła nowa jakość, skoro jej radna dzień po wyborach zapisała się dla stanowiska do klubu PSL. Jak prawił Platon, światem rządzą ci, którzy potrafią spójnie o nim opowiadać, a Haręźlak potrafi jak mało kto. Jej silną rękę w roli przewodniczącej Sejmiku Wojewódzkiego, radni już poznali – to ona decyduje kto i w jakiej kolejności będzie przemawiał.





MROZEK Aleksandra
 świeczką szukać w Nowoczesnej damy o większym takcie, doświadczeniu w administracji oraz rozeznaniu politycznym. Właśnie powróciła na Podgórną, choć już nie w roli dyrektora, a radnej koalicji rządzącej. Kiedy inni robią wiele, by nie dało się ich lubić, jej się nie da nie lubić. Największym problemem Mrozek jest przerost ambicji Jerzego Wierchowicza. Wielu rozmówców NW nie ma wątpliwości, że wiceprzewodniczącym sejmiku powinna być właśnie ona. Teraz też nie ma łatwego życia, bo na „wokandzie” jest szefowanie w lubuskiej Nowoczesnej po Pawle Pudłowskim i znów jak Zombie wyskakuje Wierchowicz, który nie słuchał piosenki Grzegorza Markowskiego: „Trzeba wiedzieć kiedy zejść ze sceny”.



WASILEWSKI Michał

Piękna kariera tej dymiącej gwiazdki na estradach powiatowej polityki, nie będzie trwała długo. Myśli, że jest jak młody Aleksander Wielki nad rzeką Indus i zapłacze, bo zabraknie światów do podbicia. W rzeczywistości stąpa po cienkim lodzie, będąc przekonanym, że to wystarczy, gdy na lodzie zostawiło się innych. Nie wystarczy też „robienie loda”, bo bycie starostą, to nie polityka, ale ciężka praca. Tu słowa zszyte ściemą i wodolejstwem nie wystarczą, bo trudnych spraw powiatu nie da się skleić śliną.  Jako „szara eminencja” i facet od „mokrej roboty” był debeściakiem, ale jako starosta – co pokazał podczas przesłuchania – jest bystry tylko do momentu, aż weźmie się za myślenie. Koalicja z PiS-em w normalnych warunkach powinna mieć swoją cenę, ale szef Platformy W. Sługocki w ocenie tej sytuacji utknął w miejscu, jak szyszka w dupie: ani wepchnąć, ani wyciągnąć.



MEJZA Łukasz

Gwiazda, która świeci oraz dwoi się i troi, by na nego skierowane były reflektory. Dotychczas znany był z tego, że potrafi wypromować głównie siebie, ale teraz wypromował także Bezpartyjnych. Niektórzy twierdzą, że cała ta inicjatywa to cyniczna kalkulacja na wejście do wielkiej polityki, ale nawet jeśli tak jest, to trudno Mejzie odmówić skuteczności: wprowadził do sejmiku czterech radnych, choć niewielu w ten wynik wierzyło. Publicystyczna powinność nakazuje podkreślić, że sukcesu nie skonsumował, choć przez pięć lat wiele może się jeszcze wydarzyć.



JASKUŁA Tomasz

Jeśli pominąć epizod z lat 90-ych, gdy wójtem Lubniewic był przez krótki czas mąż obecnej radnej wojewódzkiej PiS, ta miejscowość zawsze miała szczęście do włodarzy. Tomasz Jaskuła wyprowadził gminę Lubniewice na wyższy poziom rozwoju, po czym podjął decyzję o nie kandydowaniu na kolejną kadencję. Zawsze był strategiem, na czym zyskały Lubniewice. Od jesieni jest starostą sulęcińskim, co również jego osobę wprowadza na wyższy poziom polityki samorządowej. Pozostaje zagadką, co dalej, ale kogoś takiego na listach wyborczych chciałaby mieć każda partia. Problem w tym, że jest dobry, a więc słabi politycy raczej się go boją.



BAJON Leszek

Od lat w cieniu i pracując na innych, którzy nie zawsze potrafili powiedzieć „dziękuję”. Problemem polityków jest to, że nie rozumieją gospodarki, bo nigdy nie pracowali w biznesie, a jeśli pracowali, to zajęli się polityką, bo im nie wyszło. Nowy starosta Słubicki przez blisko 30 lat z powodzeniem prowadził biznes w branży IT, a starostą zgodził się zostać nie dla zaszczytów lub apanaży, ale dla dobra całego powiatu. Obejmuje stanowisko w bardzo trudnym dla powiatu momencie, ale z drugiej strony, nikt inny nie posiada charakterologicznych predyspozycji, które by go predestynowały do zarządzania nim w dobie „dobrej zmiany”. Ma wyjątkowy talent, który sprawia, że zgadzają się ze sobą nawet ci, których dzieli wszystko.



Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Aborcja. Biznes, który nie lubi życia!

Chciałoby się wykrzyczeć: wreszcie! Wreszcie ktoś z samego serca lobby aborcyjnego, opisał prawdziwe intencje organizacji proaborcyjnych oraz ich sponsorów. Jeszcze nikt tak dosadnie i konkretnie nie powiedział, że w całej propagandzie aborcyjnej, chodzi przede wszystkim o duże pieniądze. - Aborcja, jak wszystko w kapitalizmie, jest biznesem – powiedziała w przypływie szczerości, Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że uczyniła to na antenie TV Republika i w programie na żywo. Chwilę wcześniej, wyciągnęła opakowanie tabletek aborcyjnych i jedną z nich publicznie zjadła, najpierw bezprawnie dokonując jej promocji. Sytuacja miała miejsce w telewizyjnej debacie tuż po emisji filmu pt. „Wyrok na niewinnych”, który opisywał historię głośnego procesu sądowego w USA. Efektem rozprawy przed Sądem Najwyższym było zalegalizowanie aborcji. Główną postacią filmu jest dr Bernard Nathanson, w przeszłości zagorzały zwolennik legalizacji aborc...