Przejdź do głównej zawartości

Co wkurza mieszkańców Gorzowa ?

Spójrzmy na Janusza Kubickiego z Zielonej Góry, czy Wadima Tyszkiewicza w Nowej Soli – potrafią „kuć żelazo, póki gorące”. Ludzi nad Wartą, wkurzają wszechobecne korki, ale też powszechny marazm i „tumiwisizm”. Prezydent zdaje się interesować tym, czy mieszkańcy go lubią, ale już w mniejszym stopniu interesują go ich oczekiwania i problemy. Wcale, tak być nie musi...

Wakacyjna podróż po ratuszowych newsach, to kąpiel w morzu picu i taniej propagandy. Ilość, forma i treść, miejskich zapowiedzi, tłumaczeń oraz propozycji - głównie na ad Kalendas Graecas – budzi litość i trwogę. Bombastyczne tytuły urzędowych newsletterów, typu: „Chcą mieszkać w Gorzowie”, podczas gdy wiadomo, iż miasto jest wyjaławiane z tych najzdolniejszych, nie tylko śmieszą, ale najzwyczajniej irytują. Można odnieść wrażenie, że autorami podobnych komunikatów, są jakieś świry, czerpiące inspirację z grupy „Monty Pythona”.

Podskórnie czuć, że miasto stało się domeną konkurujących ze sobą  towarzystw wzajemnej adoracji, klik oraz wspólnot interesów. To smutne, ale dziś o losach miasta w minimalnym stopniu decyduje Rada Miasta i wybrani w wyborach radni. Prezydent Jacek Wójcicki, wywiesił białą flagę i przyjął postawę „jakoś to będzie”, najlepiej... ”w sam raz”. Powinien się zdecydować: albo jest włodarzem miasta, prowadzącym dojrzałą politykę, albo popychadłem dla miejskich partii szczególnie jednej. Albo, albo, wybór należy do niego.

Urząd objął w komfortowej sytuacji. Zintegrowane Inwestycje Terytorialne wynegocjowane, większość projektów i koncepcji, począwszy od „Kawki”, Planu Transportowego, a na Centrum Edukacji Zawodowej i remoncie ulicy Kostrzyńskiej, przyjęte przez radnych. Wystarczyło unikać skał i mielizn, by okręt o nazwie „Gorzów” wypłynął na szerokie wody.

Spójrzmy na Janusza Kubickiego z Zielonej Góry, czy Wadima Tyszkiewicza w Nowej Soli – potrafią „kuć żelazo, póki gorące”, prowadząc wybitnie skuteczną i pożyteczną dla mieszkańców, politykę inwestycyjną. Młody, ambitny i podobno rzutki prezydent Wójcicki, okazał się do tego niezdolny, bo PR-owskie sztuczki, są doskonałe do zyskiwania popularności, ale nie działają na inwestorów oraz urzędników czytających strategie. W miastach chcących się rozwijać, a przynajmniej nie cofać, każdą złotówkę ogląda się trzy razy. Władze miasta nie powinny zajmować się obrotem nieruchomościami, pompując miliony, by zrobić komuś dobrze dzisiaj, ale myśleć o tym, co będzie za lata.

To nie jest tak, że w Urzędzie Marszałkowskim z prezydentem Gorzowa nikt się nie liczy. 

Jest całkowicie odwrotnie: z Wójcickim liczą się tak, jak wykładowca renomowanej uczelni, liczy się ze studentem, który odstaje poziomem intelektualnym od reszty. W efekcie, prezydent wysyła w bój wiceprezydenta Artura Radzińskiego, którego nikt w zielonogórskich gabinetach nie traktuje nadmiernie poważnie. Konsekwencje łatwe do przewidzenia, a nad Wartą – żale, fochy, dąsy i pohukiwania, że „falubazy” nas nie lubią. Nie muszą, z wzajemnością, ale nie walcząc o swoje poziomem dokumentów, sami strzelamy sobie w kolano.

W sensie pozycji Gorzowa w regionie i poza nim, miasto nad Wartą jest raczej widzem, niż uczestnikiem tej konkurencji. Rozgłos zyskuje tylko wtedy, gdy coś spłonie, ktoś wyskoczy z okna, albo zostanie dźgnięty kuchennym nożem. 

Nie ma już nagród, wyróżnień i wysokich miejsc w rankingach, są za to raporty o najniższych wynagrodzeniach i kryminalne statystyki. Jest jeszcze to, o czym wszyscy wiemy: świadomość bylejakości i mierności klasy politycznej, która z pewnymi wyjątkami, nadaje się w całości do wymiany.  I to właśnie, wszystkich denerwuje.


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...