Przejdź do głównej zawartości

Anna Synowiec, tymi słowami dała siłę innym. Pomogła sprawie...

Umiejętność przekazania innym swoich własnych, choć bardzo intymnych, doświadczeń, by dać świadectwo prawdzie, to postawa zarezerwowana dla osób najwybitniejszych. Jak dobrze, że jest ich w regionie całkiem sporo. Tegoroczny Lubuski Kongres Kobiet był niezwykły, jak zawsze, ale tym razem, głównie za sprawą niezwykle emocjonalnego oświadczenia, uznanej adwokat oraz radnej wojewódzkiej.

FOT.: Lubuskie.pl

To nasza sprawa bardzo prywatna, ale uzgodniłam ją z mężem” – rozpoczęła Anna Synowiec, zawiesiła głos, i wyraźnie poruszona powiedziała coś, co dla kilkuset zgromadzonych na kongresie kobiet, musiało być pozytywnym szokiem.

Wspomniano tutaj o metodzie in vitro. Jest ona dla mnie bardzo dobrze znana, gdyż wielkim przeżyciem było dla mnie to, gdy dowiedziałam się, że naturalnie, nie będę mogła mieć dziecka. Niestety, i jest to duży ból dla kobiety, która odczuwa taką potrzebę. Powiedziedziano tu, że jesteśmy takie ładne, ale kobieta odczuwająca potrzebę dziecka, w takich sytuacjach, nie czuje się kompletna. Cieszę się, że mogłam z tej metody skorzystać” – oświadczyła, nie kryjąc wzruszenia i łez radości, które pojawiły się również na twarzach słuchaczy.

Poza dyskusją, podobne publiczne wyznania, są jak przypływ mądrości i siły, który jest w stanie przewrócić ciasne łódki uprzedzeń, które znajdują się obecnie na wysokiej fali konserwatywnego populizmu. Stać na to tylko ludzi uczciwych i mądrych, bo są potwierdzeniem ich klasy, a także ogromnej odwagi. Więcej, te kilka słów Anny Synowiec, ale też serdeczna aprobata na ich wypowiedzenie -by dodać siły innym i "odczarować" sprawę- przez Jerzego Synowca, to ważne świadectwo, i silny oręż w staraniach kobiet o prawo do szczęścia bycia matką.

Tu warto zauważyć, że mecenas J. Synowiec, absolutnie najlepszy w swoim fachu, którego stać na opłacenie tego typu zabiegu, był jednym z inicjatorów uchwały, by gorzowski samorząd dopłacał do zabiegów in vitro tym, którzy są w innej sytuacji finansowej.

Zabieg nie jest czymś tanim, choć jego dostępność dla kobiet, powinna być powszechna. O kosztach, opowiedziała A. Synowiec. „Mnie było na to stać, by opłacić. Nie wiemy o jakich kosztach mówimy, ale ja mogę państwu powiedzieć. Wstępne badania, wszystkie procesy hormonalne i zakupy leków, to są koszty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. In vitro, które może się nie powieść, kosztuje 14 tysięcy złotych. Mi udało się za pierwszym razem i mamy wspaniałą Helenkę” – skonstatowała, a na ekranie pojawiła się cudna Helenka, którą zgromadzeni przywitali brawami.

W dobie wszechobcnej propagandy, prawda mało kogo obchodzi, i dlatego kolejne słowa, zabrzmiały jak słuszny „akt oskarżenia” wobec bezmyślności tych, którzy in vitro demonizowali, deprecjonowali tych, którzy chcieli się temu zabiegowi poddać, a w dodatku, do dyskursu implementowali ideologię – często z wątkami biblijnymi i katolickimi.

To jest dziecko, o którym niektórzy mówią, że nie powinno się pojawić na tym świecie. To jest dziecko, o którym się mówi, że pewnie ma <bruzdę> między czołem. Nie ma, ale jest zdrowym i wspaniałym dzieckiem” – powiedziała Synowiec, a sala zareagowała gromkimi oklaskami. Analogia do bzdur opowiadanych przez katolickich propagandzistów ewidentna.

„To było wzruszające Aniu. Przyszła mi do głowy taka myśl, że oprócz wzajemnego szacunku, to co jest nam kobietom niezbędne, byśmy były dla siebie solidarne, to jest świadomość tego, jakie są nasze marzenia i pragnienia” – spuentowała sytuację znana aktorka, Lubuszanka i założycielka Fundacji  „Opiekun Serca” Joanna Brodzik.

My kobiety, mamy prawo być matkami i babciami, a na pomysły kretynów, by temu przeszkadzać, zgody nie ma” – podsumowała już po debacie, prezes Fundacji „Czysta Woda” i twórczyni Gorzowskiego Kongresu Kobiet Grażyna Wojciechowska.


Więcej o Lubuskim Kongresie Kobiet już w niedzielę. 

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...