W czasach, gdy społeczeństwo
nie myśli, ale głównie ogląda, działacze o charyźmie mopa są na przegranej.
Trzeba niewerbalnie wykazać, że
jest się mądrym i kompetentnym lub przynajmniej bardzo ważnym. Metoda
gorzowskiej radnej sprawdza się od lat i poza wszelkimi wątpliwościami przejdzie
do światowych annałów kreowania wizerunku. Niczemu nie przeszkadza fakt, że to trochę
obciachowe...
...a nawet pachnie wonią wprost z mazowieckich Klewek i przywodzi na
myśl znanego „króla wiochy” Krzysztofa Kononowicza z Białegostoku.
Gorzów to nie Warszawa i nie ma tu programów z cyklu "talent
show", a więc radzić sobie jakoś trzeba. Była doradczyni wojewodów Marcina
Jabłońskiego i Jerzego Ostroucha oraz radna Platformy Obywatelskiej Halina
Kunicka do perfekcji opanowała „czajenie
się” w miejscach, gdzie gromadzą się dziennikarze, a także pojawią osoby ze
świecznika.
Kiedy już się tam znajdzie, osoby oglądające
kadry nie mają wątpliwości, że najważniejszą osobą jest tam właśnie najmniej aktywna
w Radzie Miejskiej radna. Słynie z podpisywania listy obecności, a potem
znikania na długo lub do końca, chyba iż planowane są jakieś ważniejsze głosowania.
Nie inaczej było w czasach, gdy zasiadała
w Radzie Społecznej Szpitala Wójewódzkiego.
„Znikała
po podpisaniu listy obecności nawet wtedy, gdy decydowaliśmy o przyszłości tej
placówki” – mówi osoba
zasiadająca wówczas w tym samym gremium.
Aktywna jest tylko w prezentowaniu siebie
w telewizyjnych oraz internetowych kadrach.
Na
nic się zdaje przeganianie jej, wypychanie lub zwracanie uwagi – radna Kunicka
od lat na akademiach, otwarciach, marszach, procesjach i uroczystościach jest
pierwsza, a raz zajętego krzesła nie odpuści nikomu.
„Już
kilka razy była jej zwracana uwaga, ale to nie przynosi efektu. Podczas wizyty
prezydenta Komorowskiego w Filharmonii Gorzowskiej była pierwsza, zajęła sobie
miejsce i nawet się chyba o nie z kimś pospierała, a gdy okazało się iż siedzieć będą tylko pionierzy, szybko rozlokowała się w pobliże wojewody i
parlamentarzystów” – opowiada z przekąsem radny PO.
Obserwowanie postawy i zachowań H.
Kunickiej, to ilustracja żenady w gorzowskiej polityce - gdzie nie liczy się
to, czy ma się cokolwiek do powiedzenia i jakiekolwiek zasługi, ale gdzie i
obok kogo się stoi lub siedzi. Na początku było subtelnie – zaczęło się od
wkręcania do orszaków, później apetyt rósł w miarę jedzenia i ambitna radna
zaczęła również maszerować w procesjach, pochodach, a także na równi z ważnymi
urzędnikami i parlamentarzystami przecinać wstęgi, zasiadać w pierwszych
rzędach, a nawet rozpychać pomiędzy ważniejszymi od siebie.
„Mocno uwagę zwróciła jej kiedyś Helena Hatka, ale ona sobie z tego nic
nie robi. Nie reaguje słownie, bo to mogłoby jej nie wyjść, ale podczas każdej
kolejnej okazji jest jeszcze bardziej aktywna w przepychaniu się do pierwszego
rzędu” – opowiada jeden z byłych współpracowników
parlamentarzysty PO.
Czy Kunicka
nadaje się do swojej roli ?
Wielu uważa,
że – ze względu na swoją minimalną aktywność w samorządzie - nadaje się głównie do
roli, ale też był moment, że pchając się do pierwszych rzędów i wprost przed
kamery, budziła poważne zainteresowanie - skończyło się to w momencie, gdy
stwierdzono iż nie jest elementem wystroju ważnych uroczystości, ale ich uczestnikiem.
Były nawet sytuacje, gdy proponowano jej
zabieranie publicznie głosu, ale zrezygnowano i z tego, gdy okazało się iż
jednoczesne gwizdanie i ziewanie jest niemożliwe.
Niby to ocieplanie publicznego wizerunku, ale są sytuacje, gdy po wielu
latach samorządowego lenistwa wizerunek niektórych ocieplić może tylko
pośmiertna kremacja...
...oby radna Kunicka nie pomyliła z „kreacją”...