Przejdź do głównej zawartości

Smuta w loży "Stali Gorzów"

Potraktowanie przez „Stal Gorzów” przydzielonej przez Polski Związek Motorowy loży honorowej jako narzędzia do dzielenia się na lepszych i gorszych oraz „dokopywania” - a nie integracji wokół sportowych ideałów - szybko odwróciło się przeciwko inicjatorom tak skonstruowanej autodestrukcji. Tym samym oczywistym się stało, że nie tylko w polityce ton nadają liderzy z Zielonej Góry, ale także w dziedzinie sportu oraz integracji osób za niego odpowiedzialnych.

Gorzowscy działacze "Stali Gorzów" chcieli byłego
prezydenta upokorzyc,ale raczej im nie wyszło. 
Może dlatego, że mają do siebie więcej dystansu i nie przepadają za marnowaniem okazji na budowanie ponad podziałami, co pokazał senator i prezes „Falubazu Zielona Góra” Robert Dowhan, zapraszając do klubowej loży na Stadionie Narodowym tych, których gorzowscy działacze „Stali Gorzów” takiego prawa pozbawili.

Rolę „selekcjonera” pełnił były opiekun pracowników budowlanych w DDR i sekretarz zakładowej PZPR, a dzisiaj prezes honorowy „Stali Gorzów” Władysław Komarnicki, a ofiarą padł ten, któróremu wszystko zawdzięcza – eksprezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak.

Inaczej mówiąc – gorzowscy działacze żużlowi, nie mając szacunku do samych siebie oraz swoich dotychczasowych stronników, oczekują tego od innych: władz wojewódzkich oraz liderów opinii. Owa roszczeniowość mogłaby mieć uzasadnienie, ale tylko wtedy, gdyby potencjalni sympatycy mieli gwarancję, że nie zostaną potraktowani jak były prezydent Gorzowa i kilku innych dotychczasowych stronników „Stali Gorzów”.

„Mam w sporcie jedną zasadę, że nie dzielę nikogo na tych z Gorzowa czy Zielonej Góry, choć oczywiście sportowo konkurujemy, ale na tych co wspierają speedway lub będą go wspierać. Wiem też jedno, że ludzi wspierających żużel należy na każdym kroku doceniać i temu służyło zaproszenie do naszej loży między innymi dla prezydenta Jędrzejczaka” – mówi Nad Wartą R. Dowhan.

W Gorzowie jest trochę inaczej, bo żużel od lat służy nieskutecznie realizowanym aspiracjom politycznym prezesa W. Komarnickiego, a ujmując rzecz anegdotycznie - zawodnicy podpisując kontrakt, „zobowiązują się” nie tylko do jeżdżenia na torze, ale również „bujania politycznej trampoliny” na wiejskich zebraniach wyborczych.

Na Stadionie Narodowym nie wyszło.

Miało być miło, elegancko i wesoło, a przede wszystkim wśród swoich, ale w towarzystwie gdzie na metr kwadratowy przypadało więcej „Brutusów” niż w starożytnym Rzymie, szybko się okazało iż loża „Stali Gorzów” to kłębowisko żmij, gdzie sport był tylko przykrywką do robienia „deali”.

„Wszyscy z małej i ciasnej loży z Gorzowa przenieśli sie do loży <Falubazu>. Byliśmy więc wśród swoich z prezydentem Wójcickim i Jędrzejczakiem, senatorem Dowhanem, marszałek Polak oraz ministrem sportu” – mówi działacz „Falubaz”-u. Tym samym, osławiona na długo przed Grand Prix w Warszawie loża „Stali Gorzów" opustoszała na długo przed tym, gdy ze Stadionu Narodowego wybyli kibice.  

Nie stracili więc ci, którzy do niej zaproszenia nie dostali, bo nawet ci zaproszeni – nie wyłączając prezydenta Gorzowa Jacka Wójcickiego i przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca – szybko przemieścili się do loży „Falubazu Zielona Góra”, gdzie była marszałek Elżbieta Polak, znana projektantka Ewa Minge, minister sportu Andrzej Biernat, Komendant Główny Policji, Ambasador Japonii i czołowi lubuscy oraz krajowi przedsiębiorcy.

Władysława Komarnickiego nie było...

Chciałbym bardzo podziękować wszystkim którzy przyjęli moje zaproszenie na Grand Prix w Warszawie. Dziękuję za dyskusję, uwagi o speedway-u i sporcie. Dziękuje za dobre słowo o naszym województwie” – napisał na swoim facebookowym profilu senator i prezes „Falubazu” R. Dowhan.

       Nikt gorzowskich aspiracji nie będzie traktował poważnie, jeśli poważnie nie będą gorzowscy liderzy traktować samych siebie...


Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...