Przejdź do głównej zawartości

Anna Synowiec: sami jesteśmy kowalami swojego losu.

Sytuacja z ZIT-ami jest tragiczna i bardzo mnie smuci, bo Gorzów stał się takim słabym uczniem, którego trzeba ciągnąć za uszy. Społeczeństwo starzeje się, a młodzi ludzie szukają realizacji swoich marzeń nie tylko poza graniami naszego województwa, ale i kraju. Lubuskie, a więc także Gorzów, jest regionem o dużym potencjale młodych i zdolnych ludzi. Martwi mnie, że u nas w Gorzowie, dominuje marudzenie i fala beznadziejności, a przecież mamy tu wielu ambitnych ludzi z kapitalnymi pomysłami

Rozmowa z ANNĄ SYNOWIEC, radną Sejmiku Województwa Lubuskiego, przewodniczącą Komisji Młodzieży i Spraw Obywatelskich



Nad Wartą: Trzeba mieć dużo odwagi, by zagłosować za stanowiskiem Sejmiku Wojewódzkiego, w kwestii nie przenoszenia wojewódzkich siedzib administracji publicznej. Była pani jedyną, która z Północy zagłosowała za tą uchwałą, co może się wielu nie spodobać.

Anna Synowiec: To nie odwaga, ale rozsądek, bo wyborcy są bardzo ważni, a ja nie zostałam wybrana na radną po to, aby inicjować spory pomiędzy Północą i Południem. Jest wypracowane pewne porozumienie, które gwarantuje dwóm stolicom województwa podział instytucji. To stanowisko nikogo nie krzywdzi, ale zabezpiecza interesy obu miast na przyszłość. Od początku przyjęłam zasadę, że będę w sejmiku szukała kompromisów z korzyścią dla Gorzowa, a to stanowisko, takim kompromisem jest. Jeśli wyborców coś w polityce, tej krajowej i regionalnej, denerwuje, to właśnie wywoływanie konfliktów. To stanowisko niczego Gorzowowi nie zabiera, i niczego nie daje Zielonej Górze, ale jest wyrazem odpowiedzialności za region i jego zrównoważony rozwój.

NW.: Pojawią się zaraz głosy, że tego zrównoważonego rozwoju nie ma od dawna, a Zielona Góra rozwija się kosztem Gorzowa.

A.S.: Nie dam się wciągnąć w takie dyskusje, bo niech każdy robi swoje, jak najlepiej dla swojego miasta. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia, a sytuacja finansowa gorzowskiego szpitala, inwestycje w nim idące w dziesiątki milionów oraz pieniądze, które w ramach ZIT-ów czekają, aż miasto zechce z nich skorzystać, to najlepszy dowód na to, że sami jesteśmy kowalami własnego losu.

N.W.: Marek Surmacz na antenie Radia Gorzów powiedział, że argumenty radnych za tym stanowiskiem były absurdalne, a sam Sejmik Województwa jest od wykonywania prawa stanowionego przez władze centralne, a nie postulowania czy kwestionowania czegoś w zakresie kompetencji władz centralnych.

A.S.: Taka wypowiedź Wiceprzewodniczącego Sejmiku jest dla mnie niezrozumiała. Wielokrotnie Sejmik podejmował już stanowiska, jak choćby w sprawie wydobycia miedzi, czy też powstania Akademii Gorzowskiej. Pomimo tego, iż można powiedzieć w ślad za Panem Przewodniczącym, że przecież nie jesteśmy do postulowania w tych sprawach, a jednak. Właśnie po to w statucie województwa przewidziano możliwość podejmowania stanowisk, apeli, deklaracji. Sejmik Województwa Lubuskiego jest właśnie między innymi po to, żeby zajmować głos w sprawach mających znaczenie dla Nas Lubuszan.

N.W.: Czyli od lat bez zmian, ale właśnie dlatego nie warto się nad ta wypowiedzią rozwodzić dłużej. Z innej beczki. Na pierwszy rzut oka w Lubuskiem dzieje się bardzo wiele: inwestycje infrastrukturalne, wsparcie dla szpitali i uczelni wyższych oraz instytucji kultury, promocja regionu. Czy to nie jest jednak tak, że za kilka lat okaże się, że bardziej potrzebne były ławeczki dla seniorów, niż laboratoria dla młodych, których jest tu w Lubuskiem, a szczególnie w Gorzowie, coraz mniej ?

A.S.: Inwestować trzeba, by dla młodych i osób w średnim wieku był to region atrakcyjny. Racja, tendencja nie jest dobra i to jest bardzo smutne. Pamiętam jedną z debat o zdrowiu w Urzędzie Marszałkowskim, gdzie jednym z tematów było Centrum Zdrowia Dziecka w Zielonej Górze. Jeden        z zaproszonych ekspertów powiedział wtedy, że powinniśmy raczej myśleć nad otwieraniem i wspieraniem oddziałów geriatrycznych, bo zapotrzebowanie będzie ogromne, tak na leczenie, jak i opiekę w domach seniorów...Społeczeństwo starzeje się, a młodzi ludzie szukają realizacji swoich marzeń nie tylko poza graniami Naszego województwa, ale i kraju.

N.W.: ...słaba perspektywa.

A.S.: ...tak, ale nie chcę być Kasandrą, gdyż mamy w regionie wiele przedsięwzięć, które są ukierunkowane na przekonanie młodych, by nie wyjeżdżali, ale chcieli zostać w Gorzowie i w województwie. Miałam ostatnio spotkanie z młodzieżą z samorządów szkolnych, a więc zakładam, iż były to osoby w swoich szkołach najaktywniejsze, i gdy zapytałam kto chce w przyszłości wyjechać z Lubuskiego, to tylko kilka rak się podniosło. To nie odzwierciedla więc tego, w jaki sposób my postrzegamy sytuację, choć jest bezsprzecznym faktem, że najbardziej zdolna młodzież wyjeżdża i ubywa nam jej.

N.W.: Gorzów jest chyba w dużo gorszej sytuacji, niż Zielona Góra, a to ze względu na sporą liczbę studentów, czego nie można powiedzieć o mieście nad Wartą.

A.S.: Myślę, że tutaj jest przed nami sporo pracy, a priorytetem są środki z budżetu województwa na nowe kierunki studiów. Udało się to zrobić w przypadku dietetyki na wydziale AWF, która okazała się absolutnym strzałem w dziesiątkę, i jestem przekonana, że teraz czas na to, aby mocniej wesprzeć Akademię im. Jakuba z Paradyża.

N.W.: Same pieniądze na Akademię Jakuba z Paradyża nie uczynią z tej instytucji poważnej uczelni, to nie jest jeszcze wizja.

A.S.: Owszem, dlatego Akademia powinna iść drogą AWF-u, tworząc kierunki atrakcyjne dla studentów z punktu widzenia ich przyszłości. Politycy tego nie zrobią za pracowników naukowych, ale  przede wszystkim za młodych ludzi. Wszystkie środowiska powinny włączyć się w tą debatę, aby poznać swoje oczekiwania. Z moich dotychczasowych spotkań wynika, że studenci chcą mieć jak największą styczność z praktyką, że tego im brakuje. Wielkie miasta i kosztowne studia nie są dla każdego, część z nich zostanie w Gorzowie Wlkp., Zielonej Górze. Atrakcyjne kierunki, rynek pracy dla studentów, ale i absolwentów to powinny być w tej sytuacji Nasze priorytety.

N.W.: W Zielonej Górze, gdzie się rzuci kamieniem, tam jakiś mały e-comercowy start-up, a nad Wartą pustynia. Słychać tylko, że uczelnia konsultuje coś z przedsiębiorcami...

A.S.: ...którzy mówią, że potrzebują pracowników fizycznych, a to nie stworzy nowej jakości. Zgadzam się, wiele z tych znanych zielonogórskich firm, jak LFC ze „szczękami rekina” czy e-obuwie, to innowacyjne  projekty w tym realizowane przez bardzo młodych ludzi. Martwi mnie, że u nas                  w Gorzowie dominuje marudzenie i fala beznadziejności, a przecież mamy tu wielu ambitnych ludzi z kapitalnymi pomysłami, choć wielu wyjechało. Stąd program  Województwa„Młodzi On-Life”, który mam nadzieję, zmotywuje wielu młodych do pokazania swoich talentów.

N.W.: Teoretycznie wygląda to pięknie, pytanie tylko, czy „Młodzi On-Life” to podlewanie pustyni, czy pąków roslin, które wydadzą wspaniałe owoce.

A.S.: Nie przesadzajmy z tą pustynią, bo Lubuskie, a więc także Gorzów, jest regionem o dużym potencjale młodych i zdolnych ludzi. Ten projekt jest nowatorski, nie ma takiego drugiego w Polsce, o czym świadczy fakt, że marszałek Polak otrzymuje wręcz zapytania z innych regionów, bo jest zainteresowanie, aby i tam podobne programy wdrażać. Trochę nam zazdroszczą i mocno się nam przyglądają. To są konkretne pieniądze dla młodych ludzi i jeśli tylko zechcą, a zachęcam do tego wszystkich, to przy minimalnych wymaganiach formalnych, będą mogli dać swoim pomysłom dużego powera.

N.W.: To nie jest rozdawnictwo ?

A.S.:  Nie, to wyzwanie dla Nas mieszkańców. Nawet grupa nieformalna co najmniej 3 osób (również osoby poniżej 18 roku życia) mając pomysł i talent, będzie mógł otrzymać do 5 tysięcy złotych na realizację projektu, który z poziomu pasji i hobby, będzie przecież mógł przejść w fazę pracy, a nawet dużego biznesu.

N.W.: Brzmi nieźle, to czym w takim razie zajmuje się kierowana przez panią komisja młodzieży, bo nie wierzę, że problemy młodych można rozwiązać z pozycji takiego gremium.

A.S.: Powiem o pierwszym założeniu: to nie ma być komisja dla przedników i dlatego plan był od początku taki, by jej posiedzenia odbywały się w terenie, i nie z urzędnikami, ale z udziałem młodych. Problemy gminy owszem są ważne, ale Nas konkretnie interesują bolączki młodzieży w niej mieszkającej. Młodzieży doskwierają często tak prozaiczne problemy jak choćby komunikacja, Połączenia między Gorzowem a ościennymi miejscowościami nie ułatwiają młodzieży funkcjonowanie popołudniami, bez podwózki rodziców nie obędzie się. Gdzie wobec tego szansa na rozwijanie pasji, które umożliwia większe miasto jakim jest Gorzów. Sama pochodzę z małej miejscowości i wiem że wiele mnie ominęło.

N.W.: Złośliwi mogliby powiedzieć, że przecież marszałek tyle zainwestowała w lotnisko w Babimoście, to dostęp jest.

A.S.: Nie żartujmy sobie z poważnych spraw. A w temacie lotniska, nowa strategia okazuje się przynosić efekty. Pojawiają się głosy, żeby zwiększyć częstotliwość połączeń z Warszawą. Ale dla jasności: nie cieszy mnie to lotnisko, bo zmarnowano kilka lat i takie działania należało podjąć już dawno. Dobrze więc, że wokół lotniska pojawia się dobra atmosfera, a to za sprawą menadżerskiego podejścia do jego funkcji.

N.W.: Jak to jest, że mamy zagwarantowane bezkonkursowo setki milionów, ale ociągamy się z ich wykorzystywaniem ?

A.S.: Nie do mnie pytanie, choć mój adres zawsze będzie dostępny, jesli chodzi o pomoc i wsparcie. Sytuacja z ZIT-ami jest tragiczna i bardzo mnie smuci, bo Gorzów stał się takim słabym uczniem, którego trzeba ciągnąć za uszy. Fakt, że nie dzieje się praktycznie nic, oprócz deklaracji oraz prezentacji, w kwestii Centrum Edukacji Zawodowej, to może być błąd, który będzie kosztował Gorzów przyszłość. To niepokojące, gdyż jest to najważniejszy projekt dla miasta, bez którego stanie ono w miejscu. Worek z unijnymi pieniędzmi może zostać zawiązany i nie ma czasu na czekanie. Trzeba brać i budować, zwłaszcza, że ta akurat inwestycja, jest kluczowa.

N.W.: Inwestycje, to nie jest dobra strona obecnych władz, patrząc na Warszawską i Walczaka...

A.S.: Zawsze chwaliłam Gorzów za brak korków i to mi się w tym mieście podobało, ale to co się dzieje przy wymienionych przez pana ulicach, to jakieś nieporozumienie. Widzę z okien mojej Kancelarii codziennie tych 5-6 panów, którzy w ubraniach roboczych kręcą się bez celu po budowie, dłubią chodnik od tygodni i nie widać końca. Tak się chyba nie buduje. Szkoda słów. Wnioski są następujące zrywać umowy z tak nierzetelnymi wykonawcami natychmiast bez mrugnięcia okiem, a drugą sprawą jest to że mamy przedsmak tego co Nas spotka jak Prezydent dla dreptaku (do dreptania bo nikt tam nie będzie chodził) zamknie ul. Sikorskiego. 


Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Aborcja. Biznes, który nie lubi życia!

Chciałoby się wykrzyczeć: wreszcie! Wreszcie ktoś z samego serca lobby aborcyjnego, opisał prawdziwe intencje organizacji proaborcyjnych oraz ich sponsorów. Jeszcze nikt tak dosadnie i konkretnie nie powiedział, że w całej propagandzie aborcyjnej, chodzi przede wszystkim o duże pieniądze. - Aborcja, jak wszystko w kapitalizmie, jest biznesem – powiedziała w przypływie szczerości, Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że uczyniła to na antenie TV Republika i w programie na żywo. Chwilę wcześniej, wyciągnęła opakowanie tabletek aborcyjnych i jedną z nich publicznie zjadła, najpierw bezprawnie dokonując jej promocji. Sytuacja miała miejsce w telewizyjnej debacie tuż po emisji filmu pt. „Wyrok na niewinnych”, który opisywał historię głośnego procesu sądowego w USA. Efektem rozprawy przed Sądem Najwyższym było zalegalizowanie aborcji. Główną postacią filmu jest dr Bernard Nathanson, w przeszłości zagorzały zwolennik legalizacji aborc...