Prezydent
Wójcicki może nie otrzymać w środę absolutorium. Gdy do wyborów zostaje
kilkanaście miesiecy, a w mieście nie dzieje się najlepiej, nie trzeba już
dłużej utrzymywać wymuszonej politycznym PR-em jedności. Ten scenariusz nie
jest niczym nadzwyczajnym, bo taka decyzja radnych, nie niesie ze sobą żadnych
konsekwencji, ale ma duże znaczenie polityczne.
![]() |
| FOT. Gorzow.pl/ |
Na najbliższej sesji Rady Miejskiej radni będą głosować, za tym czy
zostanie udzielone prezydentowi Jackowi
Wójcickiemu absolutorium z tytułu wykonanego budżetu. To również poważny sprawdzian dla
miejskiej koalicji PO, PiS i Gorzów Plus. O ile w przyszłym roku Wójcickiemu
absolutorium nie zostanie udzielone na pewno, to w tym roku będzie to „papierek lakmusowy” wzajemnego zaufania
uczestników prezydenckiej koalicji.
Zaufania zaś brakuje, czego
potwierdzeniem są liczne wypowiedzi Sebastiana
Pieńkowskiego i Pawła Ludniewskiego z Prawa i Sprawiedliwości, gdzie pierwszy
mówi o sobie: „Zajmowałem kierownicze
stanowiska w zagranicznych korporacjach” – co brzmi komicznie, znając jego
życiorys - a drugi jeszcze nie potrafi tak dobrze kłamać, więc nie mówi o sobie
nic, bo nie ma jeszcze nic do powiedzenia. Obaj walili i walą w prezydenta
Gorzowa jak w worek treningowy.
W takiej atmosferze każdy chce postawić
na swoim i to właśnie czyni absolutoryjną ocenę polityczną, a nie merytoryczną.
Jak będzie w środę ?
Rozejrzyjmy się dookoła miasta, zanim opowiemy
się „za” lub „przeciw”. Jeszcze rok, dwa lata temu, prezydent Wójcicki mógł nie
robić nic, a wszyscy go uwielbiali. Kiedy zaczął w końcu coś robić, łatwiej o
złość niż uwielbienie.
To nie jest po prostu kolejny włodarz miasta, kolejny
tyłek na fotelu przy Sikorskiego, ale osoba, która rozczarowała. Poprzednika
nie uznaje, jego strategiami, ot choćby Zintegrowanymi Inwestycjami
Terytorialnymi, wydaje się gardzić, a już na pewno mocno je okrajać. Dewaluuje
i deprecjonuje wizerunek sprawowanego urzędu. Mamy więc na urzedzie młodego
człowieka, który jeszcze nie dojrzał, a już jest na drodze do upadku – możliwe w
odniesieniu „nadrobaczonych” owoców, ale rzadko u ludzi.
Deficyt fachowców i nadmiar
dyletantów, stały się przekleństwem gorzowskiego Ratusza, gdzie dyrektorzy nie
zastanawiają się, jaka będzie opinia prezydenta miasta, ale jak zareaguje na to
skarbnik Agnieszka Kaczmarek. Ta
reaguje jak zawsze, bo ma duże kompleksy i mało wiedzy, a pozostało jej to z
czasów, gdy przed zwolnieniem za poprzednika Wójcickiego, uratowała ją rejtanada
do Deszczna. Parafrazując Juliusza Słowackiego: łatwo wyrwać skarbniczkę z
Deszczna, ale trudno z jej umysłu wyrwać perspektywy tej wioski.
Co jest głównym rysem obecnej władzy i
dlaczego radni powinni się zastanowić, czy warto żyrować udzielony Wójcickiemu
kredyt ?
Przede wszystkim, brak decyzyjnosci oraz
ignorancja dla mądrzejszych, a także zdemolowanie reputacji Gorzowa, który
jeszcze niedawno był w kwestii inwestycji za unijne pieniądze prymusem, a dziś wylądował
w „oślej ławce”. To wystarczające powody, by uzyć absolutorium, jako żółtej
kartki.
O ile gorzowska Platforma Obywatelska
najpewniej wstrzyma się od głosu, albo zagłosuje za – w zamian za kolejną posadę,
dla przykładu tą zwalnianą właśnie w wydziale spraw społecznych przez Hannę Gill-Piatek, to PiS ma kłopot.
Mocno krytykując ustami swoich samorządowców
prezydenta, a także sposób realizacji inwestycji, będzie mało wiarygodny, udzielając mu absolutorium. Z innej strony, brak głosu za absolutorium, byłby wyrazem
nieufności dla wiceprezydenta Artura Radzińskiego, który od września nadzoruje
miejskie inwestycje oraz aplikowanie o środki unijne. Potwierdzając absolutoryjną
uchwałą katar Wójcickiego, w kwestii inwestycji, PiS może za sprawą Radzińskiego,
nabawić się groźnego zapalenia płuc, bo potwierdzi, że jest wszystko dobrze. Choroba nie zostanie zaleczona.
Obie partie otrzymały lenna do obsadzenia
swoimi ludźmi, co ochoczo uczyniły, a potem się za to odwdzięczyły milczeniem,
czego symbolem jest kupiony za miliony budynek po byłej „Przemysłówce”. Mogą
się na nim pośliznąć, bo choć przy obecnym absolutorium nie jest on jeszcze
obciążeniem, w miarę upływu czasu, każdy mówiący zakupowi „tak”, będzie miał
powody do wstydu – zwłaszcza w kontekście tego co mogłoby się dziać, ale nie
dzieje się, w poszpitalnych budynkach przy ulicy Warszawskiej.
W dobie ograniczania kubatur urzędów i
rozszerzania administracyjnych ofert informatycznych, jest najlepszą ikonografią kilku rzeczy
jednoczesnie: braku dbałości o grosz publiczny, braku wizji miasta, braku
wiedzy o trendach w administracji i słobości osób, które aspirują do bycia elitą Gorzowa.
Budżety służą do realizacji ważnych celów, ale
nad Wartą celem jest tylko władza, a reszta mało znaczącym dodatkiem. Podobnie,
jak mieszkańcy, czyli wyborcy...

