Czym jest mowa nienawiści? Studium przypadku na przykładzie Wojciecha P. który jeszcze niedawno robił kampanię PO. Smutne.
To co kiedyś ludzie mogli
wypisywać co najwyżej na wewnętrznych drzwiach toalety, dzisiaj robią na
portalach społecznościowych. Mniejsza o to, gdy są to zakompleksieni „bezimienni” – gorzej, gdy autorami są osoby
kręcący się obok polityków i za wszelką cenę chcący nadać swoim poglądom
wartość.
To nie jest tekst przerysowany, a najbardziej
pikantne jest to, że narrację tego człowieka po cichu kupuje kilkunastu gorzowskich polityków. Sęk w tym, że tu potrzebna jest terapia lub ostracyzm, bo inaczej
autor wpłynie na mielizny życia.
„Kogo wy
opłakujecie? (...)Zakłamanego żyda, który udawał Polaka, a każdy kto ma ciut
oleju w głowie to wie, że żyd dba tylko o żyda i to wtedy, gdy ma w tym interes”
– napisał nie dalej jak dzień po morderstwie prezydenta Gdańska działacz
gorzowskiej Partii Wolność, a w ostatniej kampanii samorządowej pomagier
prezydenckiego kandydata Platformy Obywatelskiej.
Mowa o Wojciechu
Padewskim, który jest modelowym przykładem tego, czym w rzeczywistości jest
mowa nienawiści - a może nawet poważnej choroby. Kwestia prawna jest do
dyskusji, ale jego konstatacje noszą znamiona przestępstwa nawoływania do
nienawiści rasowej oraz nienawiści w ogóle.
„Jedną z
lepszych rzeczy po 1989 roku może być zniknięcie ob Jerzego Owsiaka i jego
społecznego kłamstwa, manipulacji, zezwierzęcenia społeczeństwa i zgorszenia”
– napisał człowiek, który kilka miesięcy temu występował na konferencjach
prasowych obok szanowanych działaczy Partii Wolność, a także afiszował się
wspieraniem kandydata Platformy Obywatelskiej.
Wpisy już zniknęły, ale w normalnej sytuacji ktoś
taki powinien zniknąć z grona wielu społecznościowych znajomych, którzy na co
dzień pełnią funkcje publiczne. Niestety tak się nie stało do dzisiaj. Być może
ten tekst jest krzywdzący, bo „bohater” gra rolę napisaną przez chorobę lub
kompleksy, ale lepiej o tym napisać, aby później, nikt nie mówił, że nie
wiedział – bo znają go wszyscy: od prezydentów, przez radnych i posłów, a na
całej reszcie kończąc.
To nie pierwszy jego wybryk, który może świadczyć
o poważniejszym problemie. Swoją opinię miał także na temat eksministra spraw
zagranicznych śp. Bronisława Geremka.
„Można powiedzieć
tylko jedno... Dobrze, że to zdechło...” – napisał Padewski na portalu
społecznościowym.
Nikt nie jest wolny od publicystycznych podknięć i
piszący te słowa wie o tym najlepiej – pełna pokora. Clou sprawy jest to, że „bohater”
i autor swoją facebookową publiką czuje się motywowany, a powinien być
marginalizowany.
To tyle, by odróżnić, czym jest krytyka – nawet ostra
– od mowy nienawiści.