Przejdź do głównej zawartości

"Jakoś to będzie" po tragedii w Gdańsku


Wydarzenie z Gdańska, to opowieść grozy, która nigdy nie powinna się wydarzyć, ale przed szaleńcami nie udało się ochronić nawet osoby pilnie strzeżone. Istnieją jednak wnioski z tej tragedii, które należy wyciągnąć także na użytek lokalny.


       Pierwszy z nich, to popularność filozofii „Jakoś to będzie”. Analiza głośnych medialnie tragedii z ostatnich miesięcy, przypomina zapis karty chorobowej kraju, gdzie prowizorka goni prowizorkę. Wszystkie fuszerki uzasadniane są tym, że cel uświęca środki i nie warto dywagować o czymś marginalnym oraz abstrakcyjnym. 

            Kiedy oglądam historyczny skok ze stratosfery w wykonaniu Felixa Baumgartnera, bardziej niż wyczyn, imponuje mi sposób podejścia do procedur – publiczna weryfikacja checklisty bez której bohater nie miał prawa nawet się wychylić, to modelowy przykład podejścia do procedur.

        Wiadomo tylko tyle, że morderstwo prezydenta Gdańska miało charakter kryminalny, a nie polityczny. Chociaż prawda mało kogo obchodzi, to powiedzmy sobie wprost, że gdyby odpowiednio przestrzegano procedur bezpieczeństwa imprez masowych, to wszystko mogło potoczyć się inaczej. Mogło, choć nie musiało, to poza dyskusją.

          To jak z escape room’ami – gdyby były kontrolowane przed pożarem, może nie byłoby tragedii pięciu dziewczynek. Nie dalej jak rok temu mieliśmy pożar Katedry i tu również nie dochowano procedur, montując serwerownię na drewnianej wieży. A przecież mogli spłonąć ludzie, a nie budynek. Dopalacze ? To już przerabialiśmy tyle razy, że aż szkoda przypominać. 

         Teraz procedury związane z ochroną imprez masowych – o „optymalizacji kosztów” w tym zakresie w gronie właścicieli firm ochroniarskich krążą anegdoty. Czarnowidztwo? Może, ale czy zimnym prysznicem dla właścicieli dyskotek ma być pożar jednej z nich, a dla oponiarskich serwisów fala katastrof drogowych? Nie dochodzą do nas głosy ukraińskich budowlańców, pracujących często w skandalicznych warunkach BHP, aż nie wydarzy się jakaś katastrofa. I tak dalej, i tak dalej.

         Łatwość z jaką wszyscy omijamy lub namawiamy do obchodzenia procedur jest duża, choć dojmująca dopiero wtedy, gdy przestajemy być beneficjentami sytuacji z tym związanymi. Pomysłem na ucieczkę do przodu nie jest nawoływanie polityków do wyciszenia emocji, bo to niemożliwe. Chodzi raczej o to, aby każdy w stu procentach robił swoje tak, jak w książce pisze. 

       Tymczasem w Polsce łatwiej psu naprostować ogon, niż namówić do stuprocentowego przestrzegania procedur, gdy ich zrelatywizowanie, jest opłacalne. To jest miara patriotyzmu – solidne wykonywanie swoich obowiązków, a nie wielkie słowa na ustach.

      I na koniec krótka wycieczka do piekła. Nawoływania do ostudzenia politycznych emocji brzmią fajnie i mile dla ucha. Nie łudzmy się, bo za chwilę zacznie się walka o schedę po śp. Pawle Adamowiczu, a władzy nie zdobywa się z różańcem w ręku. 
   
       Wywoływanie emocji, to w polityce przyprawa, bez której nie podaje się żadnego dania. Bywa, że kucharze przesadzą i z tym właśnie mamy do czynienia ostatnimi laty. Tymczasem, miejmy nadzieję, że czas zadumy potrwa dłużej, niż do pogrzebu, a w kwestiach procedur, będziemy wreszcie mądrzy przed szkodą, a nie zawsze po szkodzie...


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...