Jak Gorzów długi i szeroki,
słychać: z tą Katderą jest coś nie tak. Jak grzyby po deszczu pojawiają się
kolejne informacje na temat rozliczeń jej remontu. Szkopuł w tym, że główni
aktorzy umywają ręce niczym Piłat. Łatwiej bronić tezy o godności dzieci
nienarodzonych, niż przejąć się niedostatkiem osób żywych.
![]() |
Fot.: gorzowianin.com |
Spraw, które wymagają wyjaśnienia, jest bardzo dużo. Kuria nie udziela
żadnych informacji na temat rozliczenia remontu. Próżno pytać biskupa
Lityńskiego, albo szukać informacji na stronach internetowych. Trzykrotnie
zmienił się już diecezjalny ekonom. Tymczasem, pracujący przy remoncie Katedry
archeolodzy do dzisiaj nie otrzymali zapłaty. Kwoty nie są małe, ponieważ
sięgają kilkuset tysięcy złotych. Najwidoczniej Tymoteuszowe: „Godzien robotnik
zapłaty swojej”, nie dotyczy kobiet, ale tylko prezbiterów. Owszem, siadając do
gry z szulerami, archeolodzy powinni się liczyć się z możliwością utraty
portfela.
Najpierw opis przebiegu zdarzeń. Przy okazji remontu zniszczonej pożarem wieży, po zwęszeniu przez diecezjalny kler spadającej z politycznego nieba manny publicznych pieniędzy, postanowiono prace znacznie rozszerzyć. Pomysł był tyleż prosty, co genialny! Skoro wszyscy - od mnistra przez marszałek województwa, a na prezydencie miasta kończąc - deklarują pokaźne datki, można się na tym upaść.
Biskup z proboszczem uznali, że jak wyrzucą zabytkową
posadzkę, stare meble wymienią na takie nowoczesne jak w hali sportowej, a przy
okazji wykopyrtną z Katedry ewangelików, kopiąc w prezbiterium dziurę dla
biskupów, będzie cacy. Pikantne jest to, że remontując katedralną podłogę,
wykopano blisko dwieście ewangelickich szkieletów wraz z sarkofagami. Zgodnie z
prawem wszystkie one poddane zostały badaniom antropologicznym i w ciągu pół
roku powinny zostać pogrzebane. Tak się jednak nie stało i chyba nie stanie. Po
pierwsze, nie ma pieniędzy do zapłacenia za badania, bo kuria nie chce zapłacić
archeologom. Po drugie, w samej Katedrze położona została już nowa podłoga.
Wykonawcy prac w Katedrze o pieniądze upominają się od dawna. Biskup oraz jego hunwejbini w sukienkach, na ich pytania, zastygają w myśleniu i odpowiadają: nie mamy pieniędzy, jesteście niewiarygodni, w innym czasie. Niektórzy kurialiści dopiero się dowiedzieli, że od wypłacanych pieniędzy trzeba płacić VAT.
Granda widoczna jak na dłoni, a jednak mało kto chce się
biskupowi podłożyć, choć wszyscy o sprawie wiedzą. Postawę biskupa wobec
archeologów należy odebrać jako policzek wymierzony przyzwoitości. Postawa
godna „Capo di tutti capi”, ale dla „Pasterza diecezji”, taki zarzut do grzech
śmiertelny.
Niepokojących faktów jest więcej, a wszystkie nie świadczą dobrze o osobach
odpowiedzialnych za remont Katedry. Znaleziono wiele cennych zabytków, żeby
wspomnieć tylko o XVI wiecznej Biblii czy biskupim pierścieniu. Prawdziwego
wysiłku wymaga doliczenie się innych zabytkowych przedmiotów, które swoje
miejsce znalazły na strychach archeologów – nie dlatego, że chcą je sobie
przywłaszczyć, ale nikt się nimi nie interesuje. To wszystko nie było i nie
jest tak ważne, jak nowe ławki za milion dwieście. Pomysł ich wymiany był mocno
naciągany, ale pól wątpliwości jest jeszcze więcej.
I co? I jajo! Bo kurialistom nadal brakuje pieniędzy i rozliczać się nie zamierzają. Jak w „Klerze” Wojciecha Smażowskiego: „Nie chodzi o to, żeby zebrać, ale zbierać”. Ego biskupa Lityńskiego i proboszcza Kobusa jest wyższe niż katedralna wieża. Ona sama została odbudowana po to, aby oni mogli na nią patrzeć z góry. Na próżno szukać u nich empatii, obracają kota ogonem. Wyjątkowy faryzeizm i niekończąca się opowieść o kolejnych potrzebach.
Nie
jestem przeciwnikiem tego co robi Kościół w sferze wiary i nie dam się wrzucić
do jednego kosza z ludźmi, którzy walą w księży na odlew. Wkurza mnie, gdy w
działalności takich instytucji ginie człowiek, a remonty służą do rugowania
historii innej niż katolicka.