Przejdź do głównej zawartości

Polak, Wójcicki, Sibińska. I co z tego?

Politycy uważają, że są tak zasłużeni dla Polski, regionu i miasta, że tantiemy ze swojej aktywnosci mogą czerpać dożywotnio. Chapeau bas za chęci, ale nie wszystko złoto, co się świeci.


      Ostatnie cztery tygodnie upłynęły pod znakiem kilku personalnych rocznic. Kolejno: 11-ej marszałkowania Elżbiety Polak, 10-ej pełnienia mandatu przez poseł Sibińską oraz 7 rok urzędowania prezydenta Wójcickiego. Każdy z tych polityków miał lepsze i słabsze okresy, ale dokonania marszałek województwa oraz prezydenta Gorzowa dyskusji nie podlegają. „Wykon” platformerskiej posłanki to już całkiem coś innego; ma poważne luki. 

            Cała trójka uosabia krańcowo odmienne sposoby działania oraz myślenia.

            Przy takich rocznicach padają ważkie słowa. Nolens volens, każda z tych osób musi się liczyć z tym, że podlega ocenie i w moim przypadku, nie zawsze musi to być ocena obiektywna. W Gorzowie panuje wyidealizowany obraz polityków. Nie wiadomo, czy to wynika z kompleksów czy głupoty, ale dzięki temu można jechać długo. Punktem wyjścia do oceny tych iluś tam lat ich funkcjonowania, powinno być to wszystko, co po nich zostanie, gdyby przestali być politykami dzisiaj. Niech zabrzmi to jak memento!

               Jacek Wójcicki do gorzowskiego ratusza wszedł z przytupem. Siedem lat temu był dla wielu ikoną nadziei na nową jakość w tutejszej polityce. Osobiście w nią nie wierzyłem i do ostatniej chwili stałem przy tym, dla którego nieomylność była pierwszym imieniem. Były wójt Deszczna poczuł się w gorzowskich sprawach jak ryba w wodzie. Przez siedem kolejnych lat szedł jak burza, okazując się prekursorem stylu w którym partie znaczą dla samorządu mniej, niż konkretne przedsięwzięcia do wykonania. W sumie dla nikogo nie jest już ważne, czy rozmawia z Elżbietą Rafalską z PiS czy Elżbietą Polak z PO. Napisał nowy rozdział w polityce nad Wartą i ma na swoim koncie całą serię sukcesów wbrew lokalnemu „mainstreamowi”.

               Zasług dla Gorzowa ze strony marszałek Elżbiety Polak jest bezlik. W wielu sprawach mogła się poddać jałowemu biegowi trwania, dozowania pieniędzy oraz bieżącemu lansowi. Tak robił jej poprzednik Marcin Jabłoński – jako marszałek, a później wojewoda lubuski. Zajęła się najtrudniejszym kawałkiem chleba. Wziąwszy szpitalnego byka za rogi, a dokładniej jego długi oraz perspektywę bankructwa, przecięła wrzód i otworzyła przed gorzowskim szpitalem możliwości o których nikt nawet nie śnił. Łącznie z obecnymi prezesami i poseł Sibińską, którzy wcalejej w tamtym czasie nie pomagali. Owszem, jej osobowość chwilami przesłania ogromny dorobek i zasługi dla miasta, ale taki już jej urok.

          Trochę inaczej jest z poseł Sibińską. Społeczne koszty versus publiczne korzyści - w tym przypadku wygrywają te pierwsze. Przez 10 lat nie zrobiła nic, aby być czymś więcej niż papierowym tygrysem. Sukcesem jej dekady w parlamencie ma być podobno remont estakady oraz budowa ośrodka radioterapii, ale te inwestycje jako swoje już dawno odhaczyli inni i z prawdziwymi zasługami. Zadowoleni mogą być, co najwyżej, lokalni działacze Platformy. Napiszę to, choć posypią się gromy: sześć lat w ogólnopolskiej opozycji gorzowskich działaczy PO nie tylko nie uskromniły i nie odchudziły, ale spowodowały, że są kotami jeszcze bardziej tłustymi oraz pewnymi siebie. Nie mała w tym zasługa właśnie poseł Sibińskiej, która partyjne harce opanowała do perfekcji.

            Moim ulubionym obrazem jest „Upadek Ikara” Petera Bruegla. Na pierwszym planie rolnik, gdzieś dalej rybak oraz okręt, a w oddali pejzaż góry i praktycznie przez nikogo niezauważony Ikar. Widać tylko jego nogi. Jego znikanie w żaden sposób nie wpłynęło na życie oraz zachowanie osób znajdujących się w pobliżu. Wiem, że wśród trzech świętujących tego roku swoje polityczne rocznice są tacy, których zniknięcie byłoby zauważone, bo nie każdy ma odwagę i nie każdy potrafi płynąć pod prąd.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...