Przejdź do głównej zawartości

Powiatowa stajnia Augiasza. Femina lupus femina?

Platforma Obywatelska – kilka miesięcy temu, a obecnie Prawo i Sprawiedliwość, mają dla Powiatu Gorzowskiego dwie ważne zasługi. Obie partie uświadomiły wszystkim, że samorząd trzeba od nich trzymać jak najdalej. Obudziły w samorządowcach podgorzowskich gmin i miast poczucie, że partyjniactwo nie słuzy samorządności. 

Nie ma co ukrywać, że problem istnieje, a prawda na temat władz Powiatu Gorzowskiego nie leży gdzieś pośrodku, ale tam gdzie leży. Powiatowa polityka od lat toczyła się w ciszy i na boku, co nie oznacza, że w budynku przy Pankiewicza działo się dobrze. Dla sprawiedliwości trzeba przyznać, że dopóki wiodącą rolę sprawowali tam politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego, polityczne szwy niczego na zewnątrz nie przepuszczały. Teraz jest inaczej, mniej fajnie i jeszcze mniej przyjemnie. W sumie, ostatnim przewidywalnym starostą była Małgorzata Domagała.

Politycy mają całkiem odmienną wizję ważnego dla wójtów i burmistrzów urzędu. Poniedziałkowy występ poseł PiS Elżbiety Płonki, która wcieliła się w rolę prokuratora i sędziego w jednej osobie, był bezprecedensowym atakiem na samorządność przy użyciu partyjnej maczugi. Jej wynurzenia i przemyślenia mogą być pożywką dla umysłów małych i słabych, ale zaszkodziły ostrosci widzenia spraw powiatu. Zarzuciła staroście Magdalenie Pędziwiatr rzeczy, które – jeśli traktować je poważnie – powinny być przedmiotem zawiadomienia do prokuratury przez nią samą, albo przez pozostałych członków zarządu powiatu. Nic takiego się nie stało, ponieważ większość z nich to bezpodstawne pomówienia.

Kilka przykładów, które udało się zweryfikować w rozmowach z radnymi oraz urzędnikami Starostwa Powiatowego, ponieważ starosta Pędziwiatr odmówiła rozmowy. „Załatwimy wszystko w samorządowej rodzinie, nie ma potrzeby eskalowania konfliktu na zewnatrz” – napisała w SMS-ie. Mocno szkoda, bo jej przeciwnicy nieprawdziwe informacje powtarzają jak nakręceni.

W centrum burzy jest fakt używania przez starostę Pędziwiatr samochodu służbowego do celów prywatnych. „Jedną z waznych spraw jest używanie samochodu powiatu do celów prywatnych przez panią starostę i inne osoby, nie wiem jak je określić” – skonstatowała Płonka, czyli: ubrał się diabeł w togę oskarżyciela i na rozprawę dzwoni. Z uzyskanych informacji wynika, że starosta ów „przewiny” rzeczywiście się dopuściła, przyznaje się do niej oraz wyraziła gotowość zwrotu wszelkich kosztów.

Prawdziwy problemem tkwi gdzie indziej. Wicestarosta Małgorzata Ludniewska posiada podpisaną umowę na ryszałt za wykorzystywanie prywatnego samochodu. Nad Wartą jest w posiadaniu dowodów na to, że bez krępacjii ochoczo korzystała z samochodu służbowego z kierowcą. To nie jedyny problem z wicestarostą Ludniewską, która bardzo by chciała być następczynią Pędziwiatr. Poseł Płonka wywołała temat nagród, które podobno na lewo i prawo przyznawała starosta. Nie wiedzieć dlaczego, nie wspomniała o nagrodzie dla Skarbnik Powiatu i szefowej PiS w Słubicach Anny Górskiej (na wniosek przewodniczącego Rady Powiatu), a co najważniejsze - o wstydliwej nagrodzie wicestarosty Ludniewskiej dla... swojego męża Franciszka Ludniewskiego (7089 PLN).

Jeden z głównych zarzutów dotyczył firmy budowlanej – podobno miała wykonywać prace na rzecz Powiatu Gorzowskiego, a jednocześnie budować dom starosty Pędziwiatr. Zarzut poważny, gdyby nie fakt, że firma z Myśliborza jedyną inwestycję zrealizowała trzy lata temu w Lubiszynie – nie na zlecenie powiatu i na dwa lata przed tym, zanim Pędziwiatr została starostą.

Absurdalnych zarzutów wobec starosty jest dużo więcej, ale wygląda na to, że nie mając pojęcia o twardej polityce, jest ona ofiarą mechanizmów politycznych. Poczuła się mocna politycznym PR-em i możliwymi do zweryfikowania sukcesami, ale polityka to obszar wyjęty spod jurysdykcji rozumu. Partia chce jej dokręcić śrubę, bo sama jest w potrzasku – jest zakładnikiem.

Nie bez znaczenia są polityczne konflikty na poziomie krajowym, a kluczowym i niedocenionym „graczem” okazauje się szef Rady Powiatu Andrzej Kail – kiedyś w Platformie Obywatelskiej, a obecnie sierota po znajdującym się w politycznej agonii Porozumieniu Jarosława Gowina. Dopóki był tylko szefem marketingu w Kostrzyńsko-Słubickiej Strefie Ekonomicznej, przed personalnymi roszadami bronił go mandat radnego. Jako członek zarządu - takiej ochrony nie ma, a ból utraty wpływów po upadku Gowina już odczuł: jeszcze kilkanaście dni temu był członkiem rady nadzorczej Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, niedawno został tej synekury pozbawiony.

Nie pozostało mu nic innego, jak zagrać o wszystko. Choć mistrzem intryg raczej nie jest, gra ostro i nie jest tajemnicą, że to on jest „spiritius movens” całego kryzysu. Tylko w ten sposób może zademonstrować siłę „swoich” 5 mandatów na wypadek, gdyby sukcesorom po Porozumieniu, a więc komuś z Partii Republikańskiej lub Stowarzyszenia OdNowa przyszło do głowy, aby pozbawić go posady w K-SSSE. Chcąc opisać jego relacje z niektórymi urzędnikami Starostwa Powiatu, trzeba by przed tekstem zaznaczyć, że jest on dozwolony tylko dla osób powyżej 16 roku zycia. W politycznych kalkulacjach, to wszystko – nie wyłączając z tego spraw dla dorosłych związanych z karuzelą kadrową w DPS i w innym miejscu – nic nie znaczy, bo Kail jest ważnym ogniwem w powiatowych układankach. Korzysta z tego pełnymi garściami. Korzysta ze słabosci PiS-u, który mając zaledwie 3 radnych, przejął w powiecie władzę.

Nie możemy darzyć zaufaniem osoby, ani dawać tej osobie parasol polityczny” – mówiła enigmatycznie o „osobie” poseł Płonka. Bardzo prawdopodobny scenariusz jest taki, że PiS utraci kontrolę nad Powiatem Gorzowskim. Winę za to będą ponosiły intelektualne „tuzy” pokroju poseł Płonki oraz cynicy, tacy jak A. Kail.

W Powiecie Gorzowskim buzuje od czasów, gdy mieszać tu zaczął Władysław Komarnicki, czego zgniłym owocem były rządy Michała Wasilewskiego. Potem pojawił się PiS z jego koalicyjnymi patologiami. 

Jest coś interesującego w fakcie, że nikt nie mówi o prawdziwym zarzucie wobec starosty Pędziwiatr. Ma wszystkie zalety wojewody Władysława Dajczaka i europoseł Elżbiety Rafalskiej, ale nie ma wad poseł Płonki: brak kompetencji, nielojalność potwierdzona w "Solidarności" i Akcji Wyborczej Solidarność oraz paździerzowy styl bycia. Nie jest doskonała, zbytnio poczuła się samodzielna, ale to są akurat maniery, które partia może naprostować. 

Chyba, że chodzi o coś innego - czyszczenie pola przed wyborami do Sejmu w 2023 roku, gdzie będzie bardzo ciasno. Tylko z Gorzowa kandydować chce Rafalska, Dajczak, Płonka, Pieńkowski, Porwich i Surmacz, a do tego mogą dojść kandydaci od koalicjantów - z Solidarnej Polski i Partii Republikańskiej. 

Kogoś trzeba wyciąć, szczególnie wtedy, gdy jest kobietą. Poseł Krystyna Sibińska z Platformy Obywatelskiej myśli podobnie, dlatego nie jest to nic nowego w żadnej partii. Bez zgorszenia!

Może więc starosta powinna coś mocno zadeklarować - dla dobra swojego i całego powiatu. Radni mają dwie opcje. Mogą się ośmieszyć i pokazać, że są tylko figurantami w rękach politykierów – odwołując Pędziwiatr. Mogą też wziąć sprawy w swoje ręce i wokół obecnej starosty zbudować ochronny parasol, który da jej gwarancję funkcjonowania do czasu, aż popełni coś głupszego niż tylko wykorzystywanie służbowego samochodu do celów prywatnych. Pensja starosty pójdzie w górę, bo tak stanowią nowe przepisy, ale nie ma gwarancji, że jej następca będzie lepszy. Karol Zieleński z gabinetu wojewody to nie jest typ lidera, ale kamerdynera. To już zasadnicza różnica. Powiat chce siedzieć przy stole, czy być w menu regionalnych polityków? Pytanie jest retoryczne...



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...