Z byciem zasłużonym i wpływowym,
to jak z byciem damą – jeśli przy pomocy procesów trzeba udowadniać, że się nią
jest, nigdy się nią nie było. Takimi procesami marszałek województwa
niepotrzebnie redukuje swoją pozycję do roli prawnego pieniacza – przystoi płotkom,
ale nie wytwornym damom z pokaźnym dorobkiem w samorządzie.
Szokująco długa jest lista osób, które marszałek Elżbieta Polak straszyła i straszy procesami za krytykę swojej aktywności publicznej – na liście są włodarze miast, radni, parlamentarzyści, działacze społeczni oraz dziennikarze. Toczy boje o duperele, rzucając się do gardła każdemu, kto ośmieli się ją skrytykować lub politycznie zaatakować. Bardzo często, to mokre kapiszony – niepotrzebnie zasłaniają jej autentyczny dorobek i zaangażowanie.
„Osoby
zajmujące funkcje publiczne muszą się liczyć z tym, że ich działanie może być
oceniane krytycznie i nie zawsze musi to być ocena sprawiedliwa. To jest
konsekwencja pełnienia funkcji publicznej” – to z ustnego uzasadnienia
zielonogórskiego sądu, który uniewinnił prezydenta Janusza Kubickiego od absurdalnego i skandalicznego zarzutu
zniesławienia. Prywatny akt oskarżenia, powołując się na art 212 Kodeksu
Karnego złożyła marszałek Polak, co z klucza dyskwalifikuje ją jako osbę
ceniącą konstytucyjne prawo do wyrażania opinii. W przypadku Platformy
Obywatelskiej, to nic nadzwyczajnego - raczej leninowski standard.
Mokrym kapiszonem był zarzut, że prezydent Kubicki
zniesławił marszałek i województwo bilbordem na którym znalazło się pytanie: „Marszałek nie dba o bezpieczeństwo
rowerzystów?”. Zdaniem sądu nic takiego miejsca nie miało, a napis oraz
graficzna oprawa nikogo nie poniżyły i nie naraziły na utratę zaufania, które
jest niezbędne do pełnienia funkcji.
Pewne jest, że pozew Polak naraża województwo
lubuskie (wyrok nie jest jeszcze prawomocny) nie tylko na śmieszność, ale
rownież straty finansowe – jeśli wyrok się uprawomocni, podatnicy będą musieli
pokryć koszty procesu oraz zastępstwa procesowego. Sąd dosyć mocno podkreślił, że województwo to nie Polak, a jako osoba prawna nie mogło być w tym konkretnym przypadku pokrzywdzone.
Dziś jest jeszcze wczesna pora, aby o tym pisać,
ale przegrana Polak z Kubickim, to może być początek gorszej passy. Materia
lekka po przetrawieniu zawsze wypływa na powierzchnię. Nie dziwi więc, że jak
najbardziej uzasadniona kontrola naduzyć wiceministra Mejzy, odsłoniła wiele
innych nieprawidłowości, obok których marszałek Polak nie może przejść
obojętnie. Wszyscy plus minus wiedzą, że rozwój radnych, urzędników, polityków
i samorządowców jest ważny i dobry dla regionu, a dyplom MBA wygląda wspaniale.
Problemem może być sposób zdobycia takiego dyplomu oraz forma jego finansowania
– tak nad Wartą, jak i nad Odrą.
Na horyzoncie majaczą afery przy których dotacja dla
Mejzy to pikuś. I choć osobistej uczciwości marszałek Polak nikt nigdy nie
zakwestionuje, to otoczenie zaczyna wykonywać wężowe ruchy. Mają powody, bo do
niektórych dotarła już fatalna wiadomość: informacje są w obiegu, także służb
specjalnych. Niepokoi wszystko – dotacje z ARR, powiązania kierownictwa oraz
nadzór nad operatorami poszczególnych programów etc.
Atak na Mejzę był uzasadniony, ale jego skala oraz
propagandowe rozegranie od początku dawała powody do podejrzeń, że chodzi o
zakrycie czegoś większego. Marszałek jest pomiędzy młotem a kowadłem – trudno
odmówić jej uczciwości, ale trudno uwierzyć w uczciwość wielu innych, którzy
znaleźli się w orbicie wojewódzkiej władzy.
Co do procesu z prezydentem Kubickim - tydzień temu była obszerna relacja na profilu marszałek, choć wyroku jeszcze nie było, ale dziś zapanowała cisza jak makiem zasiał. Oto miara uczciwości i szczerości.