Przez lata Witnica stawiana
była jako samorządowy wzór do naśladowania. Burmistrzowie trzymali się z dala
od partyjnej polityki, a przy doborze kadr liczyły się przede wszystkim
kwalifikacje. Nie była ośrodkiem ważnym politycznie, ale nikt nie kwestionował
jej potencjału gospodarczego i samorządowego. To jednak już przeszłość, a
przyszłość nie rysuje się w tym kontekście kolorowo.
„W mojej opinii to miasto umiera, choć perspektywa była inna” – mówi
były samorządowiec, a dzisiaj lokalny przedsiębiorca. Nie chce być cytowany z
nazwiska, ponieważ obawia się retorsji. „To
mała gmina” – dodaje.
Czarę jego goryczy przelała czwarta już zmiana na
stanowisku zastępcy burmistrza Miasta i Gminy Witnica. Kilka dni temu został nim
Lubomir Fajfer, były działacz Akcji
Wyborczej Solidarność, Partii Chrześcijańskich Demokratów, Platformy
Obywatelskiej, potem KUKIZ’15 oraz Wolnych i Solidarnych Kornela Morawickiego, a od niedawna związany z Partią Republikańską
do której należy poseł Łukasz Mejza.
Witnica z niespełna 7
tysiącami mieszkańców nigdy nie była kluczowym punktem na politycznej mapie województwa
lubuskiego. Przez lata zarządzana była przez wzorcowy duet samorządowców:
burmistrz Andrzej Zabłocki (zmarł w
2016 roku) i zastępca burmistrza Eugeniusz
Kurzawski – obecnie sekretarz miasta w Gorzowie. Obaj nie należeli do
żadnej partii politycznej, ale przez 24 lata urzędowania przeprowadzili miasto
i gminę przez najtrudniejsze dla polskich samorządów zmiany. Efekty widoczne są
gołym okiem: Strefa Przemysłowa, jedna z pierwszych w Powiecie Gorzowskim
obwodnica i wiele innych, które były przedmiotem zazdrości lubuskich
samorządowców. Udało się, ponieważ obaj burmistrzowie stronili od partii
politycznych, rozmawiając dosłownie ze wszystkimi.
W 2014 roku doszło do
niespodziewanej i do dzisiaj trudnej do wytłumaczenia wygranej Dariusza Jaworskiego. Niezrozumiałej,
bo w jego zawodowym życiorysie nie było dosłownie nic – przy czym słowo „nic”
nie jest tu na wyrost – co mogłoby wskazywać, że powinien sprawować władzę
inną, niż rodzicielską. Nie tylko wygrał, ale powtórzył to w 2018 roku, ale już
nie jako były sympatyk lewicy, ale – jak na konwertytów przystało – zagorzały stronnik Zjednoczonej Prawicy. Trudno robić mu z tego zarzut, ponieważ każdy
samorządowiec ma pełne prawo do sympatii politycznych.
Czym innym jest jednak
patologiczne upartyjnianie struktur samorządu - podporządkowywanie intersów
miasta i gminy, interesom partii politycznych, które chętnie przenoszą „standardy
ogólnopolskie” na szczebel samorządów, takich jak jak Witnica. Tak było z
kandydaturą nowego wiceburmistrza Fajfera z partii Łukasza Mejzy. Tajemnicą
poliszynela są plany tej partii, aby w 2023 r. burmistrz Jaworski reprezentował
ją w wyborczej walce o fotel burmistrza Kostrzyna nad Odrą po Andrzeju Kuncie.
Republikanie
struktur nie mają, a ich budowa wymaga czasu, pracy oraz umiejętności. Trzeba
więc kłusować na posady w mniejszych samorządach bez pozycji, a potem szukać na
nie ludzi. Niczym się to nie różni od średniowiecznych armii: płaci się
działaczom tym, co uda się złupić.
Jest sporo prawdy w
tym, że kluczem do politycznych zwycięstw w Lubuskiem nie jest Gorzów, ani
nawet Zielona Góra, ale małe miasta oraz gminy wiejskie. Wie o tym doskonale
Zjednoczona Prawica, próbuje się z tym oswoić Platforma Obywatelska, swoje
wpływy próbuje odbudować lub chociażby utrzymać Polskie Stronnictwo Ludowe. Nie
można jednak mylić budowania pozycji politycznej w miastach i gminach, z zawłaszczaniem
urzędniczych posad dla swoich, w dodatku bez pojęcia o gminie w której zostają
ważnymi urzędnikami.
„Mamy w
Witnicy wielu bystrych i inteligentnych ludzi. Niestety, przez sześć lat z
otoczenia burmistrza zniknęli prawie wszyscy, którzy w 2014 roku go popierali.
Zapatrzył się w politykę, a u nas w gminie sztandary partyjne nie powinny mieś
żadnego znaczenia” – mówi NW Artur
Stojanowski, społecznik i przewodniczący Rady Miejskiej w Witnicy, który
już dziś zapowiada, że zgody radnych na żadne partyjne deale w Witnicy nie
będzie. „Liczę na mądrość mieszkańców,
którzy wyciągną z tej sytuacji odpowiednie wnioski już za dwa lata” –
dodaje.
Wiceburmistrz Fajfer nie jest pierwszy. Innym
partyjnym spadochroniarzem jest prezes Miejskiego Zakładu Komunalnego Andrzej Żmijak. To bystry i zdolny
działacz Prawa i Sprawiedliwości z Krzeszyc, który na co dzień jest też
przewodniczącym tamtejszej Rady Gminy. W 2018 roku, ale wbrew władzom partii,
bezskutecznie kandydował na fotel wójta Krzeszyc. „To przykre, że tak bardzo upolitycznia się naszą gminę. Szkoda, że
burmistrz nie korzysta z lokalnych zasobów kadrowych, które niczym nie ustępują
tym partyjnym” – uważa przewodniczący Stojanowski.
A w gminie nie dzieje się dobrze. Przykład
pierwszy z brzegu, to konflikt władz gminy z największym inwestorem na strefie -
firmą LAMIX. Jego skalę obrazuje ruch właściciela, który na pewnym etapie
zdecydował się, że nieczystości z fabryki będzie na własny koszt wywoził do
Kostrzyna, zamiast wprowadzać je do obiegu w Witnicy. A ścieki LAMIX-a to nie w
kij dmuchał, bo stanowią 30 procent wszystkich nieczystości w Witnicy. Na efekt
nie trzeba było czekać długo – witnickie MZK zaczęło odnotowywać duże straty
finansowe.
Inny przykład, to stagnacja na Strefie
Przemysłowej, która powinna być perełką, ale od lat prawie nic się tam nie
dzieje – skala inwestycji to kropla w morzu możliwości oraz potencjału tego
miejsca. Podobnych kwiatków jest więcej: w 2019 roku burmistrz Jaworski został nieprawomocnie skazany; prokurator zarzucił mu niedopełnienie obowiązków słuzbowych etc. etc.
Patentem na
sukces burmistrza Jaworskiegio ma być przystąpienie Witnicy do programu w
ramach Krajowego Zasobu Nieruchomości oraz budowa mieszkań w oparciu o Społeczną
Inicjatywę Mieszkaniową (SIM). W ramach koalicyjnych gierek w Warszawie program
ten wpadł w ręce Republikanów Adama
Bielana. Również regionalnie są w niego zaangażowani lubuscy działacze tej
partii. Jest to również odpowiedź, dlaczego i za jaką cenę, człowiek Partii
Republikańskiej z Gorzowa trafił do Witnicy.
Uczestnictwo miast i gmin w życiu politycznym regionu oraz kraju, również poprzez aktywność jej przedstawicieli w partiach politycznych, leży w interesie samorządów. Nie jest w interesie społecznym rozdawanie samorządowych posad dla nominatów partyjnych. Źle to świadczy o filozofii działania partii politycznej, gdy nie mogąc zdobyć pozycji w administracji państwowej, kradnie takie posady mieszkańcom gmin i miast. Inna sprawa, że wójtowie Anna Mołodciak, Krystyna Pławska czy Paweł Tymszan, nigdy by sobie na takie handelki jak w Witnicy nie pozwolili.