Niezaszczepieni “wypier…ć” –
to w telegraficznym skrócie przekaz rzekomo oświeconych do płaskoziemców;
zaszczepionych do tych, którzy wybrali inną drogę. Szkoda, że zamiast dyskusji i wyjaśniania, są tylko groźby i próby ograniczania swobód obywatelskich. To nie jest właściwa droga.
Fot.: Twitter |
Ten przekaz rozjeżdża się z tym, co myśli bardzo duża część społeczeństwa. Nie rozumiem, skąd bierze się poczucie wyższości u tych, którzy przyjęli
covidowe szczepionki, nad tymi bez szczepionek. Sam zrobiłem to już trzy razy,
ale nie ma we mnie przekonania, że jestem mądrzejszy, a tym bardziej lepszy od
innych. Czuję się bezpieczniej, ale irytują mnie postulaty izolowania,
weryfikowania oraz stygmatyzowania osób bez szczepionki. Bogiem a prawdą,
wkurzają mnie również pseudonaukowe mantry krytyków pandemii, szczepionek i
ludzi zaniepokojonych sytuacją.
Media ogólnopolskie zrobiły wiele, aby spór przedstawić jak
Huntingtonowskie zderzenie cywilizacji: mądrzy i odpowiedzialni zwolennicy jak
najdalej idących restrykcji, kontra lekkomyślni oraz pozbawieni elementarnej
wiedzy „antyszczepionkowcy”. Łatwo dostrzec, że coś tu nie pasuje. Niepokoi
zarówno pierwsza, jak też druga ocena. Ich wspólnym mianownikiem jest
przekonanie o nieomylności. Gdzieś w tle niestety majaczy polityka i jest
dzisiaj jasne, że wszyscy jesteśmy jej zakładnikami.
Wraz z Omicronem czujemy to jeszcze bardziej. Politycy opozycji oczekują od rządzących radykalnych decyzji w sprawie restrykcji dla niezaszczepionych. Na agendę weszła kwestia prawa pracodawców do weryfikacji szczepień pracowników; z punktu widzenia ludzi ceniących osobistą wolność, jest to postulat bardziej niebezpieczny niż sam wirus. Dziś oddamy kilka palców - może jedną dłoń, a w okamgnieniu zorientujemy się, że jesteśmy w tym po same uszy. To nie jest tylko spór o życie i zdrowie, ale o coś znacznie ważniejszego: jak daleko państwo może ingerować w naszą wolność osobistą?
Przecież to jest takie proste: uchwalić nowe prawo, wprowadzić nowe zakazy
i wymusić na krnąbnych posłuszeństwo. Pandemia zniknie z dnia na dzień.
Najlepiej, gdyby do dymisji podał się rząd – wtedy nawet opozycja przyzna, że
„pandemia była ściemą”. Stop. To głupi żart! Straciłem zbyt wielu znajomych z
powodu Covid, aby poważny problem sprowadzać do tępych politycznych dyskusji,
które bawią polityków. Szczepionki działają, ale powiedzmy sobie wprost - nie aż
tak skutecznie jak opowiadają to wszelkiej maści kuglarze. Nie mamy jeszcze o
nich stuprocentowej wiedzy, ale mamy wiedzę o tym, jak kończą się eksperymenty
z ograniczeniem wolności.
Wszystko, co mówię jest kłamstwem – to znany z filozofii paradoks kłamcy,
wymyślony i upowszechniony przez Eubolidesa z Miletu. Jeśli wypowiadający te
słowa kłamie, to problem mamy my – bo mówi prawdę. Jeśli zaś kłamie, to w żaden
sposób nie mija się z prawdą. Wiele tez zwolenników skrajnych obostrzeń i
restrykcji można podważyć, wykazując ich kruchość. Jeszcze łatwiej to zrobić w
odniesieniu do przeciwników szczepień. Żadnej ze stron nie można odmówić racji,
ale branie tych ostatnich siłą – tylko dlatego, że są w mniejszości, nie jest
niczym mądrym. Nie mnie jednego razi, że zamiast dyskusji jest propaganda.
Potwierdza się zasada, że gdzie wszyscy myślą identycznie, nie myśli
najczęściej nikt.
Niektórzy zamykają oczy na wszystko, co zaburza ich święty spokój – na
przykład argumenty antyszczepionkowców. Kłopot w tym, że to sprawie nie pomaga
i wychodzi jak zwykle: wszyscy okopują się po swoich stronach. Wśród moich
znajomych mam wielu takich, którzy na myśl o szczepionkach reagują alergicznie.
Rozmawiamy, przekonujemy się, ale jest w tym szacunek i tak pozostanie na
długo. Nawet jeśli wariaci zrealizują swoją wizję izolowania ich od świata.