Nie pierwszy raz w historii jest tak, że gdy dookoła mnóstwo
ciemnych chmur nad Europą, polskie elity zajmują się same sobą. Postępują irracjonalnie,
a wręcz głupio. Niegodnie i wbrew interesowi Polski.
- Śmieszny naród! -
pisał do swoich przełożonych sekretarz francuskiego MSZ, tuż po przybyciu do
jego kraju gen. Władysława Sikorskiego. Polska była już okupowana, a prezydent
Mościcki internowany w Rumunii. Ekipa Sikorskiego, rządy na uchodźctwie
rozpoczynała od rewanżu na tych, którzy zajmowali jakiekolwiek stanowiska przed
1939 rokiem. – Przybyli tu jako żebracy i pierwsze, co robią, to dopominanie
się o trybunały i obozy koncentracyjne dla swoich - kontynuował Alexis Leger z francuskiego MSZ.
Potem chęć zemsty została twórczo rozwinięta, a jednym z pomysłów na kadry po
Piłsudskim, było wysłanie ich na jedną z afrykańskich kolonii Wielkiej
Brytanii.
Jeśli nie na pierwszy, to na drugi rzut oka, widać, że gdyby spełniły się
najczarniejsze scenariusze dla Europy, a tzw. „trzecia wojna światowa w
kawałkach”, jak określił obecne konflikty zbrojne na świecie Papież Franciszek,
dotarła również do Polski, historia znów by się powtórzyła. Politycy
parlamentarnej większości, ich doradcy oraz totumfaccy, nie starają się nawet
udawać, że jest inaczej. Dysząc żądzą zemsty, dolewają oliwy do ognia.
- Ja osobiście
uważam, że istnieje procedura odwołania prezydenta przed upływem kadencji.
W zasadzie zarządzenia nowych wyborów, jeżeli na to wyrazi zgodę naród na
drodze referendum – oświadczył prof. Marek Chmaj, a wszystkim rozsądnym opadły
ręce. Po zdjęciach krów gwałconych przez uchodźców i rtęci w Odrze, nikt i nic
bardziej głupiego w Polsce nie wymyślił. Doradcy Platformy Obywatelskiej udało
się!
- Państwo to ja - miał podobno mówić
Ludwik XIV. Historycy tego nie potwierdzają. Twierdzą wręcz, że francuski król
nigdy takich słów nie wypowiedział. Nie wypowiedział ich jeszcze żaden z
polityków parlamentarnej większości, chociaż są już tego bardzo blisko. Priorytetem
ich przyszłych rządów ma być rozliczenie przeciwników politycznych. Kłuje w
oczy drugie dno: po setce fałszywych obietnic wyborczych, dobrze wiedzą, że nie
będą mogli ich zrealizować. Skoro tak, to oferują nam serial pt. „Rozliczanie
PiS-u”. Ten tasiemiec może trwać do wyborów samorządowych, potem europejskich, a jego finał obejrzymy tuż przed wyborami
prezydenckimi. W trudnych czasach, na usta ciśnie się wyświechtane: Całkowicie
zwariowali!
Owszem, dobroduszność ma swój ciemny rewers. Może przybierać formę
karykaturalną. Jak to ma miejsce w Hiszpanii, gdzie lewacki premier, aby tylko
uzyskać większość w Kortezach Generalnych, ogłosił amnestię dla tych, którzy
istotnie przyczynią się do rozpadu jego kraju. Źle pojęta dobroduszność miała
miejsce również w Polsce po 1989 roku. „Gruba kreska” dla byłych komunistów
mści się do dzisiaj. Dawni miłośnicy ZSRR, dzisiaj zakochali się w Unii Europejskiej.
Stracili z oczu Moskwę, dobrze czują się w Brukseli.