Przejdź do głównej zawartości

Najtrudniejsze przed nami

Określeń na ten sposób działania jest wiele. Jedni nawiązują do strategii negocjacji i „metody salami”, inni twierdzą, że lepiej do tego pasuje obrazowa historia o gotowaniu żaby. Tak czy siak, chodzi o to, aby ofiara nie zorientowała się, że za chwilę jej nie będzie.

        Urzędnicy europejscy, prędzej czy później, oficjalnie czy zza węgła, uderzą w każdego, kto podniesie zbyt wysoko głowę, albo zagrozi interesom Berlina lub Paryża. Właśnie teraz toczy się kluczowa rozgrywka. Likwidacja prawa weta w Radzie Unii Europejskiej oraz przeniesienie wielu dziedzin życia Polaków pod wyłączną jurysdykcję urzędników z Brukseli, skończy się dla Polski tym samym, czym skończyły się rozbiory.

           Zresztą, to są rozbiory! Tyle tylko, że nikt już nie dzieli ziemi i nie więzi przywódców. Ci ostatni, którzy dadzą się zwieść, jak liderzy spisku magnackiego z 1792 roku, dostaną wpływy i zaszczyty, a zabór suwerenności odbędzie się na poziomie odbierania kompetencji, utrącania możliwości, wstrzymywania szans inwestycyjnych, a także uzależniania na poziomie inwestycyjnym. Obszarów i zagrożeń jest wiele.

          Obecność w UE ma sens, ale nie ma co udawać, że ktokolwiek w Brukseli, Berlinie i Paryżu, chce naszego dobra. Każdy z tych ośrodków nastawiony jest na realizację własnych interesów. Gołym okiem widać, że działania brukselskich urzędników nie są nacechowane sympatią, życzliwością lub chociażby neutralnością. Jako państwo, kilka razy w historii komuś przeszkadzaliśmy. Przeszkadzamy i teraz. Warto nie odrzucać opcji, że z UE trzeba będzie wyjść. To może być konieczność, aby przetrwać jako państwo.

        Najgroźniejsze dla Polski jest to, że ludzie przyzwyczaili się do jej istnienia. Więcej, są przekonani, że nie ma podstaw do rozpamiętywania czasów, gdy naszego kraju nie było na mapie, albo na niej był, lecz pod sowieckim butem. Jesteśmy gospodarczym tygrysem Europy. To fakt, którego Tusk nie zakrzyczy, a jego totumfaccy z partii, uniwersytetów oraz dużych redakcji, nie zakwestionują żadną zmanipulowaną analizą. Rzecz w tym, że mamy w Polsce całą rzeszę ludzi, nie tylko polityków i dziennikarzy, którzy uważają się za oczytanych, a nawet chcą uchodzić za autorytety w swoich środowiskach, lecz jedynym ich zajęciem jest podważanie wiarygodności do Polski.

        Odzyskana przez Polskę suwerenność i niepodległość, raz w 1918 roku, a później w roku 1989, wcale nie oznacza końca zmagań o to, aby być państwem całkowicie niezależnym od innych. Ba, wydarzenia ostatnich lat, miesięcy i tygodni, coraz bardziej uświadamiają, że dopiero wchodzimy w fazę, gdy wcale nie będzie łatwiej, niż w przeszłości. Wtedy wróg był zdefiniowany, nazwany, a jego intencje oczywiste. Dzisiaj jest inaczej, a kurs na współpracę z tymi, którzy wcale nie muszą nam życzyć dobrze, obraliśmy sami. Nie został nam przez nikogo narzucony.

       Na naszych oczach, choć w obszarach dla przeciętnego obywatela trudnych do zauważenia, rozgrywa się decydująca faza bitwy o Polskę. Pierwszym jej etapem były wybory i referendum, ale warto napisać to już dzisiaj: najtrudniejsze dni przyjdą w grudniu i kolejnych miesiącach do wyborów europejskich. Łatwo nie będzie.

Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...