Ten konflikt nie jest jeszcze tak oczojebny, jak niegdysiejszy pomiędzy
platformerskimi politykami z nad Warty oraz Winnego Grodu, a także ten wewnątrz
poszczególnych struktur tej partii w przeszłości. Ma jednak dobre rokowania i
wchodzi w fazę decydującą -wróciły dawno niewidziane w Prawie i Sprawiedliwości
konflikty partyjnych „buldogów”. Ich
skalę znaną na dzisiaj, łatwo bagatelizować, ale to dobra mina do złej gry, bo
właśnie rozpoczyna się kilka kluczowych rozgrywek, nad którymi trudno będzie
zapanować z Warszawy.
Zobaczymy, czy
popularność gorzowskiej minister Elżbiety
Rafalskiej wystarczy, by utrzymać pozycję i nie dopuścić do otwartej wojny.
Rozwiązaniem ma być wyrzucenie jedynego wójta z PiS Izabeli Bojko z partii, a
także relokowanie wicewojewody Roberta
Palucha w inne miejsce.
Oficjalnie o
konfliktach cisza jak na cmentarzu, a lubuscy działacze Prawa i Sprawiedliwości,
nawet dyskrecjonalnie, zachowują spokój grabarzy.
Nie od dziś
wiadomo, że Robert Paluch pasuje do fotela wicewojewody, jak krowa do siodła,
ale politycznie umocowany był znacznie bardziej, niż jego pryncypał Władysław Dajczak, który wojewodą
został tylko dzięki protekcji wpływowej minister Elżbiety Rafalskiej oraz
swojego brata biskupa Edwarda Dajczaka.
Od początku wiadomo więc było, że konflikty pomiędzy oboma panami będą wyrastać
jak grzyby po deszczu. Wyrastały i wyrastają, a wicewojewodowska kariera
Palucha opadnie w ciągu miesiąca jak jesienny kasztan.
Czarę goryczy przelała
postawa i wypowiedzi wicewojewody Palucha w przedmiocie lokalizacji Izby
Administracji Skarbowej. Ta sprawa wykopała pomiędzy działaczami „dobrej zmiany” z Północy i Południa
konflikt głębszy, niż Rów Mariański, bo gdy partnerzy się zdradzają i wychodzi
to na światło dzienne, nic już nie będzie takie samo. A w sprawie IAS doszło do
zdrady oczywistej: minister Rafalska i wojewoda Dajczak, lobbowali za tym, aby instytucja
została przeniesiona z Zielonej Góry do Gorzowa. Gdyby nie interwencja szefa lubuskich
struktur Marka Asta oraz ministra Jerzego Materny, politycy z Winnego
Grodu zostaliby na lodzie.
Wielu
rozmówców Nad Wartą nie pozostawia wątpliwości. „Przecież Rafalska nie myślała o interesie Marka i o jego wyborcach.
Postawiono nas w sytuacji, która negatywnie rzutowałaby na całą partię, a nie
można zapominać o tym, że dwie trzecie wyborców mieszka na Południu, a nie na
Północy” – mówi rozmówca NW. Ważny działacz pytany o poziom wzajemnego
zaufania pomiędzy Rafalską i Astem, zastyga w myśleniu i odpowiada: „Lubuskie ma już na Nowogrodzkiej u prezesa,
swoją teczkę z donosami i jest bardzo gruba”.
Zakres
tematyczny i osobowy jest podobno bardzo szeroki. Od spraw obyczajowych, przez
nepotyzm, lenistwo Marka Surmacza, gospodarcze długi działaczy z Północy, a na
wystawianiu w przeszłości faktur o znacznej wartości europosłowi, bez
wykonywania faktycznej pracy, przez syna popularnej minister Tomasza Rafalskiego i Sebastiana Pieńkowskiego, kończąc. Co
ciekawe, przeciwko europosłowi Markowi
Gróbarczykowi, właśnie w kontekście pracy jego „asystentów” wszczęte zostało kilka tygodni temu przez Europejski
Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych dochodzenie wyjaśniające.
Do
zielonogórskich działaczy PiS dotarło, że bycie „na aucie” tylko dlatego, że z Gorzowa pochodzi popularna minister,
to droga donikąd. Postanowili zaostrzyć spór i przejść do kontrofensywy. Raczej
nieskutecznie.
„Nie chodzi o robienie we własne gniazdo, ale
zasady. Czy słyszał ktoś o kontrowersjach w zielonogórskim PiS ? Nikt i nic, a
w Gorzowie wciąż coś się działo: fałszowanie list wyborczych i wizyta delegata,
jakieś lewe wynajmowanie biura i wiele innych” – przekonuje jeden z
działaczy PiS.
Tak więc,
wcześniejsze delikatne złośliwości wobec wicewojewody Palucha, zastąpione zostały
otwartym konfliktem. „Przekierowywano
zaproszenia dla niego, a szef biura wojewody zaczął kontrolować doslownie
wszystko, od korespondencji po gości” – mówi działacz PiS, wymieniając cały
wachlarz nieprzyjemności, którymi częstowano polityka z Nowej Soli.
„Wszedłem do niego w listopadzie, a Robert do
mnie tekstem: „Nie widział cię nikt z tych pajaców z naprzeciwka? W pierwszej
chwili się nie zorientowałem, ale za chwilę wiedziałem, ze chodzi o wojewodę”
– to już opinia innego znanego polityka z Południa.
Fakty na
dzisiaj są takie, że z partii wyrzucono konkubinę wicewojewody - wójt I. Bojko,
a wcześniej wojewoda Dajczak unieważnił wydaną przez nią decyzję, chociaż jej
konkubent – PiS-owski wicewojewoda Paluch – oficjalnie, ale już jako zwykły obywatel, mocno ją wspierał.
Kilka dni wcześniej z posadą lubuskiego szefa Ochotniczych Hufców Pracy pożegnał
Krzysztof Galerczyk, działacz związany
z Nową Solą i osobiście z prezesem Markiem
Astem. W pierwszym przypadku główną rolę odegrała szefowa sekcji oświaty
zielonogórskiej NSZZ „Solidarność” Bożena
Pierzgalska, a w drugim guzik nacisnął Marek
Surmacz.
Czy to koniec
? Raczej nie, bo nie brakuje konfliktów w grodzie „cioci Eli”, gdzie obserwując działaczy PiS-u, którym „woda sodowa” uderzyła do głowy, można
poczuć dotyk szaleństwa. Jest więcej pytań niż odpowiedzi, dlaczego znany
niegdyś samorządowiec, dziś politycznie poobijany, otwiera oficjalny front
walki z szefem TVP Gorzów Robertem
Jałowym oraz prawdopodobnym kandydatem partii na prezydenta Gorzowa S.
Pieńkowskim.
„Radni Jałowy i Sebastian Pieńkowski przypisują
sobie nie swoje zasługi(...) Ich manipulacje w sprawie cmentarza przy ulicy
Warszawskiej powodują, że już nigdy nie powinni zostać wybrani do Rady Miasta”
– napisał T. Horbacz 25 marca br. w specjalnym oświadczeniu.
Granda
widoczna jak na dłoni, ale wszyscy główni aktorzy PiS-owskich konfliktów
podkreślają, że silna pozycja minister Rafalskiej definiuje wszystko – wpływy ma
ten, kto jest blisko jej ucha, a ponieważ najbliżej jest „Misiewicz” Paweł Ludniewski,
to obecnie wiceszefową lubuskich struktur „kryje”
S. Pieńkowski. Na próżno szukać na siłę innych rozwiązań, skoro reszta zajęta
jest zarabianiem pieniędzy. Niektórzy czynią im z tego zarzut, ale za rok Krzysztof Kielec, Mirosław Rawa czy Roman
Sondej znów pokochają wyborców i znajdą się na listach wyborczych do Rady
Miasta. Rzetelni i oddani edukacji oraz samorządowi Jacek Budziński czy Zbigniew
Kościk z zielonogórskiego PiS, to przy nich naiwniacy, bo po prostu mają
misję i poczucie przyzwoitości.
Na początek
więc relokacja wicewojewody, potem zblokowanie w Zarządzie Okręgu
Pieńkowskiego, a na deser Rafalska do Parlamentu Europejskiego. Nie zna języków
? Ważne, że będzie „na językach” i na
odchodne z polityki dostanie dostęp do kasy, a syn nie będzie musiał się męczyć
w normalnej pracy...