Przejdź do głównej zawartości

Były premier: Tadeusz Horbacz to wielki gorzowianin i dobry Polak

Efektami swojej pracy mógłby obdzielić kilka pokoleń radnych; niewielu ma tyle zasług. Lubił rumakować, ale to był właśnie jego urok; nie przejmował się tym wizerunkiem. Oczekiwanie, że Horbacz będzie potulnym działaczem, urzędnikiem lub społecznikiem, było pobożnym życzeniem bardzo wielu. Na szczęście pozostał sobą do ostatnich dni życia.



Dwie lub trzy dekady temu irytowaliśmy się ekspresywnością oraz wszędobylstwem wójta i radnego Tadeusza Horbacza, dziś na takie figury czekamy. Konkretnych ludzi czynu, którzy efektywność przedkładają nad efektowność, a lojalność wobec wyborców, ponad lansiarstwo wśród znajomych z portalu społecznościowego. „Ja od lat siedemdziesiątych poglądów nie zmieniłem” – mówił w programie red. Romana Błaszczaka „Fabryczna 19”.

Nie bawił się w niuansowanie i subtelności, zawsze walił prosto z mostu, ale nigdy nie było w tym nienawiści lub koniunkturalizmu. Gorzką ceną, którą zapłacił za bezkompromisowość i niezależność, było marginalizowanie go w Prawie i Sprawiedliwości. Górę w gorzowskich strukturach tej partii wzięli nauczyciele i związkowcy z „Solidarności”, którzy przed 1989 roku siedzieli w mysiej dziurze.


"Bardzo ważny Gorzowianin i dobry Polak"
           
 Kazimierz Marcinkiewicz, były premier RP

 

Z Horbaczem było inaczej. „Inspirował oraz eskalował stan napięcia i niepokoju społecznego(...). Brał udział w spotkaniach osób o zapatrywaniach antysocjalistycznych” – to tylko niektóre z konstatacji gorzowskich SB-eków, które można przeczytać w aktach Instytutu Pamięci Narodowej. Pseudonim „Aktywista” otrzymał jeszcze w czasach duszpasterstwa akademickiego, które w mieście nad Wartą organizował i prowadził zasłużony duchowny ks. Prałat Witold Andrzejewski.

To tam poznal późniejszego premiera Kazmierza Marcinkiewicza, który w rozmowie z Nad Warta mówi wprost: „To był zawsze człowiek czynu. Najpierw w <Solidarności>, bo kochał wolność i Polskę. Później człowiekiem Kościoła, bo uważał, że siła jest w rodzinie. Wreszcie, był człowiekiem Polski lokalnej, bo chciał naprawiać i zmieniać to wszystko, co dookoła szwankowało”.

Ktoś powie, że w gorzowskiej polityce mamy lepszych, wywołujących mniej emocji lub bardziej utytułowanych. Tadeusz Horbacz o to nie dbał. W oczach wielu był kimś w rodzaju „krzykacza”, ale on krzyczał, aby zrobić, załatwić i osiagnąć sukces; nie dla siebie – najczęściej dla innych. „Był szorstki, bo mówiący prawdę bardzo prosto i jasno. Był dobry, ponieważ szanował każdego człowieka. Bardzo ważny Gorzowianin i dobry Polak” – wspomina dla NW były premier K. Marcinkiewicz.


"Stawiajmy pomniki zasłużonym; współcześni "bohaterowie" postawią je sobie jeszcze za życia".

 

Jego papierem był samorząd, a piórem aktywność ponad siłę. Prezesował Stowarzyszeniu Rodzin Katolickich, któremu nadał rangę i pozycję, jakiej żadna lubuska organizacja społeczna już nigdy nie osiągnie. Przez dwie kadencje był wójtem Santoka - oddał tej miejscowości historię. Założył Stowarzyszenie Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym. Po co? „Historia zatoczyła koło. Druga wojna światowa; dużo ludzi zginęło, ale o tamtych ludziach zapomniano(...). Nie chcę porównywać sytuacji, ale dzisiaj uważam, że zapomniano o ludziach pierwszej <Solidarności>” – mówił u red. Błaszczaka w „Fabryczna 19”.

Niektórzy dworowali z niego, że był prosty. Tymczasem on nie umiał kręcić; trochę jak u Kazimierza Pawlaka w „Sami swoi”, gdzie słowo było droższe od pieniędzy. Zapału do przekuwania słów w czyny nie stracił do końca; do ostatnich dni był szefem Warsztatów Terapii Zajęciowej przy ul. Czereśniowej.

Skromne notki biograficzne w lokalnych mediach świadczą o jednym – szybko zapominamy o tych, którzy nie mają łatwości funkcjonowania w nowych mediach. Dziennikarze mają w nosie, kto był kim i czym się zasłużył, bo ważniejsze jest to, kto potrafi lepiej zabłysnąć. 

Jak okiem sięgnąć, tylko w ostatnich tygodniach odeszło wielu wspaniałych ludzi. Kieszonkowi kronikarze na bibliotekarskich etatach nie nadążają. Ich notki są bladym tłem faktów i prawdziwych biografii. Na pierwszy rzut oka nic się nie dzieje, ale to nie jest tak, że nie mamy już komu stawiać w mieście pomników. Stawiajmy je tym zasłużonym, bo ci współcześni "bohaterowie" lokalnej polityki, postawią je sobie jeszcze za życia.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...