Przejdź do głównej zawartości

Gdy pies wyżera z miski innym. Tak kończą ludzie mafii i...PiS-u.

Nie od dziś wiadomo, że grał powyżej swojej ligii. W polityce to normalka: psy chą być wilkami, więc wyżerają z misek innym. Często odbija się im to czkawką, jak w przypadku zasłużonego dla miasta samorządowca. Jego degradacja, to pokłosie wewnętrznych konfliktów w szeregach „dobrej zmiany”, a więc martwić się nie powinniśmy.



               Dla prawdy trzeba mu oddać, że o awans do Warszawy się nie starał; wiedział, że lepiej być królem w wiosce, niż nikim na królewskim dworze. Problem w tym, że relacje byłego szefa Rady Miasta Sebastiana Pieńkowskiego z czołowymi politykami PiS-u w Lubuskiem były w opłakanym stanie od dawna: niemal dla wszystkich był zwierzyną łowną i każdy chciał mieć go w swoim portfolio jako trofeum. Tym razem się udało: nie jest już wiceszefem Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa.

               Klamka zapadła już dawno, ale pytania mnożą się jak purchawki po deszczu. Niepotrzebnie, bo ultimatum brzmiało krótko: rezygnacja lub problemy. Nic wielkiego, żadnych przekrętów i nieuczciwości; Pieńkowski to jak na PiS-owskie standardy człowiek bardzo uczciwy, bez przekręciarskiej skazy. Nie ma żadnych dowodów, że zrobił coś złego, ale polityka rządzi się własnymi prawami. Szalę przeważyło jego chojrakowanie w partii, którą czekają wewnętrzne wybory. Mając ambicje, szykował sznur na własną szyję,

               Tuż przed egzekucją, która z różnych powodów trwała długo, próbował ratować wizerunek staraniami o posadę wiceministra. Nic z tego - za wysokie progi dla działacza z „wilczym biletem”. W mieście nad Wartą wielu PiS-owców strzelało przed nim obcasami, dzisiaj pękają ze śmiechu. To nie kryzys jego kariery, ale rezultat przerośniętych ambicji oraz oderwania się od bazy. Miał na pieńku ze wszystkimi: od Jerzego Materny po Marka Asta, ale istotną rolę w jego degradacji odegrała również poseł Elżbieta Płonka. Europoseł Elżbieta Rafalska od dawna zatykała nos i przytulała go w kolejnych szarżach po Ratusz i Senat. Co ważne, dyrektorem generalnym KOWR-u jest Małgorzata Gośniowska-Kola, zielonogórska radna wojewódzka PiS. Nic dodać, nic ująć.

               Nie warto odczuwać satysfakcji z problemów Pieńkowskiego. Był szansą na lepszą twarz PiS-u. Taką z zaciśniętymi zębami, patriotyczną ściemą oraz bogobojnością, ale jednak z pojęciem o mieście. Kiedy Marek Surmacz głównie donosił, on odnosił sukcesy. Mimo partyjnej stygmatyzacji, biedy zaznać nie powinien, skoro partia dba o Porwicha, czyli o nikogo, zadba również o działacza w mieście sprawdzonego. Czy to koniec Pieńkowskiego? Widział już w polityce wszystkie kręgi Dantego, a zatem jest politykiem doświadczonym bardziej niż inni. Jeśli poszoruje trochę dna, a potem znajdzie siłę do wypłynięcia na powierzchnię, nic nie jest stracone. Może kiedyś złapać wiatr w żagle i sięgnąć po szczyty. Jeśli chodzi o Gorzów, to służy mu biologia...




Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...