Przejdź do głównej zawartości

Gdzie robi Porwich? Sami się przekonajcie, że to nie takie proste...

Trzeba się cieszyć, że w osobie byłego posła, niektórzy gorzowianie otrzymali tytana pracy, który nie idzie na łatwiznę – zatrudniając się w pierwszym lepszym urzędzie lub spółce, ale idze szerokim łukiem: podejmuje „funkcjonowanie na płaszczyźnie gospodarczo-biznesowo-społecznej”. Na próżno go pytać, za co płacą mu podatnicy, bo odpowiedź zawsze będzie brzmiała...pomidor. 



W programie red. Romana Błaszczaka pt. „Fabryczna 19” przypomniał o sobie znany w mieście komik, który od kilku lat występuje jako polityk. We wspólnej audycji Radia PLUS i Telewizji Gorzów wystąpił dawno nie widziany przeciwnik „partyjniactwa” z Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Porwich. Cyrk, jaki odstawił w audycji, to było coś w rodzaju wehikułu czasu, ponieważ takiej nowomowy nie słyszano nad Wartą od czasów PRL-owskich sekretarzy.

Jarek, przepraszam cię, ale ja nie wiem, co ty robisz zawodowo?” – zagaił Błaszczak. Pewnie nie liczył na szczerość oraz intelektualny blichtr, ale odpowiedź była semantycznie nokautująca. Pół biedy, że Porwich już w połowie zdania nie pamiętał co mówił na początku; pikantniejsza była zwięzłość i lapidarność odpowiedzi, którą odtworzyć należy w oryginale: „Jeśli chodzi o mnie.Ogólnie rzecz ujmując, funkcjonuję na takiej płaszczyźnie gospodarczo-biznesowo-społecznej. Na płaszczyźnie, czy też w obszarze, gospodarczo- biznesowo społecznym. Oczywiście nie stronię od polityki. Generalnie funkcjonuję w ten sposób, że wykorzystuję te kontakty, które nabyłem pełniąc funkcję posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej do tego, żeby działać z korzyścią dla Gorzowa, regionu gorzowskiego i całego województwa”.

Ufff... Redaktor Błaszczak próbował w tym mętnym słowotoku wyłowić sens, ale nie było to łatwe. „Jakie to jest piękne. Proste pytanie redaktora Błaszczaka: gdzie i co robisz? Odpowiadasz, że działasz w obszarze gospodarki” – skonstatował, najwidoczniej tracąc zapał, by indagować Porwicha dalej.

Na szczęście bohater audycji nie oddał pola bez walki, a co za tym dalej idzie, postanowił temat rozwinąć, choć prawdziwym wysiłkiem pozostawało zrozumienie wywodu: „Panie redaktorze, działam w kilku miejscach i to dość intensywnie i powiem tak: chodzi o to, żeby nie marnować pewnych sytuacji, które wcześniej miały miejsce. My nie możemy zamknąć się tylko w Gorzowie, ale dla dobra Gorzowa i dla dobra naszego regionu, powinniśmy wykorzystywać te kontakty, które nabyliśmy będąc w Warszawie. Dużo od Warszawy zależy i administracji rządowej”.

Kiedy się tego słucha, ma się wrażenie, że sprawy Gorzowa i Zielonej Góry stoją na jego umiejętnościach oraz pozycji w Prawie i Sprawiedliwości. Do jego opowieści trzeba mieć zaufanie większe niż do obietnic prezydentów miast, członków zarządu województwa oraz prezesów firm. On wypowiada je z powagą godną Iniciatusa - ulubionego konia Kaliguli, który zasiadał w rzymskim senacie i o mały włos nie został konsulem, Lutka Danielaka – obrotnego i cynicznego bohatera filmu pt. „Wodzirej”, albo „Towarzysza Szmaciaka” – z utworu Janusza Szpotańskiego, który opowiada o bezwzględnym karierowiczu z czasów PRL. To diagnoza uboga, ponieważ eksposeł wymyka się schematom, do powyższych dodając swój własny i unikalny styl.

To jednak nie koniec. Kiedy każdy każdemu wilkiem, polityk Prawa i Sprawiedliwości okazał się gołąbkiem pokoju. Pytany o nową inicjatywę obywatelską m.in. Jacka Bachalskiego, nazwał go lewakiem, który nie szanuje ludzi oraz wartości. „Trzeba trzymać pewien fason i nie można się podpisywać pod inicjatywami, które znieważają to, w co inni wierzą. Chodzi o to, żeby ludzie się wzajemnie szanowali. Trzeba trzymać fason i poziom. Ludzi nie można obrażać” – powiedział organizator oraz lider manifestacji spod Katedry, gdzie o uchodźcach wypowiadano się lapidarnie i tylko wprost: „Precz! Zabić ich!”.

Intelektualne blizny po tej audycji będą się goić długo. Pokusa znęcania się nad gościem Błaszczaka jest większa, ale chyba wystarczy: ciszej nad tą trumną...

LINK DO AUDYCJI:

https://youtu.be/FdL62zs2xUM




Popularne posty z tego bloga

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...