Głupkowatych i odrealnionych
propozycji dla poszkodowanych przez pandemię jest bez liku. Rady wielu, to
proszenie się o kłopoty, bo ich język wyprzedza myśli oraz zdrowy rozsądek.
Wciąż aktualna jest stara jak świat zasada: „Umiesz liczyć, licz na siebie”.
Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego ludzie bez porażek i umiejętności podnoszenia się z nich, mają czelność doradzać innym, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach. Teraz, jak wiadomo, dobrych wujków i ciotek jest dużo. Swoimi pandemicznymi radami próbują wciskać kwadratowy kołek w okrągły otwór, albo odwrotnie.
Wchdzą w buty przedsiębiorców, choć nigdy nie wystawili
faktury; radzą otwartą kontestację decyzji władzy, choć sami nigdy się na to
nie odważyli. Nigdy nie grali pierwszych skrzypiec w sytuacjach kryzysowych,
ale innym radzą bycie „fighterami”. Dla nich liczy się facebookowy fun club
oraz „lajki”, które zastępują im prozac. Stąd łatwo do krainy absurdu, by
kontestować wszystko, czego efektem może być zdjęcie w sądzie lub przed komendą
policji.
Czasy są ponure, a rządowe zakazy i nakazy są finezyjne jak młócka cepem, ale święte oburzenie na próbę zapanowania nad czymś, z czym nie radzą sobie kraje zorganizowane o wiele lepiej, jest po prostu głupie. Owszem, każdy może być rządowi wilkiem, ale w skrajnej postaci oznacza to, że kontestować trzeba wszystko. To będzie bieg w tył, który dla ciotek i wujków dobra rada, nadal będzie niewystarczająco skrajny.
Każdy z nich, tych ekspresywnych doradców z
internetu, wzięty w dwa ognie problemów pandemii, nie wytrzyma nawet połowy
tego, z czym dają sobie radę odbiorcy ich komunikatów. Ci adwokaci, doradcy
biznesowi, piewcy wolności oraz obrońcy praw obywatelskich, działają brawurowo
tylko do czasu, aż jest im to na rękę i przysparza fejmu. Zgodnie z jakąś
dziwną regułą, celebryci wiedzą więcej i lepiej, choć koszty ponoszą zwykli
ludzie.
I wreszcie akcja szczepienia. Wiatr nie wieje władzy pod narty, a może
nawet głównie w plecy, ale powodzenie tej akcji leży w interesie nas
wszystkich. Nie warto więc słuchać wujków i ciotek „samych zło”, którzy mają
kosę z władzą. Oni są rockandrellowo wyluzowani i czekają na wpadkę, a przecież
tu nie chodzi o kopanie się po kostkach. Niby chcą dobrze, lecz nie od dziś
wiadomo, że wszystko co po „ale” nie ma wartości. Z powyższego wynika, że
jedziemy na jednym wozie, ale niektórzy ciągle marudzą, napuszczają i
masturbują swoją wyobraźnię wizją zmiany władzy. Pokusa wydaje się oczywista:
władza radzi sobie tak sobie. Pytanie jest innego rodzaju: czy wujkowie i
ciotki z opozycji poradziliby sobie lepiej?
Walutą, którą płaci się w czasach Covid-19 są emocje i uwaga: umiejętność ich wywoływania oraz utrzymywania atencji innych. Wszystko inne się nie liczy i tak było, odkąd sięgam pamięci. Frapujące jest to, że przysłowie: „Mądry Polak...”, nadal jest aktualne. Sam mam duszę rewolucjonisty, wie o tym każdy z którym miałem przyjemność rozmawiać, ale krytyka wszystkiego nie ma sensu.
Nie zamierzam być po stronie tych, którzy budują stracha na ptaki, ani po stronie tych, którzy budują z czegoś świętą ikonę. Wujkowie i ciotki, dajcie sobie spokój z radami, za które nie ponosicie konsekwencji.