Na PiS-owskiej mapie niszczenia demokracji, wymiar sprawiedliwości
zajmuje miejsce szczególne. Skoro bać się zaczęli niektórzy sędziowie,
prokuratorzy i policjanci, to zwykli obywatele obaw powinni mieć jeszcze
więcej. Reforma wymiaru sprawiedliwości, to w gruncie rzeczy jej zaprzeczenie,
czego skutkiem będzie „postawienie do
pionu” najpierw sędziów, a później „wypoziomowanie”
zwykłych obywateli.
Na szczęście,
są w mieście nad Wartą tacy, którzy – mimo zaangażowanych ze strony państwa, nieproporcjonalnie
dużych sił policjyjnych –mają odwagę krzyczeć: „Nie oddamy sadów!”. Co ważne, są wśród nich także sędziowie, którzy
sporo ryzykując, nie wyłączając z tego własnej kariery zawodowej, nie tylko
biorą udział, ale zabierają także głos. To głos o wiele cenniejszy, niż
jakiegokolwiek polityka, bo szczery i nie obliczony na żaden poklask.
„Nie można podważać zaufania do wymiaru
sprawiedliwości, bo obywatel wchodzący na salę sądową, musi ufać w sprawiedliwy
werdykt. Niestety, ostatnie działania nie służą budowaniu zaufania do sędziów”-
mówił podczas dzisiejszej manifestacji pod Sądem Okręgowym w Gorzowie sędzia Kamil Jarocki. „Ja zaufanie do wymiaru sprawiedliwości buduję przez 20 lat pracy w roli
sędziego, i wydaje mi się, że robię to dobrze, tłumacząc zainteresowanym
powody, dla których zapada taki, a nie inny werdykt” – dodał sędzia.
Prawda jest
taka, że jeśli uchwalone przez Sejm i Senat ustawy, zostaną podpisane przez
Prezydenta RP i wejdą w życie, trójpodział władzy i niezawisłość sądów będzie
fikcją, a wtedy dotknie to każdego, i co ważne – w mniejszym stopniu polityków,
a w większym – zwykłych obywateli. Ci będą bezbronni, bo sędziowie byli buforem
pomiędzy władzą, a obywatelami, teraz ten bufor zostanie zlikwidowany.
„Sędziowie nie reprezentują żadnej strony
politycznej, a jeśli biorą udział w manifestacjach, to po to, aby pokazać, że
nie ma zgody na podważanie zaufania do nich” – uzasadniał swój udział w
manifestacji sędzia Jarocki, który jest na nich obecny od wielu miesiecy, ale
po raz pierwszy, zabrał głos publicznie.
Dla
społeczeństwa, walka o niezawisłe sądy, to walka na śmierć i życie, choć wielu
spośród tych, którzy mieli nieprzyjemne doświadczenia z wymiarem
sprawiedliwości, woli siedzieć cicho i kibicować tym, którzy wymiar
sprawiedliwości chcą zepsuć. Tak „po
polsku”, myślą pod nosem, że tym sędziom należy się kara, a bronienie ich
jest bezcelowe. To „odmrażanie sobie uszu
na złość mamie”, co nie skończy się dobrze i odbije na zdrowiu nie tylko
demokracji, ale również jej uczestników. Głównie tych najsłabszych, których pod
sądami dzisiaj zabrakło.
„Jest nas dzisiaj niewielu, ale nie o ilość
tu chodzi, ale dawanie świadectwa, że jesteśmy i nie zgadzamy się na złe
zmiany, które nie służą obywatelom(...). Rozmawiając, spokojnie i bez emocji
przekonując, musimy dawać świadectwo tego, że nie ma zgody na psucie wymiaru
sprawiedliwości” – mówiła szefofa gorzowskiego oddziału Stowarzyszenia
Sędziów Polskich IUSTITIA Olipmia
Barańska – Małuszek.
Władza
już dzisiaj demonstruje posiadane instrumentarium
siły, co było widoczne podczas manifestacji, której towarzyszyły dwa duże
radiowozy z kilkudziesięcioma funkcjonariuszami prewencji, i dwa kolejne z
funkcjonariuszami liniowymi. To wystarczający sygnał: mamy was na oku. Takie
przesłania są charakterystyczne dla ustrojów autorytarnych, i nie ma w tym nawet
słowa przesady. Tak w Gorzowie nie było po 1989 roku jeszcze nigdy...