Potrafię sobie wyobrazić siebie, tam w Betlejem
i dzisiaj w Gorzowie. Doszukiwałbym się afery, a moje teksty opatrzone by były hałaśliwymi
tytułami. Nie jestem przekonany, że okres świąteczny jest dla
większości czasem zadumy, a tym bardziej przemiany. Z drugiej
strony, biorąc pod uwagę ładunek emocji w tym czasie kumulowany, to dla wielu
spory wysiłek.
Muszą przemierzyć drogę
dłuższą niż z Nazaretu do Betlejem: Kaufland, Biedronka, Lidl, Tesco, i oczywiście
galeria handlowa. Często nie jest to droga do „Groty
Narodzenia”, ale cierpiętnicza „Via Dolorosa”.
Kto by się
odważył powiedzieć, że cała ta atmosfera - choć podkreślam, iż jest ważna i
warto dla niej żyć - to jednak spora dawka hipokryzji, a także zakłamania. Pod
marketami przypomina wiejski festyn, z tą wszakże różnicą, że zamiast wieńca
dożynkowego, jest żłóbek z Dzieciątkiem Jezus.
Kochaj bliźniego, jak siebie samego, czy jak u Kanta:
postępuj tak, jak byś chciał, aby postępowali wszyscy – głoszą znani duchowi
przywódcy, czy filozofowie. Prościutkie, prawda ? To dlaczego takie trudne na
poziomie codziennych relacji ? Może
dlatego, że forma już dawno wyparła treść. Jak pieniądz – zły, wypiera ten
dobry. Przedświąteczny czas, to wiara w
gadatliwość zwierząt, ale jest mnóstwo dowodów na to, że szykując się do
Wigilii i Bożego Narodzenia, to ludzie zamieniają się w zwierzęta.
„Nie pchaj się kur…a, dobrze ? Kolejka jest z tyłu” – elegancko
zwrócił uwagę swojemu bliźniemu pan pod Biedronką, na co ten zareagował równie
biblijnie, ale trochę pod nosem, obawiając się jego duchowej mocy: „Starczy tego karpia i dla
ciebie pedale”. Na
parkingu, równie dostojnie i przedświątecznie. „Co ty odpie...sz, odjedż kur…a dalej !” – krzyknął do kogoś facet w czapce Mikołaja i z choinką
pod pachą, próbując otworzyć bagażnik.
To
zaledwie czubek góry lodowej, to co widzimy i słyszymy. Najcięższe gatunkowo, jest
jej niewidoczne podnóże. Plotki rodzinne, by zakryć prawdę o sobie. Typowo
polskie złorzeczenie: modlenie się do złotej rybki, nie o wydajność swojej krowy,
lecz o to, by zdechła u radzącej sobie kuzynki, zaradnego brata, czy obrotnego
szwagra.
Tak więc, kiedy zwierzęta przygotowują
się do corocznego gadania, ludzie schodzą na psy. Dosłownie i w przenośni:
warczymy na siebie, walczymy o sklepowe łowisko, a nawet potrafimy donośnie
zaszczekać i ugryźć. „Wycieraczki może ?” – zagaił do mnie parkingowy przy RTV Euro AGD. Nie
potrzebowałem, mam firmowy samochód i wszystko serwisowane. Wystarczyły ręce -
przetarłem oczy ze zdumienia i doszło do mnie, że to wszystko bez sensu.
Jak na festynie: wybrać najlepszą golonkę,
wykiwać gości w kolejce do „Toi Toi” i zmieścić w
sobie jak najwięcej alkoholu.
Przy wigilijnym stole, koniecznie znajdzie się wolne
miejsce „dla przybysza”, choć w myślach, wszyscy się modlą, by nie był nim sąsiad
pijak, albo ten, komu obrobiliśmy ostatnio d..pę, lub zrobiliśmy dostatecznie
dużo, by te święta, były dla niego „wyjątkowe”.
Istnieje
przekonanie, często artykułowane w życzeniach, że Boże Narodzenie, to święto
rodzinne. Owszem, wigilijny stół i wszystkie związane z tym dniem tradycje, są
tego potwierdzeniem. Zmiany społeczne i kulturowe, znamienne dla dzisiejszych
czasów, przyniosły wiele zmian także w przeżywaniu świąt. Nie ma potrzeby, by spędzających
święta samotnie, bo tak postanowili, stawiać w jednym szeregu z tymi, którym w
życiu nie wyszło.
I jeszcze aspekt religijny, bez którego tych świąt by nie
było. Wszystkie znane nam wyobrażenia
Boga, stworzyli ludzie, i warto pamiętać, że jeśli On istnieje, to nawet te
najdoskonalsze - z Biblii, literatury, sztuki i filozofii, nawet nie zahaczają
o sedno sprawy. A wiara ? Wielu, bliższa niż nauka Kościoła, jest konstatacja Stanisława Jerzego Leca, oficjalnie
ewangelika, a genealogicznie Żyda, który na pytanie o nią stwierdził: „Czy jestem wierzący ? Bóg jedyny raczy
wiedzieć. A może Bóg upatrzył mnie na ateistę?”.
Skoro tak, to nie warto przejmować się tymi, którzy „w
imię Boga”, z taką łatwością, potępiają tych,
którzy chcą żyć inaczej, z kimś innym, gdzie indziej, albo dla innych celów.
Bunt mam we krwi. Rozprawiając się, w
kontekście Świąt Bożego narodzenia, z hipokryzją innych, warto zacząć od
siebie. „Bagiński znów się mądrzy” – powiedzą zawistnicy, a ja racji
odmówić im nie mogę, bo taki już jestem. Wiem, że jeśli pisze się coś ogólnie
nieprzyjemnego dla innych, musi to być bolesne dla piszącego. Zwłaszcza wtedy,
gdy nie należy on do świętych i niewiniątek.
Więc potrafię sobie wyobrazić siebie, tam w
Betlejem i dzisiaj w Gorzowie. Doszukiwałbym się afery, a moje teksty opatrzone
by były tytułami: „Gmina żydowska chroniła rozpustną Maryję”, „Józef
złamał Prawo i bzyknął Maryję przed ślubem”, „Maryja z Nazaretu
zwariowała i twierdzi, że jest dziewicą mimo ciąży”.
Taka moja natura, ale chyba nie tylko moja. To
jak w tej bajce o skorpionie, który chciał przejść na drugą stronę rzeki na
grzbiecie słonia.
„Nie wezmę cię skorpionie, bo mnie
ukąsisz” –
odrzekł słoń. „Proszę, obiecuję, że tego nie zrobię, jeśli mnie
przeniesiesz” – zapewniał skorpion. Słoń uległ, wziął go na plecy, a
gdy byli na środku, skorpion z całą mocą wbił mu swój kolec jadowy,
wypowiadając jedynie: „Taka moja natura”. Kocham ludzi, a
jeszcze bardziej życie, i jak każdy: zamiast rozmawiać w Wigilię ze
zwierzętami, często schodzę „na psy”.
Jak co roku, sporo było tzw. „spotkań
wigilijnych”: partyjnych, urzędowych, firmowych, organizacyjnych i branzowych.
Chyba nie ja jeden tak mam. Jak wyglądałby
dzień narodzin Jezusa, gdyby miało to miejsce w Gorzowie ? Dziennikarze
wiedzieliby wszystko, zanim za rzecz wziąłby się jakiś Ewangelista. „Prezydent
oddał stajnię za bezcen i bez przetargu Józefowi z Arymatei” – ogłosiłaby
„Gazeta Lubuska”. „Prezydent nie dba o rodziny. Kobieta urodziła na
ulicy” – to już tytuł z „Gazety Wyborczej”. Głos zabrałaby zapewne
jakiś polityk opozycji: „Niech szefowa ośrodka pomocy społecznej złoży
wyjaśnienia”.
Tyle polityki, która otępia nam wzrok, powoduje
iż głusi jesteśmy na ludzkie odruchy, a słowa przyjaźni wypowiadamy tylko na
miejskich opłatkach – oczywiście „bardzo szczerze”. Może
więc warto w te święta zastanowić się nad sobą ? Ja zacznę od siebie, ale to
samo polecam innym...