Przejdź do głównej zawartości

Gorzowska Szopka Polityczna

- Tym razem udało nam się – zdają się mówić wszyscy ci, którzy mimo przepowiedni pisarza Davida Meade’a, dostrzegli iż tajemnicza planeta X nie uderzyła w Ziemię, Warta nie wyszła z brzegów, w „Przemysłówkę” nie uderzył samolot z Babimostu, Katedrę udało się uratować, a pewien senator, nie ogłosił się jeszcze biskupem diecezji.


Rok jak każdy, choć gwiazda nie świeciła wszystkim po równo . Polityczna „szopka”,  dobrze się miała w Gorzowie, od zawsze. Politycznych osłów i baranów tu bez liku,  a samozwańczych królów, jak to w Lubuskiem - było więcej niż w Betlejem. 

Nietzschowska teza, że „Bóg umarł” nie sprawdziła się wcale, bo można odnieść wrażenie, że polityczni bogowie są wśród nas: ożywiają, kreują i zawsze są nieomylni. Pewne jest, że rok 2017 upłynął w Gorzowie pod znakiem inwestycji, tych już zrealizowanych, a także dopiero planowanych.  W tym kontekście, miał on nad Wartą, twarz kilku osobowości: zakłopotanego prezydenta Jacka Wójcickiego, jego zakłopotanego zastępcy Artura Radzińskiego, i tych, którzy byli w stosunku do niego w kontrze: Marty Bejnar-Bejnarowicz, Sebastiana Pieńkowskiego, czy Roberta Surowca.

Jednak żaden z wymienionych, choć tak o sobie myślą, nie załapał się na miano noworocznego króla. Nie od dziś bowiem wiadomo, parafrazując wypowiedź jednego z arabskich władców, że w lubuskiej polityce, królów jest tylko pięciu: pikowy, karowy, kierowy, treflowy oraz minister rodziny Elżbieta Rafalska. Promowaną w czasach zamierzchłych metodę badania stopnia zawartości cukru w cukrze, zastąpił gorzowski ewenement na skalę kraju: badanie poziomu oddania do popularnej minister. Wybitni przedstawiciele gorzowskiego biznesu, nauki, kultury i sportu, artykułują polityczne deklaracje, udowadniają swoje czyste oddanie oraz eliminują wiarołomstwa. Rafalska,  po jakobińsku zdeterminowana, nie chce w Gorzowie „dobrej zmiany”, ale tej lepszej. Ona lepsza już jest, i to stokroć, od poseł Krystyny Sibińskiej, którą koronowano właśnie na na przewodniczącą Platformy. Kolejny krok, to kanonizacja, i to za dziewictwo, w załatwieniu dla Gorzowa, czegokolwiek.

Cokolwiek by nie mówić o prezydencie Wójcickim, George Orwell byłby z niego dumny. Razem ze swoim biurem do spraw propagandy, które jako jedyne w urzędzie działa „wzorowo”,  i nie narzeka na brak kadry, nadał inwestycyjnym zjawiskom oraz wydarzeniom znaczenie, o jakich językoznawca, rektor  Elżbieta Skorupska-Raczyńska, nawet nie śniła. Polega to z grubsza na tym, że nie ważne jak jest w rzeczywistości, liczy się tylko to, żeby fajnie wyglądało.

Kiedy więc Platforma Obywatelska pozoruje troskę o miasto, grając zdartą płytę, z samego szczytu „Przemysłówki”, słychać łabędzi śpiew, byłego już wiceprezydenta Artura Radzińskiego: „Tak bardzo się starałem, a ty teraz nie chcesz mnie”. I choć liczy, że z Sebastianem Pieńkowskim, zaśpiewa Wójcickiemu „Requiem”, może się zawieść, bo gorzowscy wyborcy, wciąż wolą intonować: „Hosanna”. Mimo to, Pieńkowski dwoi się i troi, a do swoich ewentów znalazł nawet bratnią duszę. Radny Paweł Ludniewski, to jego młodsze lustrzane odbicie. Wprawdzie w krzywym zwierciadle, bo detale są mocno i nienaturalnie przerysowane, zwłaszcza te w talii, ale wiceprezydent będzie z niego jak trzeba.

Oj, nie brakuje w gorzowskiej „szopce”, osłów i baranów, którzy beczeli sporo, ale wszystko przypominało efekt gabinetu krzywych luster. „Trzeba się nawpier...ć, zanim nas wypier...ą” – słusznie prawił Nikoś Dyzma, na bankiecie, na który wszedł fortelem i zostałe wzięty za kogoś innego. Komendant OHP Marek Surmacz, uważany był za kogoś poważnego i solidnego, poza dyskusją rzetelnego. Podpisując na sejmiku wojewódzkim listy obecności, nie biorąc już udziału w głosowaniach, lecz czmychając z Winnego Grodu, przez dziesięć miesięcy „chodził w butach”, w jakich wcześniej go nie widziano. Pobierając przy tym sporą dietę.

Bywa, że głośno beczą, głównie ze śmiechu,  nie tylko polityczne zwierzęta, ale ich wyborcy. „Najważniejsza jest lokalizacja” – głosił bohater kultowego filmu „House of Cards” Frank Underwood, a poseł Jarosław Porwich twórczo ów tezę w grudniu rozwinął. Swoją rejtanadą z KUKIZ’15, Underwoodowskiej maksymie dodał ciąg dalszy: „...blisko koryta”.  

Nie on jeden zresztą, bo podobnie postąpił lider kabaretowej partyjki „Wolność” Robert Anacki, bratając się z wicepremierem „socjalistycznego rządu” Jarosławem Gowinem. „Dojrzałem do kompromisu” – powiedział. Gdyby fałszywe wyrażanie bezinteresownej troski o Ojczyznę, było dyscypliną olimpijską, obaj : Porwich i Anacki, nie musieliby męczyć się polityczną aktywnością, bo ich piersi uginałyby się od złotych medali.

To tylko ci, których w „szopce” było widać najbardziej. Możnaby wymieniać w nieskończoność. Ot, chociażby Jana Kaczanowskiego  - dawną gwiazdę gorzowskiej lewicy, która w 2017 definitywnie odrzuciła niemądry zapał stawania okoniem i walki o przyszłość miasta, na rzecz miękkiego wchodzenia w du...ę. 

A Zbigniew Syska, Izabela Piotrowicz, Piotr Paluch czy Robert Surowiec ? Klaskali w mijającym roku jak foczki w obie płetwy, będąc tworzywem, ale nawet przez chwilę, nie wchodząc w rolę tworzących, cokolwiek. Uczepili się Rady Miasta, jak pijany po sylwestrowej nocy płotu, i nie chcą odpuscić. 

Zresztą, po co się wysilać, skoro gorzowska polityka na kilka miesięcy przed wyborami w 2018 roku, przypomina komedię „Fałszywy senator” z Eddiem Murphym w roli głównej. Nie trzeba wielkich wizji, dokonań i programów. Wystarczy hasło: „Głosuj na nazwisko, które znasz”.


A wkoło jest wesoło. Piszący te słowa bloger, z właściwym sobie nadęciem, pisze streszczenia horrorów, w których głównymi bohaterami są politycy. On sam, choć pieje z zachwytu, głównie nad sobą, kogutem długo nie będzie. Rozdarty, pomiędzy byciem obserwatorem, a aktywnym uczestnikiem, zachowuje się jak pies ogrodnika: sam nie zje, a innych obszczeka.


Opublikowane w:

Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...