Przejdź do głównej zawartości

Wójt Słońska. Ta czaszka już się nie uśmiechnie...


Gmina zarządzana przez wójta, który nie rozumie potrzeb biznesu i mieszkańców sołectw, nie bedzie posiadać perspektyw do rozwoju. Słońsk ma wątpliwe „szczęście” do wójtów „długowiecznych”, choć niekoniecznie konstruktywnie oddziaływujących na rozwój...


...najpierw był Antoni Polak, a od 2002 roku gminą nieudolnie zarządza Janusz Krzyśków. Zdaniem wielu, gdyby była ona zarządzana chociaż w małym stopniu tak, jak niektóre sołectwa, byłaby dzisiaj w czołówce samorządów północnej części regionu. Niestety znajduje się w „oślej ławce”, mimo iż lokalni przedsiębiorcy, to „creme de la creme” lubuskiego biznesu.

Uważna analiza rozmów z mieszkańcami, a także społecznymi liderami, pokazuje, iż era wójta Krzyśkowa się kończy, a wszystko na jego własne życzenie. Jawnie kłamiący przedsiębiorcom włodarz gminy, boleśnie potknie się o własne sznurówki.

Podtrzymywany przy samorządowym życiu na kroplówce, podawanej mu przez lata ze strony dobrze mu życzących przedsiębiorców, teraz dostanie gorzką nalewkę. Wszystko dlatego, że hołubił przedsiębiorców, gdy potrzebował ich wsparcia przed kolejnymi wyborami. Po latach oderwał się od rzeczywistości, i choć sam niegdyś prowadził biznes, po kilku kadencjach wójtowania, stracił zdolność rozumienia tych, którzy są solą każdej gminy.

Co jest głównym rysem kilkunastu lat wójtowania przez Janusza Krzyśkowa ? Tu warto zrobić wyliczankę. Bycie głuchym na potrzeby lokalnych przedsiębiorców. Brak myślenia perspektywicznego, a także nepotyzm w miejscowej administracji. Więcej - odbieranie aktywnym mieszkańcom sołectw chęci do działania, w sytuacjach, gdy sami wychodzą z inicjatywami, które są o niebo lepsze, niż to wszystko, co jest „kreowane” w Urzędzie Gminy. Nieumiejętność wykorzystania więźniów z zakładu karnego, a także położenia w w Parku Narodowym Ujście Warty. Znamiennym symbolem i „ikoną” stylu zarządzania przez wójta Krzyśkowa, może być wieczny kierowca, który nie robi nic, ale od lat posiada etat za który płacą wszyscy mieszkańcy gminy.

Zdaniem wielu, zza pudru i fasady troskliwego gospodarza, wyziera „tumiwisizm”, lenistwo i zwykła chęć trawania na stanowisku, chociażby do śmierci. Na próżno szukać u niego dynamizmu i otwartości wójta Deszczna Pawła Tymszana, wizjonerstwa Krystyny Pławskiej z Bogdańca i Józefa Ludniewskiego z Santoka, czy wreszcie zaangażowania i otwartości na nowe, którym tryskają włodarze Lubniewic i Kłodawy: Tomasz Jaskuła oraz Anna Mołodciak.

Granda widoczna jest jak na dłoni, ot chociażby w przypadku Ownic.

Wioska „wydeptała” sobie aktywnością sołtysa Franciszka Jamniuka 5 milionów dofinansowania na remont dróg, w ramach rządowego programu scalania gruntów, ale w wyniku wzrostu kosztu materiałów i robocizny, zabrakło 300 tysięcy. Kwota niewielka, a korzyści ogromne, problem w tym, że wójt Krzyśków schował głowę w piasek, i odbił piłeczkę konstatacją: „Budżet na ten rok jest przyjęty, a zadania scaleniowe są zadaniem powiatu”.  Dziwne, zwłaszcza, iż wcześniej gmina partycypowała w przedsięwzieciach, gdzie wykonawcą był powiat.

Należy to odebrać, jako policzek wymierzony inteligencji, ale przede wszystkim mieszkańcom. Ekscesy Krzyśkowa, bo trudno inaczej określić postawę wobec ambitnej wioski i jej soltysa, są tym większe, im bardziej czuje się pewny. Sołtys Jamniuk ma prawo go irytować -  bo jeśli nie jest „ojcem”, to bez wątpienia „ojczymem” jego samorządowej kariery. Stawając okoniem obywatelskim inicjatywom, zachowuje się jak ryba z puszki: bez ikry, bez kręgosłupa, i bez oleju. Najbardziej brakuje mu jednak przyzwoitości, i zwykłej uczciwości, nie mówiąc już o odwadze cywilnej.

Tej zabrakło mu w przypadku chcących się rozwijać przedsiębiorców. Przez lata czarował ich specjalnymi terenami pod inwestycje, a ostatnio powiedział wprost: nie będzie takich terenów. Lokalni przedsiębiorcy słusznie są poirytowani, ale sami powinni zrozumieć, że jak psu zakłada się na głowę koronę, to później trudno założyć obrożę – nawet jeśli dzieje się to dla dobra gminy. W środowisku wójta Krzyśkowa, zdaje się dominować przekonanie, że kto jest lepszy od niego, ten jest śmiertelnym wrogiem, i należy go zwalczać. On sam jest w stanie prowadzić aktywność samorządową, opartą jedynie na obietnicach od kadencji do kadencji, z przekonaniem, iż wyborcy jedzą dużo masła, dostaną sklerozy, i zapomną.

Strategia obozu chcącego rozwoju gminy jest inna. Zaangazowani w to ludzie, doskonale zdają sobie sprawę, że to ostatni moment, by „odspawać” tego wójta od stołka, na którym chciałby umrzeć. Jak śpiewał Grzegorz Markowski: „Trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny niepokonanym”. Wójt gminy Słońsk, niestety nie wie, i dlatego zasadnym jest stwierdzenie z Hamleta: ta czaszka, już się nigdy nie uśmiechnie.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...