Przejdź do głównej zawartości

Bilbord pogardy dla wyborców.


Pogarda polityka dla inteligencji wyborców, powinna być przestępstwem. Nie wiadomo, jak to traktować w sytuacji, gdy ów pogarda jest dziełem kogoś o inteligencji nienachalnej, za to z inflacją „ciśnienia” na władzę. To, że niektórzy politycy traktują wyborców jak idiotów, albo stado baranów, to efekt pobłażania takim zachowaniom.

Nie chodzi o poniżanie ważnego samorządowca, ale pokazanie, że rynek reklamy
politycznej, może iść i poszedł już dalej. Warto spróbować także nad Wartą. Po lewej
wątpoliwy prawnie bilbord, po prawej propozycje poszerzenia propagandy ...

O „dobrej zmianie” najwięcej można się dowiedzieć z tego, w jaki sposób jej lokalni „rycerze”, często z łbami zakutymi nie mniej niż u Don Kichiota, traktują prawo w drobnych sprawach, i w jaki sposób postrzegają potencjalnych wyborców. Dość powszechne wśród polityków PiS-u przekonanie, że kampania wyborcza nie różni się niczym od cukrowej, bo... „tu są buraki, i tam są buraki”, a „ciemny lud to kupi”, uwidacznia się najlepiej na prowincji.
      
         Oto, po niemal czterech latach kadencji, przewodniczący Rady Miasta i kandydat PiS-u na prezydenta Gorzowa Sebastian Pieńkowski, postanowił na dużym bilbordzie ze swoją twarzą, zaprosić wyborców na rajcowskie dyżury. Dosyć późno, bo za pół roku wybory, a cynizmem i wyborczą propagandą, zajeżdża bardziej, niż z cieknącej toalety. Efekt gabinetu krzywych luster potęguje fakt, że to nie pierwszy wątpliwy prawnie, i makiaweliczny z punktu widzenia polityki, wybryk tego PiS-owskiego aktywisty. Był już festyn na którym rozdawał kiełbaski – choć nie ma jeszcze kampanii, ale też „PiSemko” w którym wielkie gorzowskie sprawy, zostały sprzedane jako malutkie PiS-owskie kłamstwa.

Poprzez swój świadomy makiawelizm, daje bardzo zły znak tym, którzy nie chcieli głosować na Jacka Wójcickiego. „Cwaniakując” na granicy prawa z bilbordami, wysyła podświadomy sygnał, że będzie szedł po bandzie we wszystkich obszarach. Z poważnym traktowaniem prawa wyborczego, Pieńkowski już miał problemy, co wytknął mu w poufnych pismach do centrali PiS Marek Surmacz.

W toku kampanii wyborczej, kandydaci nielegalnie wytwarzali materiały wyborcze – nie finansowane w zgodzie z zasadami prawa wyborczego i z pominięciem instrukcji Komitetu Wyborczego PiS. Posiadam udokumentowane przykłady takiego postepowania(...). Zabiegam o wewnętrzne postępowanie w sprawie zachowania Pana Sebastiana Pieńkowskiego, dyskwalifikujące go jako członka tej samej partii” – pisał 16 grudnia 2010 roku, a później 20 lutego i 17 marca 2017 roku, były wiceminister.

Można oczywiście uśmiechać się, i pukać w czoło, że to drobne sprawy, ale Pieńkowskiego maniera stawiania się ponad innymi, to już standard. Jego ego rośnie jak na drożdżach, i do zmieszczenia go gdziekolwiek, nie wystarczy nawet dobudowanie „Przemysłówce” nowych pięter. Tylko, że wściekły zwierz, nie interesuje się losem wyborczych owiec – chce je zjeść, i to przy uzyciu każdej metody i wszystkich środków.

Wywieszenie wyborczego bilbordu, pod pretekstem rajcowskich dyżurów, zanim jeszcze rozpoczęła się oficjalna kampania, to wierzchołek góry lodowej PiS-owskiej obłudy. Duże ambicje, obłuda i brak skrupułów, to niebezpieczne połączenie.

Postawa Pieńkowskiego powinna wywołać u wyborców wściekłość, a u jego politycznej konkurencji stosowną reakcję w Biurze Wyborczym, ale tak się nie stanie, bo oni nie są lepsi. Dość przypomnieć, że na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku, poseł Krystyna Sibińska reklamowała swoją ładną twarzą darmowe porady prawne.

Skoro jednak mleko się rozlało, blog Nad Wartą podpowiada jeszcze kilka innych sposobów na skuteczną reklamę. Nie chodzi o deprecjację wizerunku przewodniczącego, rzecz oczywista, ale kilka darmowych podpowiedzi, z których może skorzystać, ale nie musi. W każdym razie, ta forma reklamy, na rynku komercyjnym stosowana jest od dawna: pisuary, Toi Toie, czy reklama na stroju sportowców. Jak się powiedziało A, może warto pójść za ciosem, i powiedzieć B...



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...