Przejdź do głównej zawartości

Śmieciowy skandal i CBA w wydziale "żony sponsora".


Ludzie odpowiedzialni za wielomilionowe budżety w swoich gminach, nie potrafili lub nie chcieli, upilnować podległego im biura. W efekcie, za ich nieudolność zapłacą wszyscy mieszkańcy w rachunkach za śmieci. Tymczasem, do Ratusza weszły w środę służby, i już wiadomo, że polowanie było udane...

...a pierwszą ofiarą będzie dawny protegowany ruchomiejskich liderek: Marty Bejnar-Bejnarowicz oraz Aliny Czyżewskiej. Co prawda, Krzysztof W. to zwykły „leszcz” bez ości i oleju, ale kilka złotych gdzieś popłynęło. Łatwo przewidzieć, że nie będzie to bez znaczenia dla temperatury powakacyjnej kampanii wyborczej, a także wiarygodności pewnego komitetu. Aż dziw bierze, że wszystko pod okiem deszczniańskiej „żony sponsora”, a on sam nosił cztery lata temu ruchomiejskie sztandary z napisem odnowy w gorzowskim Ratuszu.

To jednak nic, bo deszczniański bałagan w mieście nad Wartą, może pogrążyć także innych samorządowców, do dzisiaj ocenianych pozytywnie. Okazuje się bowiem, że nadzór nad jednostką odpowiedzialną za organizację wywozu śmieci to fikcja, ale też personalny skandal. Tak przynajmniej wynika z raportu Marcina Kazimierczaka, radnego i członka zgromadzenia Związku Celowego Gmin MG-6. Im dalej, tym nieprawidłowości rzucają się w oczy nawet ślepym.

Jego wnioski są jak głazy, a mimo tego, odpowiedzialni za stan rzeczy, nie tylko przechodzą nad tym do porządku dziennego, ale próbują sprawie ukręcić głowę. To postawa godna nie prezydenta i wójtów, ale podgorzowskiego dresiarza, który na pytanie: „Gdzie masz w tej sprawie głowę?”, odpowiada: „Jem niom”.

Najpierw fakty. Kilka dni temu zarząd MG-6 uzyskał absolutorium, a nie dalej jak w ubiegłym tygodniu, podległe mu biuro poinformowało o tym, że od stycznia 2018 roku, mieszkańcy Gorzowa i okolicznych gmin, za odbiór odpadów będą płacić więcej. „Zwiększenie opłat, to wynik przetargów, w ktorych oferowane kwoty przewyższały nasze kalkulacje” – ogłosiła dyrektor biura MG-6 Katarzyna Szczepańska, oczywiście z Deszczna.

W tym barszczu zatrutych i smierdzących grzybów jest więcej, a podwyżka, to po prostu ucieczka do przodu, bo zła passa śmieciowej telenoweli trwa w Gorzowie w najlepsze.

Brak prawidłowego zarządzania związkiem celowym doprowadził do sytuacji, że należności wymagalne, których nie ściagnieto od właścicieli nieruchomości, siegają dzisiaj kwoty blisko 11 milionów, co przy kwocie budżetu związku w wysokości 31 milionów, stanowi prawie 35 procent rocznego budżetu. W sprawozdaniach budżetowych wysokość należności była obniżana, bo kompensowano ją z nierozksięgowanymi nadpłatami, co pozwalało wykazywać zadłużenie na niższym poziomie. Sprawa się jednak „rypła”, i okazało się, że 4 lata jakiegokolwiek nadzoru nad MG-6 ze strony zarządu, a więc prezydenta Jacka Wójcickiego i wójtów okolicznych gmin: Krystyny Pławskiej, Anny Mołodciak, Józefa Ludniewskiego, Artura Terleckiego i Pawła Tymszana, skutkuje 11 milionami długów m.in. z 2013 roku, które mogą się za chwilę przedawnić.

Wszystko wygląda, jak upiorna karykatura zarządzania, a podróż po tej historii, należy rozpocząć od konstatacji, że gdyby tak funkcjonował zarząd jakiejkolwiek prywatnej firmy, nie miałaby ona szans na utrzymanie się na rynku, a jej władze kilka lat swojego życia spędziłyby w więzieniu.

Anatomia tej afery mieści się w krótkim stwierdzeniu: to jeszcze nie mafia, pewnie nigdy nią nie będzie, ale władzom MG-6 bliżej do standardów zarządzania w dawnych PGR-ach, niż w nowoczesnych organizacjach.

Wskazuje na to brak transparentności, i jeszcze dziwne powiązania personalne. Nadzór nad nieudolnym biurem, sprawuje zarząd związku, który skłąda się z prezydenta Wójcickiego i wójtów: Kłodawy, Santoka, Deszczna, Lubiszyna i Bogdańca. Nieporozumieniem jest fakt, że pieczę nad zarządem sprawuje 12 osobowe Zgromadzenie Związku, w którego składzie jest tych samych 6 członków tego zarządu. Inaczej mówiąc, zarząd sprawuje nadzór i kontrolę nad samym sobą.

Jeśli dodać do tego fakt, że członkiem zarządu i zgromadzenia jest wójt Deszczna Paweł Tymszan, a przewodniczącym Zgromadzenia Związku, podległy mu na co dzień z-ca wójta Tadeusz Koper, to aberracja widoczna jest jak na dłoni. Czy kogoś powinno dziwić, że za śmieci trzeba płacić coraz więcej, gdy podmiotem organizującym gospodarkę nimi, zarządzają patałachy ? Jesli więc w kasie MG-6 brakuje 11 milionów, a koszty odbioru odpadów idą w górę, powiedzmy sobie wprost: to jest konsekwencja nieudolności zarządu, który nie realizuje swoich ustawowych obowiązków z zakresu kontroli zarządczej, a efektem jest sięgnięcie do kieszeni mieszkańców, których prezydent i wójtowie potraktowali jak frajerów.

W tej sprawie chodzi też o coś bardziej istotnego, niż żenująca nieudolność prezydenta Wójcickiego i wójtów.

Komisja rewizyjna MG-6 rekomendowała skierowanie wniosku do prezesa Regionalnej Izby Obrachunkowej, o przeprowadzenie kontroli doraźnej, ale kontrolowane przez nich zgromadzenie, w którym mają większość, zablokowało ten wniosek.

Mamy więc do czynienia z postawą, którą najlepiej definiuje konstatacja „ręka rękę myje”, a odpowiedników podobnych zachowań, można szukać w neapolitańskiej mafii śmieciowej, i wśród kontrolowanych przez nią urzędników. Można tylko zadać pytanie: gdzie się podział interes publiczny i kto się boi kontroli przed jesiennymi wyborami ? Odpowiedź: boją się wszyscy, a frajerzy z miasta i gmin, i tak zapłacą.

I na koniec. Ten brak nadzoru kompromituje samorządowców, którzy z wyjątkiem Jacka Wójcickiego, cieszyli się dotąd opinią dobrych gospodarzy.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...