Problemem czołowych
lubuskich polityków jest to, że nie potrafią być naturalni w rozmowach ze
zwykłymi mieszkańcami. Stają na głowie, by zauważyli ich dziennikarze, a także
rozpoznawali wyborcy, ale mają problem z podstawową komunikacją.
![]() |
FOT.: powiatslubicki.pl |
Od lat nie potrafią też zaskoczyć, ani nic w sobie
zmienić. Często myślą, że są tak ważni, i zajmują się tak ważnymi problemami,
że odrobina luzu i dystansu do siebie, mogłaby pozbawić ich czegoś, czego i tak
w decydującej wiekszości, nie posiadają – charyzmy.
Czym jest charyzma? To przede wszystkim
umiejętność nawiązywania naturalnego i opartego na słowie, kontaktu z ludźmi.
Można ją posiadać od urodzenia, ale można też ją wykształcić u siebie. To
jednak wymaga inteligencji emocjonalnej i gotowości na zmiany, co dla lubuskich
polityków, jest dużym problemem. Ze świeczką szukać tu takich, którzy coś w
sobie zmienili, lub dokonali poważnych korekt tego, co robili źle.
A jednak, zaskoczenie przychodzi ze Słubic. Ekswojewoda
i maraszałek Marcin Jabłoński, a
dzisiaj skromny starosta słubicki, słynący dotychczas z powściągliwości wobec
nadmiernego luzu w trakcie wykonywania obowiązków publicznych, postanowił
zmienić wizerunek. Dotychczas pokazywał się przede wszystkim w eleganckich i
drogich garniturach, z perfekcyjnie dobranymi dodatkami. Opowiadał o kolekcji
ekskluzywnych piór wiecznych, a także słynął z zamiłowania do przedmiotów z
kategorii „Premium”. Polityk wyróżniał się także dystansem wobec ludzi których
nie znał.
Ostatnie kilkanaście miesięcy, to poważna
metamorfoza Jabłońskiego, który w mpolityce osiągnął już niemal wszystko, a
jednak wciąż potrafi zaskoczyć i zaintrygować.
„Pan Alik ma nowego pracownika? Zaraz, zaraz,
czy ja już pana gdzieś nie widziałam” – relacjonuje reakcje słubiczan, na
widok Jabłońskiego na „warzywniaku”, lokalny portal. „Być może” –odpowiadał tajemniczo sprzedawca, ubrany w zieloną
koszulkęz napisem „Marcin – uczę się”, po czym uprzejmie indagował: „Co podać? Bo jeśli truskawki, to polecam te
w kobiałkach. Puszczają mniej soku”.
Zdumieni byli goście zza Odry, którzy dowiadując
się, że sprzedawca to były wiceminister, wojewoda i marszałek, a dzisiaj
starosta, chętnie robili sobie z nim zdjęcia, a że Jabłoński jest z
wykształcenia germanistą, nie obyło się bez ciekawych pogawędek. Co ważne, to
nie był kilkuminutowy event na użytek mediów, taka prymitywna „ustawka”, ale poważne
przedsięwzięcie. Jabłoński miał pracować przez cały dzień, bo został „kupiony” za
2,5 tysiąca złotych na licytacji, a wszystko w ramach akcji charytatywnej na
rzecz Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowaczego.
„Na poczatku
miałem problem z dokładnym odmierzeniem odpowiedniej ilości” - mówił dla
portalu Słubice24.pl
Ale to nie jedyna sytuacja, w której niedostępny i
oficjalny Jabłoński, pokazuje swoje drugie oblicze, dotychczas zarezerwowane
tylko dla najbliższych. Okres sprawowania funkcji starosty, to czas w którym
opinia o nim uległa w wielu środowiskach zmianie o 180 stopni. Dotychczas
słynął z braku własnego zaplecza, i zachowywał się trochę jak generał
zarządzający z namiotu na wzgórzu, który zjeżdża na białym koniu w momencie
wygranej i z „wieńcem chwały” w dłoniach.
Dzisiaj jest z ludźmi, buduje pozycję i relacje
międzyludzkie, a to oznacza, że w wyborach do Sejmiku Wojewódzkiego, a później,
w trakcie układania nowego zarządu województwa, będzie „czarnym koniem”. Inna
sprawa, ze to określenie pasuje do osób, których sukces ma zaskoczyć, a widząc
zmiany jakich dokonuje Jabłoński, jego sukces zaskoczeniem nie będzie.
Z trudem szukać podobnych polityków w regionie.
Wyjątkiem może być marszałek Elżbieta Polak, widywana na wszystkich możliwych festynach i niemal w każdej stylizacji, albo starosta Małgorzata Domagała z Powiatu Gorzowskiego. Cała reszta, prezentuje tylko nudę, albo siląc się na zaskoczenie odbiorców - obciach i śmieszność.