Opinia, że jak samorządowcom
da się podwyżki, to nie będą dorabiać na boku, miała wielu zwolenników. Fakty
tego nie potwierdzają. Regionalni, powiatowi i miejscy „oligarchowie” są wśród
nas.
Do całości obrazu dodajmy, że gigantyczne podwyżki samorządowców były ze
wszech miar uzasadnione. Włodarze miast i gmin zarabiali skandalicznie mało;
członkowie zarządu województwa oraz starostowie, także nie byli rozpieszczani.
Wydawało się, że mieli ręce pełne roboty, ale nie szło to w parze z adekwatnym
wynagrodzeniem. Teraz zarabiają od kilkunastu do prawie dwudziestu tysięcy, ale
apetyt na pieniądze wcale im się nie wyłączył - hamulce zostały tam gdzie były,
a wielu z nich nadal dorabia w innych samorządach.
Regionalni i lokalni politycy sami dostarczają paliwa do walenia w siebie
jak w bęben. Ich chałtury w radach nadzorczych spółek podległych innym
samorządom, były kiedyś zrozumiałe, ale dziś budzą niesmak. Ot, prezydent
Gorzowa Jacek Wójcicki – przed podwyżkami dorabiał w radzie nadzorczej Poznańskich
Inwestycji Miejskich. Kilka tygodni temu objął kolejną radę nadzorczą, tym
razem w Tauronie na Śląsku. Można zazdrościć, ale jeszcze bardziej podziwiać za
tak duże rezerwuary czasu. Okazuje się, że politykom nigdy nie jest mało, a
ustawowe podwyżki niczego nie zmieniły.
Zielone światło do dorabiania poza bardzo wysoką pensją mają wciąż
wicemarszałkowie Marcin Jabłoński i Łukasz Porycki; pierwszy w gorzowskim PWiK,
a drugi odkrył w sobie telent i miłość do nadwarciańskiej komunikacji – dalej
cieszy się dobrze płatną posadę w radzie nadzorczej MZK. Na tym ból głowy się
nie kończy, niedwano wyszło publicznie na jaw, że obrotny wicemarszałek
Jabłoński radził sobie i bez podwyżek - w latach 2019-21 z tytułu bliżej nie
określonych powodów, otrzymał w Urzędzie Marszałkowskim 216 tysięcy złotych
dodatku specjalnego ekstra. Przypomnijmy – to był m.in. czas pandemii, gdy
zawalił bony wsparcia dla przedsiębiorców, a następnie wyjechał na urlop.
Ostrożnie na paluszkach drepta na rady nadzorcze również starosta gorzowska
Magdalena Pędziwiatr; znalazła wygodne i dobrze wyceniane miejsce w MZK. Ani
ona, ani ktokolwiek inny wymieniony w felietonie, nie łamie prawa. Owszem, dziś
trochę zarobią, ale w wyborach liczy się inna waluta – zaufanie. Tymczasem,
nasza „elita” polityczna - poza jednostkami, które policzyć można na palcach
jednej ręki, to ludzie na dorobku. Inaczej jest po kilku latach sprawowania
funkcji; obrastają w tłuszcz i powołują się na doświadczenie: przecież tyle we
mnie inwestowano, że szkoda się mnie pozbyć. I tak do emerytury; im bliżej tym
jest gorzej.
Dziwić się, że społeczeństwo nie ufa politykom? Skoro jedynym rezultatem
podwyżek dla samorządowców była kolejna rada nadzorcza dla prezydenta Gorzowa,
to nie dziwmy się głosom zawodu. Wiara w bezinteresowną służbę publiczną, to
płacenie za marzenia. Są zepsuci, zdemoralizowani i pazerni. Podwyżki
wynagrodzeń miały odmienić sytuację w której słabo opłacany prezydent, członek
zarządu województwa lub starosta, będą szukać zarobku na boku. Nic takiego się
nie stało – im wciąż jest mało.
Chcę mierzyć rzeczy odpowiednią miarą: w radach nadzorczych gorzowskich
spółek są wiceprezydenci. I bardzo dobrze, mają prawo oraz papiery do nadzoru.
To nie są synekury, jak to ma miejsce w spółkach podległych Urzędowi
Marszałkowskiemu. Członkowie miejskich rad nadzorczych nie mylą szwajcarskiej
firmy SWATCH z analizą SWOT, przychodu z dochodem, a bilonu z bilansem. Tak to
już jest, że możliwości zmieniają polityków samorządowych. Nie wszyscy nadają
się na prezesów firm, większość z nich zadowoli się dietą w radzie nadzorczej.
Ustawa zwiększająca wynagrodzenia oraz diety nic w tym względzie nie zmieniła.
Niestety, ale przywiązanie do stosunkowo łatwych i dużych pieniędzy, a także
dodatkowych przywilejów, miewa charakter obsesyjny.