Przejdź do głównej zawartości

Pani Marszałek, proszę nie odzierać nas z marzeń o obwodnicy!

Marszałkowscy urzędnicy nigdy Gorzowowi nie odmawiają. Dają nam dużo mniej niż trzeba, a i to nie zawsze na to, co mogłoby być rozwojową przewagą. Dziś już jest jasne, że marszałek Polak nie możemy traktować jako sojusznika, ale kogoś, kto sypie miastu piach w szprychy koła rozwoju.


          Postawmy sprawę jasno – zarząd województwa obchodzi się z Gorzowem jak z uciążliwym petentem, a nie partnerem. Blokowanie rozwojowych aspiracji Gorzowa było w ostatnich dniach jednym z wiodących tematów toczonych nad Wartą dyskusji. W centrum uwagi stanęła północna obwodnica miasta. Chodzi o to, aby jej budowa miała swoje odzwierciedlenie w wojewódzkim planie transportowym. Nie chce tego marszałek Elżbieta Polak i podległe jej służby – fortel polega na tym, że dokument przygotowuje zewnętrzna firma.

       Dlaczego to takie ważne? To proste i łatwe do zobrazowania – gdyby nie było planu transportowego dla Gorzowa, nie byłoby przebudowy szlaków tramwajowych i zakupu nowego taboru. Haczyk polega na tym, że jeśli północnej obwodnycy Gorzowa w planie transportowym nie będzie, to nie będzie też na nią pieniędzy. 

           Nie od dziś wiadomo, że w kadym dokumencie, który ma znaczenie dla przyszłego rozwoju, zapisy na temat południa województwa są precyzyjne i nie pozostawiają wątpliwości. Inaczej w przypadku Północy - tu zapisy są zawsze rozmyte, ogólne lub rezerwowe, albo dokument przygotowywany jest przez podmioty zewnętrzne. To taka zabawa w kotka i myszę.

              Interesy Gorzowa są osierocone; radni wojewódzcy mają oczy szeroko zamknięte na wszystko. W tej sprawie są, ale jakby ich nie było. Zresztą nie tylko w tej sprawie. Ich zasługi dla miasta są głęboko zakonspirowane. Zazwyczaj wiją się jak węże, a rzecznikiem oraz ikoną „imposibilizmu” stał się radny Mirosław Marcinkiewicz, którego przepis na istnienie jest zdumiewająco prosty: nigdy nic nie wie – gdy sprawa jest beznadziejna, albo postuluje wstrzemięźliwość w opiniach – gdy wie, że mógłby coś zrobić, lecz nie spodoba się to marszałek Polak i jej totunfackim. Atutem polityków z Zielonej Góry jest działanie, tych z Północy – bierne obserwowanie. Przy wiszącej na włosku koalicji mogliby wywalczyć wszystko, ale nie walczą o nic.

        Miniaturową ilustracją traktowania Gorzowa przez władze województwa była wypowiedz wicemarszałka Jabłońskiego na temat zgłoszonych przez miasto propozycji do programu Kolej Plus. Wcześniej były dyskusje o porcie multimodalnym, a niemal każdego dni zmagamy się z problemami transportu kolejowego na liniach już istniejących. Tak się już złożyło, że dla marszałek Polak definicja zrównoważonego rozwoju zmienia swoje znaczenie, gdy rzecz dotyczy Gorzowa; sprawy zdrowotne i senioralne tak, ale nie próbujcie wybijać się na niezależność w kwestiach infrastruktury oraz gospodarczego rozwoju. Dziwne, zważywszy na fakt, że to z północnej części regionu, a nie południowej z Zieloną Górą włącznie, płynie do budżetu województwa dużo więcej podatków od osób prawnych, które są kluczowym dochodem województwa.

         Teraz na tapecie jest północna obwodnica Gorzowa. Nic nie wiadomo o tym, aby reakcje gorzowskich reprezentantów w sejmiku napełnione były świętym gniewem. Nerwem tej logiki jest myślenie w kategoriach: Tisze budiesz, dalsze jediesz – masz dalej posadę, obietnicę miejsca na liscie wyborczej lub prawo do zdjęcia z przecięcia wstęgi w obecności kogoś ważnego. Palą się więc do wspierania władz miasta w Urzędzie Marszałkowskim, ale nie chcą się zbytnio zaciągać. Zasłoną dymną jest dla nich szpital – przecież tam dzieją się takie wielkie inwestycje! Jakby zapomnięli, że nikt nie marzy o hospitalizacji. Wszyscy marzymy o rozwoju miasta i subregionu, ale jesteśmy nad Wartą z tych marzeń ogołacani.

           Takie ekscesy władz województwa, jak ten z północną obwodnicą Gorzowa, powinny zmusić nieliczne nadwarciańskie „elity” do przemyślenia na nowo roli Gorzowa w jednym w województwie. Obawiam się jednak, że nie jest to możliwe z obceną reprezentacją miasta w Sejmiku Województwa Lubuskiego. Każdy z nich od kogoś i w jakimś sensie zależy, a to nie służy myśleniu o przyszłości – innej niż swój własny tyłek. Groteskowi radni wojewódzcy są kapłanami naszej niemożności – fakt, nie przeszkadzają, ale nie pomagają wcale. Powinni zapaść się ze wstydu pod ziemię, bo Gorzów stać na więcej. Mamy marzenia i jak kania dżdżu potrzebujemy reprezentantów, a nie figurantów.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...