Przejdź do głównej zawartości

Dreczka, Szenwald, Trebowicz i Borek. Na kogo postawi marszałek ? Na "Tarzanów" czy "Panów Cogito"...

Eksperyment, jaki chcą gorzowskiej bibliotece zafundować politycy, może się kulturze nad Wartą odbić czkawką. Ten zestaw kandydatów, to jak konfrontacja Disneyowskich „Tarzanów”  i Herbertowskich „Panów Cogito”. Ci pierwsi, bez tego literacko-filmowego nadęcia, to po prostu ucywilizowane odmiany Nikosiów Dyzmow, a ci drudzy, to postacie nad Wartą mocno zagubione, bo miłujące refleksję i to co niematerialne.

FOT.: WiMBP

         Przyjęło się uważać, że skoro instytucja podlega politykowi określonej partii, lub z jej ramienia odpowiada on za kulturę w regionie, to jej prominentni działacze, powinni mieć wpływ na wybór kandydata. Kiedy więc, po latach naznaczonej sukcesami pracy w Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej, z funkcji dyrektora odszedł Edward Jaworski, w eter poszła wieść o konkursie.

     Wiadomo, w mieście nad Wartą, wszystkim dogodzić się nie da, lecz zbytnio upolityczniając ów proces wyboru następcy Jaworskiego, lub po prostu wybierając kandydata formatu szefa sali wiejskiej, a nie najważniejszej instytucji w mieście, z łatwościa uda się wszystkich zdenerwować.

To zależy, czy marszałek Elżbiecie Polak, bliżej będzie do klasy, wysokiego poziomu oraz ponadprzeciętnej kultury Janusza Dreczki oraz Sławomira Szenwalda, czy raczej cwaniaków, chcących wykorzystać relacje polityczne. Gdyby mądrzy, utaletnowani oraz z autorytetem, przegrywali w konkursach na stanowiska w kulturze, z cwaniakami, to najlepsza droga do tego, by kultury w instytucjach kultury zabrakło.

W polityczne zakamarki, jeszcze przed konkuresem, zakradły się więc kandydatury ekskierownika Wydziału Zamiejscowego Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego Roberta Trebowicza, a także dziennikarza regionalnej gazety Zbigniewa Borka. Obaj liczą na protekcję: pierwszy – senatora Władysława Komarnickiego, a drugi wicemarszałka odpowiedzialnego za kulturę Romualda Gawlika.

Kandydatura Borka nie jest przypadkowa, bo z wicemarszałkiem Gawlikiem znają się ze Strzelec Krajeńskich. Sporo sobie zawdzięczają, ale Gorzów i gorzowian stać na to, by o jego instytucjach nie decydował „Nikt”, a więc wicemarszałek Gawlik. Sam kandydat i jego twórczość, przez niektórych określana „borkoizmami”, świadczą o tym, że potrafi jako tako pisać, lecz nie ma twardych dowodów na to, że również czytać, a tym bardziej, posiada predyspozycje do zarządzania tak dużym i poważnym zespołem ludzkim, jak Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna. Publiczne wpisy ekswspółpracowników z okresu jego szefowania oddziałowi „Gazety Lubuskiej”, zdają się temu przeczyć.

Nie mniej skomplikowana jest kandydatura Trebowicza. To człowiek kompetentny i solidny, typ urzędnika i propaństwowca, ale nie kogoś, kto mógłby coś wykreować lub zmotywować do tego innych. Biblioteka, to setka mądrych i ambitnych ludzi, i tysiące tych, którzy przychodzą tam, bo ambicje mają, a nie miejsce dla ludzi szukających wsparcia, bo nie mają na siebie pomysłu bez politycznych pleców.

Czy naprawdę nie można na czele WiMBP postawić kogoś formatu E. Jaworskiego, Jana Tomaszewicza, Zbigniewa Sejwy czy Bogusława Dziekańskiego ?

Jest jeszcze w mieście kilka osób, które w roli dyrektora WiMBP nie tylko potrafiłyby się znaleźć, kontynuując dzieło eksdyrektora, ale swoim autorytetem i doświadczeniem, więcej by do tej instytucji wnieśli, niż od niej otrzymali – głównie w formie pensji lub synekury. Janusz Dreczka partyjnych „pleców” nie ma, ale posiada dorobek i autorytet, niezbędną wiedzę oraz umiejętności. Podobnie Sławomir Szenwald, naukowiec i osoba wrażliwa na kulturę – jego atutem jest wsparcie poseł Krystyny Sibińskiej. Wybór wydaje się oczywisty, nie spośród „Tarzanów”, ale „Panów Cogitów”...


Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...