Nie ma w gorzowskiej polityce osób, które istotnie mogłyby zagrozić
Wójcickiemu w reelekcji, a liderzy partii doskonale zdają sobie z tego sprawę.
Tym samym, coraz bardziej dojrzewa nad Wartą pomysł, by w najbliższych wyborach
zastosować wariant „bomby atomowej”.
Dla senatora Komarnickiego, prezydentura byłaby pięknym zwieńczeniem kariery, a dla miasta wyzwoleniem
z niemocy i filozofii „w sam raz”.
FOT.: TV TELETOP |
W polityce
plotki, słowa i domysły, zawsze wyprzedzają fakty, a cierpliwość senatora Władysława Komarnickiego, i tak była
duża, bo od pierwszego dnia prezydentury Jacka
Wójcickiego, głównie go komplementował, dając mu spory kredyt zaufania. Może
nie sprawdził jego „zdolności kredytowej”, albo dał się zwieść pozorom, bo dziś
zrozumiał, że psu któremu nałożyło się koronę, nie da się nałożyc obroży, a z podwórka
pogonić go mogą jedyni ci, którzy uczynili to pierwsze: on sam, liderzy partii
oraz działacze stowarzyszenia Ludzie dla Miasta. Przy czym sam Komarnicki, to
prawdziwe „Wunderwaffe”, którego prezydent Wójcicki, nie tylko się obawia, ale
nie będzie też miał odwagi odwinąć mu się czernym PR-em.
„Coraz częściej zaczynają moją żonę zaczepiać
za rękaw z pytaniem, czy się zdecyduję. Gdybym był młodszy, a przecież miasto jest
piękne, to wiem co trzeba zrobić, bo czuję je. Szlag mnie trafia, jak idzie
wszystko odwrotnie. Denerwuję się, bo Zielona Góra nam odjechała przez ostatnie
osiem lat znacząco. Kolejny rok dyskutujemy o hali sportowej, a na Południu
podjęli decyzję już o drugiej hali. Jak to słyszę, co coś mi się otwiera w
kieszeni, że w mieście jest taki marazm” – powiedział 3 stycznia w Radiu
Zachód, indagowany przez red. Andrzeja
Pierzchałę o to, czy w pogłoskach o jego kandydaturze, jest coś na rzeczy.
W najbliższych
tygodniach, mieszkańcy Gorzowa będą świadkami poważnej korekty medialnej i
politycznej, coś w duchu: „Władku, Gorzów
zbaw!”. Jeszcze trzy lata temu, taka teza byłaby czymś z gatunku kabaretu –
bo Komarnicki był w sprawach miasta aktywny, ale nie fokusował się na objęcie
stanowisk w samorządzie – a dziś, to po prostu konieczność.
Być może ego
Komarnickiego podróżuje po innej trajektorii, niż gusta ludzi skromnych, ale na
chwilę obecną, nie ma na politycznym rynku nikogo, kto „wykolejone” szanse Gorzowa na szybki rozwój, mógłby sprowadzić na
właściwe tory. Od lat jest najbardziej rozpoznawalnym celebrytą, posiada
doświadczenie w zarządzaniu zespołami ludzkimi, a co najważniejsze – posiada odpowiednie
kompetencje, autorytet i pozycję. Dla niego samego, prezydentura to piękne zwieńczenie
kariery, i samospełnienie się, a miasto może na tym tylko zyskać – za Komarnickim
przyjdą do Ratusza ludzie kompetentni i znajacy się na inwestycjach.
Mimo
kontrowersyjności takiego scenariusza, ma on coraz więcej zwolenników. Co
istotne, są to poważni ludzie z dorobkiem, których poglądy są bardzo różne – od
lewicy, przez liberalną Nowoczesną i nijaką Platformę Obywatelską, a na
działaczach gospodarczych związanych z PiS-em, kończąc. Nieoficjalnie wiadomo,
że deklaracja lidera SLD Bogusława
Wontora, że: „Jacek Wójcicki to
doskonały prezydent, któremu trzeba dać szansę, bo jest coraz bardziej
dynamiczny”, a klub „Gorzów Plus to klub SLD”, mocno rozśwścieczyła
eksprezydenta Tadeusza Jędrzejczaka.
Również on był sondowany, i wsparcia kandydatury Komarnickiego nie wyklucza.
Sprawy
nie bagatelizują także działacze niepartyjni, mając świadomość, że jeśli nie
uda się zmienić tyłka na prezydenckim fotelu, ich postulaty zostana tylko na
sztandarach, a sztandary znajdą swoje miejsce w pojemnikach na śmieci,
zarządzanych zresztą przez kolejną koleżankę Wójcickiego z Deszczna. Ludzie
życzący miastu dobrze, bez względu na dawne doświadczenia z Komarnickim i
wieloma innymi, powinni stanąć do wyborów obok obecnego senatora.
On sam
również powinien spuścić trochę powietrza, przeprosić się tymi o których
zapomniał, i ratować miasto przed pięcioma latami smuty i bałaganu. Ludzie z jego dorobkiem, nie powinni się obrażać o jedno lub dwa słowa, wypowiedziane przy jednym czy drugim premierze...
Start Komarnickiego, to również zła wiadomość dla PiS-u, który przeciwstawić mu może tylko minister Elżbietę Rafalską, co nie jest wykluczone, choć i jej atuty są wątpliwe: żadne z obiecanych pieniędzy na drogi jeszcze do Gorzowa nie dotarły, a zapis w budżecie na Akademię Gorzowską, to żadna łaska - raczej cena za promowanie się kosztem mieszkańców. Nie inaczej ze środkami na akceleratory do Ośrodka Radioterapii, które wcześniej od Rafalskiej, zaoferowała w budżecie województwa marszałek Elżbieta Polak.