Przejdź do głównej zawartości

Nikt nie zachodzi w ciążę po to, aby dokonać aborcji

Gorzowscy uczestnicy „Czarnego Protestu” kontynuują dobrą tradycję gorzowskich ruchów oporu przeciw opresyjnej władzy. W szybkim nurcie zawłaszczania przez „dobrą zmianę” kolejnych obszarów swobód obywatelskich, potrzebne są silne tamy, którymi w mieście nad Wartą są odważne kobiety, ale też gorzowscy sędziowie. Politycy opozycyjnych partii, mają coraz mniej czasu, aby przekonać resztki swoich zwolenników, że są do czegokolwiek potrzebni.

FOT.: Krystyna Zwolska

Na pytanie, co obecnie wyprawia PiS z kobietami, odpowiedź jest jedna: cynizm PiS-u względem nich jest dojmujący, choć wiele osób jeszcze tego nie odczuwa. Procedowana w sejmowej komisji ustawa, regulująca kwestię aborcji, mocno reglamentuje umiar i oszczędnie dysponuje empatią, ale nikt chyba nie oczekiwał, że będzie inaczej. Innego zachowania oczekiwano od opozycji, w tym od lubuskiego posła Nowoczesnej Pawła Pudłowskiego.

Opozycja nie popisała się, ale szkoda się nad nimi znęcąć. My musimy protestować, by nie pozbawiono nas praw do stanowienia o sobie” – mówiła prowadząca dzisiejszy „Czarny Protest” Monika Twarogal ze Stowarzyszenia Obywatele GW 66-400, a więc dawnego Komitetu Obrony demokracji. Podczas zgromadzenia, jak mantrę powtarzano, że nie chodzi o prawo do aborcji „na życzenie”, lecz prawo do tego, by kobiety mogły podejmować decyzje samodzielnie, szczególnie wtedy, gdy istnieje ryzyko, iż dziecko urodzi się niepełnosprawne. „Modlący się do krzyża, chcą nałożyć ten krzyż na plecy kobietom i urodzonym niepełnosprawnym dzieciom, by przez całe życie cierpieli” – mówił jeden z mówców, apelujac, aby nie dać sobie wmówić, że uczestnicy „Czarnych Protestów”, to zwolennicy aborcji. „Nikt nie zachodzi w ciążę po to, aby dokonać aborcji” – dodał.

Dobrze, że takie słowa padły. Więcej, sporo było nawiązań do nauki Kościoła i kwestii sumienia. W eter poszła bowiem narracja PiS-u, że „Czarne Protesty”, to zgromadzenia „aborcjonistek”, choć większość uczestników to doświadczone matki i babcie, ludzie praktykujący katolicyzm oraz szanujący tradycje.

Przy całej sympatii do środowisk lewicowych, które wnoszą do dyskusji o prawach kobiet, wiele konstruktywnego fermentu intelektualnego, sprawie nie służy antyklerykalizm oraz zbyt przejaskrawiona kwestia aborcji.

Stawianie sprawy w tych obszarach w sposób zerojedynkowy, powoduje, iż wiele kobiet wierzących i praktykujących, nie chce się identyfikować z tymi, którzy aborcję chcieliby postawić – lub tak rozumiana jest ich narracja – na równi z antykoncepcją. Trzeba sobie zdać sprawę, że publicystyczne figury i feministyczne postulaty, są mile widziane w dużych miastach, tam też łatwiej o anonimowość, ale znacznie trudniej jest się wielu kobietom utożsamiać z nimi w Gorzowie, Zielonej Górze czy w jeszcze mniejszych miejscowościach.


Można się z tym zgadzać, lub nie, ale w Polsce nie da się niczego zbudować na prowincji, walcząc z Kościołem i głosząc hasła, które są nośne w dużych miastach. Pamiętajmy dlaczego wygrała „dobra zmiana” – bo jej przedstawiciele mówli językiem zwykłych ludzi, a nie wielkomiejskich elit.


Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...