Przejdź do głównej zawartości

ZIELONA KRAINA, ALE JESZCZE BEZ NOWYCH TECHNOLOGII

Wśród polityków, słowa zawsze wyprzedzają czyny, ale na spotkaniach przedsiębiorców jest inaczej – oni mówią o tym co zrobili i mniej obiecują. Prawda ekranu i politycznych przekazów, nijak się tam ma do tej, którą z autopsji formułują ludzie biznesu i nauki. Tak samo było podczas Gospodarczej Inauguracji Roku w Międzyrzeczu, która zgromadziła blisko trzy setki lubuskich przedsiębiorców, polityków oraz liderów opinii.

FOT.: Lubuskie.pl

Rzut oka na spotkanie wskazuje, że to przede wszystkim okazja do towarzyskich rozmów, bo też izby gospodarcze – nawet tak wpływowe oraz zasłużone jak Zachodnio-Przemyslowa Izba Gospodarcza – mają w Polsce niestety mniejsze znaczenie, niż mieć powinny. 

Rządzący nie chcą silnych i obligatoryjnych dla przedsiębiorców samorządów gospodarczych, bo bylibyśmy zbyt silnym głosem” – stwierdził, zresztą nie bez racji, były marszałek Lubuskiego Sejmiku Gospodarczego, a obecnie senator RP Władysław Komarnicki.


JAK CI WŁADZA PiS STAWIA ZARZUTY KARNE...

Sama impreza była więc przede wszystkim okazją do spotkania. Nie zabrakło więc aktorów politycznego teatru, których dawno nie widziano.

Co jak co, ale wicewojewoda to nam się udał” – takie słowa w ustach eksmarszałka, ekswojewody i wcieministra, a dziś starosty słubickiego Marcina Jabłońskiego, bezpośrednio i wprost do PiS-owskiego wicewojewody Roberta Palucha, to już towarzyskie coś, a na pewno – dla mniej rozgarnietego od swojego zastępcy Władysława Dajczaka -  przynajmniej powód do podejrzeń. Nie mniej zjawiskowa, a może nawet – wyjątkowa, była długa rozmowa ekssenator i wojewody Heleny Hatki z senatorem Komarnickim. To jednak drobiazg wobec innej sytuacji, gdy samorządowiec z rządowym doświadczeniem, zwrócił się do burmistrza jednej z gmin: „Masz już zarzuty ?”, na co ten odpowiedział: „Jeszcze nie, ale podobno mam dostać”. Inny skonstatował: „Lepiej żebyś dostał, bo dziś miarą rzetelności jest jakość otrzymanych zarzutów od tej władzy”.

Myliłby się ten, kto myśli iż Gospodarcza Inauguracja Roku, to jedynie festiwal lansu oraz towarzyskie pogawędki. To przede wszystkim krótka pauza w codziennej aktywności, by na chwilę zastanowić się nad tym, nad czym politycy dumają jedynie w teorii, a przedsiębiorcy w praktyce.


ZIELONA KRAINA, ALE JESZCZE BEZ NOWYCH TECHNOLOGII

Innowacje miały być w działaniu wszelkich władz w Lubuskiem okrętem flagowym rozwoju gospodarczego, a są co najwyżej łajbą, choć nie brakuje jednostek podnoszących żagle – raczej bez wsparcia polityków. Między innymi temu, poświęcona była debata z udziałem ludzi biznesu i polityków.

Albo biznes próbuje się nowej władzy podlizać, albo marszałkowskie przekazy podróżują po całkiem innej trajektorii, niż prawda.  

Jesteśmy <zieloną krainą>, a w kwestii nowych technologii, wcale nie jesteśmy na początku tej drogi” – rozpoczął swoje wystąpienie Maciej Nowicki z Urzędu Marszałkowskiego, odpowiadając na prowokacyjne pytanie prowadzącego panel red. Marcina Sasina: czy Lubuskie jest zieloną krainą nowych technologii ? Nikogo raczej nie przekonał, a po kilkuminutowym wywodzie, sam skonstatował: „Specyfiką regionu jest przemysł, który został w ostatnich latach trochę zaniedbany, ale my w regionie mówiliśmy o nim od dawna”.

W tym kontekście, najbardziej lapidarnie brzmiały słowa senatora Komarnickiego. „Dajmy sobie spokój z tą <zieloną krainą>, bo ja jestem pragmatykiem i wiem, jak trudno szuka się kapitału. Banki nas kochają, ale tylko wtedy, gdy mamy pieniądze. Szkoda, że nie wtedy, gdy chcemy wdrażać nowe technologie” – mocno wyartykułował, słusznie zauważając, że gdy w innych i mniejszych regionach, współpraca biznesu i nauki nabiera konkretnych kształtów, w Lubuskiem głównie się o tym mówi. „Współpraca z naukowcami jest konieczna, bo inaczej zostanie nam tylko ta <zielona kraina> ale bez technologii” – dodał nestor lubuskich przedsiębiorców.


KOPALNIA W BRODACH I GUBINIE ? WEŹMIEMY NIEMCÓW SIŁĄ...

A wkoło jest wesoło. W kontekście mówców poważnych, wystąpienie wiceministra żeglugi śródlądowej Jerzego Materny, rozpatrywać należy tak samo poważnie, jak reprezentowany przez niego resort. Generalnie, bardziej w kategoriach satyrycznych, niż politycznych, a tym bardziej gospodarczych. Postać węgierskiego premiera Victora Orbana wymieniał częściej, niż pacjenci szpitali psychiatrycznych Napoleona. 

Roztaczał przy tym futurystyczne wizje rozwoju Polski we współpracy z Węgrami, zrzucił winę na Niemców za niemożność eksploatowania lubuskich złóż węgla brunatnego w Brodach i Gubinie, a następnie zaprezentował pomysł i rozwiązanie: „Dzięki temu, że szykujemy reparacje, będziemy mieli argumenty i roszczenia względem Niemców”. Gdyby miał dostęp do atomowego guzika, na pewno by go użył, ot choćby po to, aby na słuchaczach zrobić wrażenie.

Sytuację próbował ratować jego partyjny kolega, a na co dzień prezes Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy ekonomicznej Krzysztof Kielec. „Rozumiem, że mogę wrócić do wątku głównego?” – pytał prowadzącego debatę, na co wszyscy odetchnęli z ulgą, bo sytuacja tylko o włos dzieliła ministra Maternę od wypowiedzenia Niemcom wojny, a przynajmniej zabronienia żeglugi po Odrze i Nysie Łużyckiej.


DRENUJE NAS WIELKOPOLSKA, SZCZECIN I WROCŁAW

Prezes Kielec mówił już z sensem i na poważnie. Nie bez racji, bo w morzu lubuskiej gospodarki pływa sporo dużych jednostek o charakterze międzynarodowym, i warunki do żeglugi posiadają tu wyśmienite, ale rodzime okręty i mniejsze łajby, tak łatwo już nie mają. Owszem, jeszcze nie toną, lecz sporo w nich dziur do załatania, lub po prostu – nie nadążają za nurtem. „W Lubuskiem ciężko jest dostrzec pozytywne zmiany rozwoju. Jesteśmy drenowani przez ośrodki dookoła z Wrocławia, Poznania i Szczecina, a to dlatego, że nie ma tu rozwiniętego sektora usług dla biznesu i jest w tym względzie sporo zaniedbań” – mówił prezes K-SSSE, wskazując na istotne zaniedbania.


KOROLEWICZ: UCZCIWIE STANĄĆ W PRAWDZIE

Trzy pozornie oczywiste składniki: uczciwa diagnoza sytuacji, posiadanie istotnych atutów i przewagi konkurencyjnej oraz rzetelna strategia oparta na faktach - w Lubuskiem nie chodzą w parze, a jeszcze rzadziej śpiwają w tercecie. Możne je oczywiście mnożyć w nieskończoność, zwłaszcza o hasła pięknie wyglądające na multimedialnych prezentacjach: synergia, zaangażowanie, mocne strony i tym podobne, ale to zawsze owoce tego samego drzewa: diagnoza, atuty i strategia.

 „Cierpimy w regionie na lęk przed zdiagnozowaniem problemów i ustaleniem prawdziwego lekarstwa” – mówił twórca Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, a dzisiaj prezes ZIPH Jerzy Korolewicz, zwracając uwagę na fakt, że wszystkie dotychczasowe strategie rozwoju regionu, koncentrowały się na rozwijaniu wszystkiego, ale nie dotykały sedna sprawy. „Popierając wszystko, nie popiera się niczego” – dodał Korolewicz, wskazując, iż dla Lubuskiego najodpowiedniejszym byłoby skonsumowanie renty w postaci autostrady A2 oraz drogi ekspresowej S-3. „W rankingach dobrze pozycjonujemy się jako region eksportu, a to mogłoby pociagnąć również logistykę” – zauważył przedsiębiorca.

          Tu pełna zgoda z innym mówcą, który wśród lubuskich polityków na gospodarce zna się jak mało kto, wicewojewodą Robertem Paluchem. Zwrócił on uwagę, że region zajmuje czołową pozycję w obszarze firm transportowych, i ten element należy wykorzystać. „Owszem, szkolnictwo wyższe i współpraca z uczelniami są ważne, ale pracodawcy potrzebują fachowców i to nie zawsze po studiach. Nikt nie mówi, że każdy musi w Polsce skończyć studia” – argumentował wicewojewoda.


CO BY BYŁO GDYBY NIE TA IZBA ? NIC ...

Choć  siła izb gospodarczych w Polsce nie należy do największych, bo ich rola ogranicza się często głownie do obszarów towarzysko-szkoleniowych, rola Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej ma charakter szczególny. Spora to zasługa prezesa Korolewicza i dyrektora Stanisława Owczarka.

Impreza w Międzyrzeczu miała formę, treść i godnych uczestników, podczas gdy prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki na piątkową imprezę w Teatrze im. Juliusza Osterwy pt. „Promocja gospodarcza Gorzowa i okolicznych gmin”, musiał na siłę i na prędce – by na sali nie było „prześwitów” - zwoływać nawet urzędników. Tam góra urodziła mysz  za bagatela ponad trzy miliony złotych na cały projekt, a w Międzyrzeczu byli ludzie, którzy co dzień zdobywają gospodarcze szczyty – mniejsze i większe – bez udawania i lansu.

Ta sytuacja pokazuje w pigułce, jak urzędnicy wydają pieniądze na rzeczy, których nie rozumieją – sprawy gospodarcze. Po spotkaniu międzyrzeckim są poważne wnioski, po spotkaniu gorzowskim, fajne filmiki z udziałem prezydenta Wójcickiego...


Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...