Przejdź do głównej zawartości

Starosta Domagała: Powiat Gorzowski jeszcze nie powiedział ostatniego słowa...

Złe plotki o Powiecie Gorzowskim rozgłaszają ludzie, którzy przyczynili się do jego kłopotów. Ze zdziwieniem przeczytałam w sprawozdaniu byłej senator Hatki, że rozwiązała sprawę długu. Były starosta Kruczkowski sprawami zobowiązań powiatu przestał się interesować, z momentem opuszczenia stanowiska. Liczymy na zrozumienie i pomoc minister Rafalskiej oraz wojewody Dajczaka. Damy radę

Rozmowa z MAŁGORZATĄ DOMAGAŁĄ, starostą Powiatu Gorzowskiego.

Fot.: powiatgorzowski.pl

Nad Wartą: Pani osoba, choć bardzo ważna w północnej części regionu, a także zarząd powiatu i radni, jesteście jakby z boku wydarzeń politycznych. Dobrze to, czy źle?

Małgorzata Domagała: W pełni świadomie skoncentrowaliśmy się na sprawach powiatu, bo poprzedni starosta nie zostawił go w stanie kwitnącym...

N.W.: ...grubo na dzień dobry.

M.D.: Przede wszystkim zgodnie z prawdą. Źle wyglądały nie tylko finanse, ale również sprawy społeczne i polityczne. Choćby to, że coraz silniejsze stawały się głosy za likwidacją powiatu w takiej formule. Najgłośniej to było słychać w Kostrzynie. Dzisiaj to jest już nieaktualne. Powiat jest zintegrowany, bo zaczęliśmy słuchać mieszkańców i rozwiązywać ich problemy. A nie udawać, że je rozwiązujemy.


MY TU PRACUJEMY

N.W.: Czyli jest milutko.  Zresztą, układ sali sesyjnej Rady Powiatu mógłby wskazywać, że na tym poziomie samorządu panuje atmosfera wręcz familiarna: wszyscy blisko siebie – trudniej pyskować. Tak jest rzeczywiście?

M.D.: Widocznie jesteśmy wszyscy na tyle dojrzali, by rozumieć, że z pyskowania niewiele wynika. Robienie wrzawy wokół siebie przynosi tylko efekt wizerunkowy, nie zawsze zresztą pożądany. Radni są za mądrzy, by tą metodą wykazywać swoją skuteczność w działaniu. System naszej pracy polega na tym, że radni zażarcie o sprawy walczą na merytorycznych komisjach do tego czasu, aż wypracują kompromis. Na sesjach powiatu mają już uzgodniony projekt. Ten system jest o wiele bardziej skuteczny, nie wywołuje niechęci i sporów. 

N.W.: To inaczej - polityka na tym poziomie jest, czy jej nie ma? Przy okazji dyskusji o wymianie wicestarosty Cyganiaka na wicestarostę Szewczyk, na sesji pojawił się nawet szef lubuskiej PO Waldemar Sługocki i senator Komarnicki. Niektórzy uznali, że przyjechali przypilnować.

M.D.: Dzisiaj wszystko jest polityką. W powiecie też ścierają się różne interesy. Mamy siedem gmin, każdy chce walczyć o własną. Radni mają własne poglądy polityczne, należą do partii i komitetów, które stawiają im wymagania. Tego nie da się uniknąć. Z tym większym uznaniem myślę o naszych radnych, którzy potrafią wypracować kompromis. A o motywację do wizyty na sesji, gdzie nastąpiła zmiana wicestarosty, trzeba by spytać senatorów Sługockiego i Komarnickiego. Ja to traktuję jako przejaw docenienia wagi powiatu gorzowskiego i dobrych relacji z radnymi i zarządem powiatu.


CYGANIAK ZROZUMIAŁ, ŻE NIE ROZUMIE

N.W.: Właśnie, a po co właściwie była ta zmiana? Znam przedsiębiorców, którzy głośno się dziwią, bo Cyganiak, to był swój chłop i czuł ludzi spoza miasta...

M.D.: Marcin Cyganiak sam złożył rezygnację.

N.W.: Podał powód ?

M.D.: Może zrozumiał, że nie radzi sobie z pełnioną funkcją? Bo nie ukrywam, że z wieloma sprawami sobie nie radził. Zabrakło mu doświadczenia i realnej oceny sytuacji, która na takim stanowisku jest niezbędna.

N.W.: Za to teraz powiatem zarządzają dwie zgodne i wzajemnie się uzupełniające kobiety. Ewenement na skalę województwa, ale i kraju. Jak to jest być kobietą w polityce, taką sarenką w stadzie wilków?

M.D.: To, że nie wystawiam na widok publiczny wilczych kłów nie znaczy, że jestem sarenką. Jestem zwolenniczką rozwiązań pokojowych, ale jestem konsekwentna i nie schodzę z pola bitwy. Przekonali się o tym ci samorządowcy, którzy na wojnie z powiatem chcieli budować swój kapitał społeczny. Życie zweryfikowało, że trzeba brać odpowiedzialność za własne niepowodzenia, a nie przerzucać ją na innych. A kobiety w polityce dzisiaj sprawdzają się lepiej od mężczyzn. Są bardziej odpowiedzialne, wywiązują się z podjętych zobowiązań, są lojalne. Czego przykładem jest zresztą powiat gorzowski. Ja nikogo nie zwodziłam, dotrzymałam słowa, choć kosztowało mnie to sporo nerwów i wyrzeczeń.


KTO ŻYCZY POWIATOWI ŹLE ?

N.W.: Sama pani rozpoczęła, więc wchodzimy na twardą glebę problemów powiatu. Co zrobiliście nie tak z wnioskiem w zakresie zobowiązań względem ZUS-u po byłym Szpitalu Powiatowym w Kostrzynie? Podobno formalny wniosek został wystosowany przez niewłaściwy organ, i to może sprowadzić na Powiat Gorzowski poważne kłopoty?

M.D.: To plotki. Ktoś słyszał, że dzwonią, ale nie w tym kościele.

N.W.: To gdzie i jaka melodię dzownią ?

M.D.: Sprawa dotyczy skargi, jaką złożyliśmy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego na decyzję wojewody. Sąd już wcześniej przyjmował nasze skargi z takim oznaczeniem, a tym razem się nie zgodził ze sposobem skonstruowania skargi. Mamy opinie prawne, że nie powinno mieć to wpływu na rozstrzygnięcie sądu i z wiarą czekamy na wyjaśnienie wątpliwości. To nie ma nic wspólnego z wnioskiem.

N.W.: W plotkach może być trochę prawdy...

M.D.: Bzdura. Słyszymy, że rozgłaszają je ludzie, którzy przyczynili się do kłopotów powiatu. Dzisiaj życzą temu powiatowi źle, bo wierzą, że na tym zbudują kapitał pod przyszłe wybory. Wkładają wiele wysiłku, by swoimi złymi emocjami zarazić media. Stwarzaniem złej aury straszą pracowników starostwa. Wyjaśnijmy jeszcze raz. Powiat gorzowski zaciągnął pożyczkę na spłatę zadłużenia wobec pracowników byłego szpitala i wierzycieli cywilno-prawnych. Od początku nie było mowy o spłacie ZUS-u, bo to byłoby zobowiązanie nierealne do spłacenia. To wynikało nie tylko z naszej oceny, ale i z audytu Ministerstwa Finansów. To była realna ocena możliwości powiatu. Może warto przy okazji przypomnieć, że gdyby sprawę pożyczki załatwiono wcześniej, dług byłby mniejszy. Czekano z tym 8 lat, bo liczono, że jakoś to będzie. I jeszcze przypomnę, że wariant, który zastosowaliśmy był popierany przez polityków, którzy dzisiaj dzierżą wielką władzę. Byliśmy do tego zachęcani, słusznie zresztą, bo chodziło o ratunek dla zwykłych ludzi. Trzeba było im zwrócić pieniądze, które im się należały.

N.W.: Ale co z tym ZUS-em ? Po kątach można usłyszeć rózne kasandryczne wizje.

M.D.: My się nie uchylamy od spłaty ZUS, ale wyraźnie podkreślam, że powiat nie jest w stanie wziąć na siebie więcej zobowiązań finansowych. Bo to uderzyłoby w mieszkańców powiatu. A swoją drogą, to nikt z polityków, decydentów, również władz ZUS-u nie wypowiedział się w kwestii szpitala w Kostrzynie. A ja uważam, że mieszkańcom powiatu należy się takie wyjaśnienie. Czy rozwój powiatu, budowa dróg, infrastruktury, dobro mieszkańców są ważniejsze, czy zobowiązania wobec ZUS-u, które są tylko zapisem księgowym?


MOŻE MINISTER RAFALSKA ZECHCE POMÓC

N.W.: To pytanie do polityków, niech wyjaśniają. W mieście, z którego pochodzi minister pracy E. Rafalska, której podlega Zakład Ubezpieczeń Społecznych, to pewnie żaden problem. Już widzę wojewodę Dajczaka, który chce błyszczeć na tle udzielonego  Powiatowi Gorzowskiemu wsparcia...

M.D.: Nie mam nic przeciwko temu. Myślę, że byłoby to zgodne ze społecznym oczekiwaniem. Na razie tak się nie dzieje. Ale liczę na jasną deklarację, że powiat postąpił bardzo uczciwie spłacając pielęgniarki, lekarzy i wierzycieli szpitala, którzy nie mogli doczekać się własnych pieniędzy czy nie? Bo do tej pory wszyscy bez względu na opcję polityczną chwalili tę decyzję. Wobec tego trzeba być konsekwentnym i pomagać powiatowi. Tak w moim przekonaniu powinna wyglądać właściwie pełniona misja publiczna.

N.W.: Powinno więc być łatwo, bo eksstarosta Józef Kruczkowski jest dzisiaj w PiS-ie, pewnie mocno pracuje nad tym, by i ten problem został rozwiązany. Więcej, w koalicyjnym Porozumieniu jest Helena Hatka, która przysięgała pomoc, jeszcze jako wojewoda i kandydat na senatora. Też pewnie pomaga. Prawda, czy fałsz?

M.D.: Wymienione przez Pana osoby nie wykazują żadnego zainteresowania tą sprawą.


HATKA ŚCIEMNIAŁA, A PO KRUCZKOWSKIM SPRZĄTAMY

N.W.: Trudno uwierzyć, bo publicznie mówią i piszą całkowicie coś innego.

M.D.: Ze zdziwieniem przeczytałam w sprawozdaniu byłej senator Hatki, że rozwiązała sprawę długu.  Tak naprawdę, to nigdy w tej sprawie ze mną i moimi współpracownikami nie rozmawiała. Ja o jej pomocy w tej sprawie nic nie wiem, a wiedziałabym, gdyby tak było. Dla mnie to smutne doświadczenie. Dające obraz wiarygodności niektórych polityków. Były starosta Kruczkowski sprawami zobowiązań powiatu też przestał się interesować, z momentem opuszczenia stanowiska. A będąc radnym PiS w sejmiku wykonuje chyba inne, ważne zadania. Ale powiat gorzowski wyraźnych korzyści z tego nie ma.


N.W.: Kruczkowski twierdzi, że w kwestii pozyczki zrobił wszystko, co było trzeba i można, a mimo tego, dopiero za pani kadencji udało się sprawę ostatecznie załatwić. Gdzie lezy prawdca ?

M.D.: W sferze słów i deklaracji może zrobił wiele. Ale proszę zapytać pielęgniarki, czy to realnie odczuły? Wniosku o pożyczkę w Ministerstwie Finansów nigdy nie złożył.  A wniosek był podstawą do jej przyznania. Można powiedzieć, że chciał wygrać w Lotto, ale nie wypełnił  i nie wysłał kuponu. Za poprzedniego starosty przygotowano, co prawda, program ostrożnościowy, ale po pierwsze, ministerstwo miało do niego wiele zastrzeżeń - my musieliśmy to korygować, a po drugie, nie stanowił on jeszcze podstawy do zaciągnięcia pożyczki.

N.W.: Powiat będzie spłacał dług do 2044 roku, a mimo to wasz budżet na 2018 rok jest zrównoważony – dochody równe wydatkom. Jest tak biednie, czy tak dobrze?

M.D.: Jest bezpiecznie. Dlatego, że podchodzimy do finansów odpowiedzialnie.

N.W.: Mógłbym wrednie powiedzieć: widziały gały co brały.

M.D.: Wrednie i niesprawiedliwie. Tutaj znowu z pewną goryczą muszę stwierdzić, że cała nasza kadencja to spłata zobowiązań zaciągniętych przez poprzedników. Dług wobec pracowników szpitala nie musiał być tak wielki. Ale urósł, bo pozorowano działania. A powiat spłaca jeszcze zaciągnięte wcześniej obligacje. Musieliśmy też spłacać do Urzędu Marszałkowskiego tak zwane korekty za projekty źle rozliczone przez poprzedników. To jest kwota niebagatelna, bo 2 milion złotych. No i jeszcze dochodzą źle rozliczone subwencje oświatowe. Dużo tych błędów. Tak, że czwarty rok wycieramy stare kurze po poprzednikach. I teraz mogę powiedzieć, że ten nasz dom wygląda całkiem nieźle.  A pożyczkę będziemy spłacać do 2042-go. Bo na skutek rzeczowych negocjacji spłaciliśmy wierzycieli, a z pożyczki zostało nam jeszcze 7 milionów. Oddaliśmy je do Skarbu Państwa i czas spłaty nam się skrócił.

N.W.: Problemy finansowe będą miały wpływ na inwestycje powiatowe? Może nie warto podtrzymywać przez 26 lat przy zyciu trupa i powiat po prostu zlikwidować? Kruczkowski chciał powiatu nadodrzańskiego...

M.D.: Z tego co pamiętam, to oficjalnie sprzeciwiał się powiatowi nadodrzańskiemu.

N.W.: On tam coś ciagle proponował, szczerze mówiąc, sam już nie łapię.

M.D.: Nie tylko Pan.  Popierał wchłonięcie pięciu podgorzowskich gmin przez miasto. Ale mam wrażenie, że pomysł był nieprzemyślany albo nastawiony na krótkotrwały efekt wizerunkowy na czas kampanii. Bo taki plan wymaga przygotowań, konsultacji. A ktoś pytał o zdanie mieszkańców Bogdańca, Santoka, Deszczna czy Kłodawy? A do tego potrzebna jest zgoda, kompromis. Już nie wspomnę o mieszkańcach Witnicy i Kostrzyna, bo te gminy zostały w tym projekcie porzucone. Potraktowano je jak gorsze dzieci. Bo nie pasowały do koncepcji. Ale tym razem, na szczęście, znowu nie wysłano kuponu. A pomysł po kampanii umarł i nie słyszę, by radny sejmiku Józef Kruczkowski do niego wracał. To jest też odpowiedź na pytanie: Czy powiat rozwiązać? W sferze deklaracji możliwe jest wszystko. Ale taka decyzja to źródło milionów problemów - z podziałem administracyjnym, z kompetencjami, z finansami, z drogami, z inwestycjami. A korzyści nie widzę żadnych. A wracając do powiatu. Nasza sytuacja jest lepsza niż wielu powiatów w Polsce. Rozwijamy się lepiej niż kiedyś. Samorządy ze sobą współpracują, dogadujemy się z gminami. Mieszkańcy powiatu tworzą własną tożsamość. Są z niego dumni.

JAK ZWYKLE DAMY RADĘ

N.W.: Chce Pani powiedzieć, że przy kilkudziesięciu milionach długu, Powiat Gorzowski będzie tak samo sprawny jak inne powiaty, bez takiego długu?

M.D.: To dopiero jest wyzwanie, prawda? I jak widać do zrobienia. Jeśli potrafimy się dogadać, podzielić się tym skromnym majątkiem sprawiedliwie, to można działać i się rozwijać. Widzi pan, wracam do początku rozmowy, jak dobrze, że współpracujemy, a nie pyskujemy na sesjach? Mogę Pana zapewnić, że powiat gorzowski nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. My zrobimy z niego piękną koronę wokół tej głowy, jaką jest miasto Gorzów.


Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...