Przejdź do głównej zawartości

Nowa koalicja bez chłopów ?

To nie jest normalna sytuacja w której koalicyjną partią rządzi osoba, której nigdy do niczego nie wybrano, a od zawsze otrzymywała wszystko w ramach partyjnego podziału łupów. Szefowa lubuskich ludowców to przykład politycznej „femme fatale” i im szybciej politycy PSL zdadzą sobie z tego sprawę, tym szybciej mają szansę na poważne traktowanie przez innych. Skorzysta przede wszystkim region...


...bo na tą chwilę Jolanta Fedak próbuje odwrócić przysłowiowego „kota ogonem”, zarzucając Platformie Obywatelskiej próbę porozumienia się za jej plecami z Sojuszem Lewicy Demokratycznej.

 Tymczasem zapomina o miesiącach „szczucia” przeciw swojej przełożonej marszałek Elżbiecie Polak, a także szantażowania zerwaniem koalicji, gdyby nie spełnione zostały jej kadrowe oczekiwania, które najczęściej ograniczają się do postulatów zatrudniania w administracji kolejnych „Towarzyszy Szmaciaków”.

Nam jest potrzebna stabilna koalicja, która pracuje dla regionu i zapraszamy do niej wszystkich, ale region nie może być zakładnikiem jednej partii, która od tygodni zachowuje się bardzo dziwnie” – powiedziała NW przewodnicząca PO Bożenna Bukiewicz.

Misternie konstruowany przez Bukiewicz od wielu tygodni plan poszerzenia koalicji, sparaliżował koncepcję szefowej PSL J. Fedak, która widziała siebie w roli marszałka województwa, czego też dawała wyraz – często w sposób chamski i prostacki – w relacjach z marszałek Elżbietą Polak.

Plan by prosty: dogadać się z Prawem i Sprawiedliwością, wyciągnąć kilku radnych z Platformy Obywatelskiej oraz Lepsze Lubuskie, co dałoby 18 radnych niezbędnych do odwołania marszałek Polak i powołania nowego zarządu.

Stanie się jednak odwrotnie, straty poniesie PSL, a odwołany zostanie Czesław Fiedorowicz.

Wszystko dlatego, że wynik wyborów parlamentarnych wcale nie osłabił lubuskiej PO, ale ją wzmocnił – nikt już nie zamierza rejtanować z tej partii: wielu działaczy czeka raczej na porażkę w Ewy Kopacz w wewnątrzpartyjnych rozgrywkach, co miałoby osłabić samą Bukiewicz. Po drugie, pracy rozpaczliwie szuka „wieczny działacz”, który nigdy i nigdzie nie pracował, szef lubuskiej lewicy Bogusław Wontor i koalicja z PO jest mu najzwyczajniej po drodze. Wreszcie po trzecie – zasilone osobą Józefa Kruczkowskiego Lepsze Lubuskie nie chce mieć z Polskim Stronnictwem Ludowym niczego wspólnego, traktując jego styl działalności jako patologię.

My chcemy pracować dla regionu, a nie kupczyć tym regionem i stanowiskami w administracji. Styl uprawiania polityki przez PSL jest nam obcy i raczej chcemy takie rzeczy eliminować” – powiedział w rozmowie z NW przewodniczący klubu „Lepsze Lubuskie – Bezpartyjny Samorząd” Łukasz Mejza.

Co ważne, PO pozbyła się z grona radnych niepewnego Władysława Komarnickiego - który został senatorem i czeka na śmierć krolowej Elżbiety II lub chociażby rezygnację Papieża Franciszka - a jego miesce w rajcowskich ławach zajmie lojalny i oddany Maciej Nawrocki, co – na marginesie – wzmacnia przede wszystkim pozycję marginalizowanego w ostatnim czasie Tomasza Możejki.

Platforma Obywatelska w koalicji z SLD i Lepsze Lubuskie bedzie miała 18 radnych, a więc jednego więcej niż dotychczas. Ludowcy są świadomi zagrożeń, a nawet nieodpowiedzialnych działań prezes lubuskich struktur J. Fedak, gdyż wczoraj wieczorem Janusz Piechociński i Jarosław Kalinowski – wyprzedzająco – rozesłali do mediów oświadczenie w którym podtrzymali wszystkie dotychczasowe koalicje w sejmikach.

PSL w pełni dotrzymuje zobowiązań zawartych w umowach dotyczących obecnej kadencji samorządowej” – napisali.

Trudno im jednak wierzyć, bo słowa „Obiecujemy” lubn „Deklarujemy” w ustach działaczy PSL brzmi jak „Kocham Cię” w ustach kobiety lekkich obyczajów.

Zresztą „publiczną troskę” chłopstwa widać gołym okiem. Dopuszczają możliwość pozostania w rozszerzonej koalicji – bo gdzie znajdą pracę dla swoich działaczy i samej prezes – ale pod warunkami. „Jeżeli PO chce udostepnić miejsca koalicjantowi z SLD, to tylko z własnej puli” – powiedział we wtorek wieczorem w Radiu ZET J. Piechociński.


Kury szczać prowadzać, a nie politykę robić” – powiedziałby marszałek Józef Piłsudski na którego za kilka dni wszyscy od lewa do prawa będą się mocno powoływać...


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...