Przejdź do głównej zawartości

Stan gry przed zagrywką...

Trudno ocenić, jaka to będzie koalicja i czy jej powołanie służyć będzie czemukolwiek innemu, niż utrzymaniu władzy w regionie przez Platformę Obywatelską. Podobnie z Lepsze Lubuskie dla którego politycznym „Złotym Gralem” nie jest na dzisiaj rozwój regionu, ale rozbudzona do niekontrolowanego poziomu potrzeba prezydenta Nowej Soli, by po kolejnych wyborach wziąć wszystko. W sumie najbardziej przyziemne są motywacje lewicy, która przypomina staruszka podłączonego do medycznej aparatury: wystarczy wyjąć wtyczkę z kontaktu i nie żyje...


...jak jej lubuski szef Bogusław Wontor, któremu rozsypał się właśnie sejmikowy klub radnych, a on sam i jego brat Tomasz Wontor, zdani są teraz na łaskę tych, których chcieli „ograć”: Franciszka Wołowicza, Tadeusza Jędrzejczaka i Edwarda Fedko.

Mam za dużo lat i jeszcze więcej doświadczenia, by dać sobą pomiatać przez człowieka, który nie przepracował nigdzie w życiu nawet jednego dnia” – powiedział Nad Wartą jeden z radnych nowego klubu „Lewica”.

Polityczne losy Wontora, przypominają więc dzieje Ostapa Bendera z powieści „12 krzeseł”. Ten radziecki kanciarz – a według własnej oceny tylko „wielki kombinator” –  mocno poszukiwał z innymi ukrytych w krzesłach brylantów, by na koniec zginąć z rąk towarzysza poszukiwań, który myśląc iż jest już u celu, nie chciał się z nim skarbem dzielić.

Byłego posła SLD zgubiła buta i pewność siebie, bo realizacja talmudycznej mądrości: „Jeśli twój sąsiad chce cię zabić, wstań wcześnie rano i zabij go pierwszy”, wychodziła mu dotychczas perfekcyjnie, a przez wiele lat bycia szefem lubuskiej lewicy, w jego decyzjach polityczny trup ścielił się równo: od eksmarszałka Andrzeja Bocheńskiego, przez Jana Kochanowskiego, Mirosławę Winnicką i Filipa Gryko, a na Andrzeju Brachmańskim kończąc.

Mało ciekawie jest w Platformie Obywatelskiej w której wątpliwości co do konieczności zawarcia koalicji z „Lewicą” i Lepsze Lubuskie nie ma – razem nowa koalicja będzie posiadała 16 radnych, a z dwójką radnych byłego klubu SLD 18 – ale warto się zastanowić, czy nowy zarząd województwa z marszałek Elżbietą Polak na czele i bez Prawa i Sprawiedliwości, będzie drużyną dla rozwoju, czy raczej „ekipą wojny”.

Można się pocieszać, że regionalne programy zostały już zaakceptowane przez unijne instytucje, ale poza dyskusją jest fakt, że bez współpracy z rządem PiS – który takiej koalicji rozpieszczać nie będzie – trudno będzie o skuteczne wydawanie unijnych środków przez władze województwa na czele których stoi marszałek Polak, która jeszcze kilkanaście miesięcy temu przesyłała liderce PiS-u, a dziś minister pracy Elżbiecie Rafalskiej...przedsądowe wezwania.

Ta koalicja może być dla regionu poważnym problem – zamiast być motorem rozwoju, szybko okazać się hamulcem.

Jeśli ktoś nie wierzy, to pouczająca może być sytuacja z lat 2006-2008, gdy regionem „rządził” marszałek Krzysztof Szymański z Platformy Obywatelskiej, którego partia chciała odowłać – ale nie mogła, a on sam odjeść nie chciał.

Wszyscy deklarują troskę o region, trochę inaczej ów troskę wyrażając w przeszłości, a także inaczej artykułując swoje priorytety i na co innego kładąc akcenty.

Jest jak w tytułowej anegdocie książki Melchiora WańkowiczaKarafka La Fontaine'a", gdzie poproszono bajkopisarza, by rozstrzygnął spór dotyczący koloru promieni słonecznych odbijających się w stojącej na stole kryształowej karafce z winem. Jeden z gości siedzących przy stole twierdził, że są czerwone, drugi, że niebieskie, a trzeci, że różowe. La Fontaine obszedł stół dookoła i stwierdził, że wszyscy z biesiadników mają rację - zależy, z której strony się patrzy, ponieważ promienie słoneczne załamują się w karafce, dając różne kolory.

Nie inaczej w sejmikowych układankach, gdzie Platforma Obywatelska w osobie marszałek E. Polak słusznie chciałaby zakończyć rozpoczęte programy i ma rację definiując swoje „kolory” jako najbardziej dla regionu przyjazne. Trudno odmówić racji politykom „Lepsze Lubuskie”, którzy szli do wyborów „w kolorach” ponadpartyjności, a ostatnio kładą mocne akcenty na kwestie związane z wydobyciem miedzi oraz górnictwo. Bardziej jaskrawo widać też „kolor czerwieni”, charakterystyczny dla lewicy, która dotychczas była niestety kojarzona głównie z jej lubuskim liderem. Trzech polityków nowego klubu „Lewica”, to w koalicji osoby absolutnie najardziej doświadczone, załużone i utytułowane.

Wszyscy więc mają rację, bo punkt widzenia zależy od punktu patrzenia, ale gdzie wszyscy mają rację, najczęściej nie ma jej nikt, a szczególnie wtedy, gdy fundamentem koalicji są politycy, którzy nie są zawodowo niezależni i mają sporo do stracenia w związku z układankami rządowymi.

Przykłady pierwsze z brzegu, to szef Agencji Nieruchomości Rolnych Tomasz Możejko – nauczyciel z liceum w Świebodzinie, który z roku na rok stał się „milionerem” zarabiającym 260 tysięcy rocznie, a także gorzowski patriota Maciej Nawrocki – były sprzedawca butów, który dzięki przejściu z „Samoobrony” do PO został urzędnikiem w rządowej agencji, a teraz wrócił po latach do sejmiku.

Nierealne by mogli zdradzić ?

Ktoś listy PO-woskich urzędników w administracji rządowej do zwolnienia już stworzył, a jeszcze ktoś inny z Prawa i Sprawiedliwości – odstrzelony za to z grona pretendentów do stanowiska wojewody lubuskiego – robił w ostatnich latach niezłe interesy z podległą T. Możejce agencją, co łatwo zweryfikować w ogólnodostepnych materiałach.

„12 krzeseł” to pouczajaca powieść satyryczna, a jej fabuła wcale nie musi dotyczyć tylko Bogusława Wontora. Jeśli ktoś zaczynał karierę jak „Nikoś Dyzma”, kontynuował ją jako doskonały naśladowca „Czerepacha”, to postawa i metody „Towarzysza Szmaciaka” – albo Wacława Jarząbka z jego: „Łubu dubu, łubu dubu niech nam żyje prezes klubu. To spiewałem ja, Jarząbek”, mogą być dla niego jakimś rozwiązaniem dla którego warto zrobić więcej...
          
          Wydaje się, że najwięcej stracą politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego. 

W nich od zawsze  było więcej „zmysłów pierwotnych” – takich zwierzęcych i behawioralnych -  niż inteligencji i zrozumienia spraw publicznych. Na odległość z pola obsadzonego burakami wyczują pieniądze, etaty dla siebie i rodziny oraz możliwość awansu lub ustawienia się, ale nie czują współczesnego pokolenia.


Na pewno czują możliwość stworzenia koalicji z PiS-em i wiedzą, kto z PO może im w tym pomóc.

 Inaczej mówiąc - "Rolnik szuka żony"...


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...