Przejdź do głównej zawartości

Roman Rutkowski na ratunek "Solidarności" ...

Gorzowska „Solidarność” będzie przeżywać drugą młodość – właśnie pozbyła się największego „politycznego pasożyta”, jakiego miała od początku swojego istnienia. Fontanna kłamstw, obłudy i ogłupiania działaczy związkowych została wyłączona, a wraz w wyborem dotychczasowego przewodniczącego na posła - którego wspierali faszyści z Ruchu Narodowego – będziemy mieli okazję przekonać się, dlaczego alkohol ze stacji paliw nigdy nie zniknie...


...mimo to, problem mają sami działacze, bo ustępujący przewodniczący Jarosław Porwich zostawia im w spadku pustą kasę z perspektywą likwidacji gorzowskich struktur oraz "quaziinteligenta" w roli kandydata po sukcesję.

To ostatnie łatwo zweryfikować, zapraszając Waldemara Rusakiewicza do studia lub zadając mu pytanie bez możliwości posługiwania się kartką.

Na szczęście liderzy zakładowych struktur gorzowskiej „Solidarności” są mądrzejsi niż ci, którzy przez ostatnie lata roztrwonili kilkaset tysięcy złotych z „Fundacji dla Solidarności”. Zamierzają sięgnąć do źródeł, a dokładniej – po człowieka, który „Solidarnością” żył, oddał jej sporo życia i z trudem by szukać bardziej przygotowanego do pełnienia funkcji przewodniczącego Zarządu Regionu Gorzowskiego NSZZ „Solidarność”, niż Roman Rutkowski.

Zakładał „Solidarność” w czasach, gdy było to niebezpieczne, potem funkcjonował w jej ogólnopolskich strukturach jako szef Krajowej Komisji Rewizyjnej, by w 1997 roku zostać posłem Akcji Wyborczej Solidarność.  Potem został szefem gorzowskiej „Solidarności” i podał rękę J. Porwichowi, gdy ten był bezrobotny, bez środków do życia i bez perspektyw na przyszłość – zatrudniając go w strukturach związku. 

Obecny poseł Ruchu KUKIZ15 szybko ów dobroć wykorzystał, by swojego "dobrodzieja" pozbawić nie tylko funkcji, pracy i wpływów, ale nawet mocno deprecjonując jego wizerunek na zewnątrz.

Dzisiaj przeciw Porwichowi są wszyscy oprócz miernych, wiernych i biernych, a to oznacza iż jego protegowany W. Rusakiewicz, nie może liczyć na poparcie największych komisji zakładowych w ENEA, SE Bortnedze czy w Wielospecjalistycznym Szpitalu Wojewódzkim.

 Wszystko dlatego, że działacze boją się postępowań prokuratorskich, a przy bardziej wnikliwej analizie rozliczania unijnych programów oraz funkcjonowania "Fundacji dla Solidarności", to nie wcale jest wykluczone.

Porwich opracował więc plan „B”, by – jeśli nie uda się zebrać przed Walnym Zgromadzeniem Delegatów odpowieniej ilości głosów za Rusakiewiczem – nowym przewodniczącym został szef „Solidarności” na Poczcie Polskiej – o narodowo i polsko brzmiącym nazwisku – Sławomir Stelttman. Nie wyróżniał się dotychczas niczym szczególnym, a juz na pewno inteligencją, oprócz prowadzenia od 2 lat sklepiku z „solidarnościowymi” gadżetami.

Inaczej mówiąc – gorzowska „Solidarność” jest dzisiaj na rozdrożu.

Za rok moze być zlikwidowana z powodu niegospodarności J. Porwicha i próby zakrycia tego faktu wyborem wskazanego przez niego działacza. Może też zrobić kilka kroków do przodu – zapominając o smutnym i pachnącym metanolem okresie, gdy „Solidarność” ośmieszała się popieraniem na prezydenta Ireneusza Madeja, a potem startem z list Pawła Kukiza swojego przewodniczącego.

Wystarczy, że jej przewodniczącym zostanie związkowiec „z krwi i i kości” R. Rutkowski, który w przeciwieństwie do Porwicha wie co to zwykła praca i nie musi się dwoić i troić, jak tu przeżyć nie pracując nigdzie – do emerytury.


Porwich w życiorysie napisał, że jest spesjalistą do spraw administracji, choć pracował w niej pół roku, a odszedł z powodów o których w tym poście pisać nie wypada, a Rutkowski wszędzie gdzie pracował zbiera opinie wybitne. Na kogoś takiego „Solidarność” zasługuje, a nie na "quaziinteligenta" pilnującego interesów lesera.

Jakie kwalifikacje ma Rutkowski ? 

Ogromne, a lata spędzone w Powiatowym Urzędzie Pracy, to doswiadczenie, które może tylko procentować i na szczęście wiedzą o tym delegaci na grudniowe Walne Zgromadzenie Delegatów...


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...