Przejdź do głównej zawartości

Platformerscy pielęgniarze biorą szpital...

Podobny poziom politycznej chciwości w zawłaszczaniu przestrzeni publicznej dla swoich, notuje się co najwyżej wśród grup przestępczych w walkach o wpływy w poszczególnych dzielnicach oraz wśród polityków z Afryki i Azji. Ten model obsadzania politykami ważnych stanowisk pozapolitycznych, wyczerpuje definicję „skoku na kasę”. W obozie gorzowskich platformersów zdaje się dominować przekonanie zwerbalizowane przez filmowego Nikosia Dyzmę: „Trzeba się nawpier...ć, zanim nas wypier...ą”...


...bo prezesowskie nominacje w gorzowskim szpitalu dla ekswojewody Jerzego Ostroucha i eksszefa Rady Miasta Roberta Surowca, to klasyczna impreza pogrzebowa Platformy Obywatelskiej, gdzie nikt już nie zajmuje się umrzykiem, ale wynosi po nim wszelkie kosztowności oraz meble - to pozwoli przetrwać czas traumy i żałoby do czasu, gdy uda się poderwać coś młodszego i  też „przy kasie”.

Jest ironią losu, że na czele szpitala - który powstał na nowo z ruin, stają ludzie pozostawiający po sobie w polityce i biznesie głównie ruiny. Trudno zarzucać Prawu i Sprawiedliwości obsadzanie instytucji swoimi, skoro Platforma Obywatelska robi to jeszcze bardziej bezczelnie w trakcie swojego pogrzebu.

Jest pewna granica przyzwoitości – można „bzyknąć” panią młodą na weselu, ale nie robi się tego samego wdowie na pogrzebie.

Kolejne instytucje są przez PiS w ciagu miesięcy zawłaszczane”(...). Jeśli zawłaszcza sie różne instytucje, to to się odbije później na społeczeństwie, a my jesteśmy partią rozsądku” – wypaliła dzisiaj z głupia frant w Radiu Zachód największa pomyłka gorzowskiej polityki poseł Krystyna Sibińska, jakby nie pamiętając swoich imponujących dokonań w dziedzinie politycznego szalbierstwa.

Smutne, że po trzech latach od spektakularnego uratowania szpitala przez marszałek Elżbietę Polak i prezesa Piotra Dębickiego, placówka ta wraca do miejsca w którym rozpoczęły się jej kłopoty – to znaczy do czasów w których majstrowali przy niej politycy, przekształcając ją w „polityczne żerowisko” dla partyjnych działaczy oraz symbol partactwa w zarządzaniu.
       
         Trzeba głęboko nurkować w mroczne odmęty politycznego bezsensu, aby zrozumieć, co mogło kierować marszałek Polak, by swój wielki sukces przekazać drużynie tak nieodpowiedzialnej, ale mającej jeszcze resztkę politycznej pozycji w partii lub u jej wpływowych przedstawicieli. Udało się jej wyprowadzić gorzowski szpital z niebezpiecznego zakrętu, ale godząc się na uczynienie z tej instytucji przedmiotu politycznych targów, zaprezentowała postawę „dzieciobójczyni” lub matki oddającej dziecko w opiekę pedofilowi.

       Wyliczanka wad duetu Ostrouch – Surowiec mogłaby być bardzo długa, ale poza dyskusją jest fakt, że to bomba z opóźnionym zapłonem. Nie udało się wepchnąć eksposłowi Ostroucha do zarządu województwa, to udało się w pakiecie z pielęgniarzem Surowcem do szpitala.

Te nominacje były wymuszone i dlatego będą miały swoją cenę.

Nie upłynie w Warcie dużo wody, a marszałek Polak słusznie skonstatuje: tak bardzo chcieliście władzy i pieniędzy, choć w chwilach najtrudniejszych sypaliście mi piach w szprychy, to teraz radźcie sobie sami.

      Bo nikt nie wierzy, że marszałek Polak obsadziła szpitalne posady Ostrouchem i Surowcem z miłości, albo z powodu ich oryginalnych kwalifikacji do pełnienia tych funkcji, ale nie zmienia to faktu, że szpital pod ich kierownictwem, to eksperyment bardziej ryzykowny, niż skakanie na spadochronie z „Dominanty”.

Skala wyzwań w tej placówce przez najbliższe lata jest tak wielka, że przeciętność właściwie jest wykluczona. Być może największym wyzwaniem dla nich będzie to, by nie ulegać  partyjnym działaczom, którzy będą chcieli upychać w spółce członków rodzin.

          Marszałek punktować będzie łatwiej, bo – paradoksalnie -  z pomocą przyjdzie jej nowe prawo i niechęć PiS-owskiego wojewody, który na mocy wchodzących właśnie w życie przepisów, zyskuje fundamentalne z punktu widzenia przyszłości gorzowskiej lecznicy zadanie – możliwość opiniowania celowości inwestycji w słuzbie zdrowia. Oznacza to, że każda większa inwestycja powyżej dwóch milionów złotych realizowana przez okres 2 lat, będzie musiała uzyskać opinię i akceptację wojewody Władysława Dajczaka.
               
        Kluczowy był wybór interesów – partia czy interes szpitala. Wiadomo już, że górę wzięła partia i chęć zaspokojenia mających genezę w psychiatrii ambicji niektórych działaczy. Władza wojewódzka PO się chwieje, a nie od dziś wiadomo iż na pochyłe drzewo skaczą wszystkie kozy, nawet jeśli gorzowska Platforma Obywatelska, to głównie lenie i barany.
              
         Poparcie dla PiS-u w większym stopniu niż obawami przed ograniczaniem swobód obywatelskich, napędzane jest wychodzeniem na jaw prawdziwego oblicza polityków Platformy Obywatelskiej, którzy buzię mieli i wciąż mają pełną demokratycznych frazesów, ale ów prawa i demokracja od dawna służyły im tylko do „kręcenia lodów”.
                
        Społeczeństwo uwierzy w złe intencje PiS-u, ale tylko wtedy, gdy nie będzie oglądało podobnych sytuacji jak w gorzowskim szpitalu. Lubuska PO gnije od środka, a jej wpływowi jeszcze niedawno działacze, szukają miejsc w których można zrobić zapasy na przyszłość. Pomysł PO-wskich frustratów z nad Warty, by marginalizację i kompleksy zrekompensować sobie posadami dla dwóch symboli nieudacznictwa, jest szalony.

Zniesmacza polityka w której marszałek Polak musi wbrew sobie zrobić prezesem szpitala słabeusza – bo tak mu to wylobbował u Waldemara Sługockiego pewien eksposeł, a jego zastępcą zostaje osoba pasująca co najwyżej do obsady w tanich sitcomach.

W tej sytuacji jest oczywistym, że inny ważny polityk PO Jerzy Sobolewski powinien dostać dyrygenturę w Filharmonii Gorzowskiej...


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...