Przejdź do głównej zawartości

Kobieta, ktora "dobrej zmianie" się nie kłania, a nawet chce ją powstrzymać przed psuciem państwa...

Bycie opozycjonistką w mieście nad Wartą jest trudniejsze, niż gdziekolwiek indziej w kraju, bo powszechną sympatią – pewnie nie mniejszą niż wielu nazistowskich ministrów III Rzeszy na prowincji – cieszy się tu „społeczna twarz” autorytarnego rządu. Trudno organizować protesty w mieście w którym kupowany jest szeroki uśmiech minister rodziny, pracy i polityki społecznej, ale nikt nie dostrzega tego, co za nim stoi – rozdawnictwo jako parawan oraz usprawiedliwienie dla ograniczania demokracji, swobód obywatelskich i powolnego niszczenia wymiaru sprawiedliwości...

...co odbywa się w sposób podobny do działania czadu: po cichu i „bez fajerwerków”, w sposób trudny do wyczucia, ale ostatecznie zabójczy. Los „rozkodowanego” Komitetu Obrony Demokracji pokazał, że obecna władza nie cofnie się przed niczym, by obywatelską aktywność jej działaczy, zamienić w trzęsącą się ze strachu galaretę. Będzie jak było, tylko z każdym tygodniem gorzej, a odpór powszechnemu strachowi i zwykłemu konformizmowi, dać mogą ludzie odważni – najlepiej kobiety.

Posiada cechy w polityce tyleż ważne, co rzadko spotykane – jest lojalna, cierpliwa i pracowita. Mowa o Monice Twarogal, jednej z liderek gorzowskiego Komitetu Obrony Demokracji oraz inicjatorce środowego protestu w obronie praw i godności kobiet. Ostatnie kilka lat to czas jej politycznego dojrzewania i gołym okiem widać, że osobiście wykorzystała go doskonale. Dokładnie tak, jakby szykowana była na trudne czasy.

To działaczka w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ma <cygańskie> podejście do grupy – da się za ludzi powiesić. Jest w stanie zrobić absolutnie wszystko, ale musi w to wierzyć” – mówi Katarzyna Miczał, blogerka „Stolika nr 1”, działaczka Nowoczesnej oraz aktywistka społeczna. Jej zdaniem, próba polerowania wizerunku Twarogal w odniesieniu do oczekiwań politycznej poprawności, jest bez sensu, bo prędzej czy później, na wierzch wyjdzie z niej to co najlepsze: „Kobieta wiatr. Skromna i inteligentna, bez roszczeń, ale potrafiąca zmobilizować do działania dosłownie wszystkich”.

Wiatr polityki miotał Moniką Twarogal po różnych stronach, choć nigdy nie było to motywowane koniunkturalizmem. Nejpierw uwiódł ją Ruch Palikota z Maciejem Mroczkiem, następnie Twój Ruch z Jackiem Bachalskim, a później prezydent Tadeusz Jędrzejczak z którego list kandydowała do Rady Miasta, a następnie Sojusz Lewicy Demokratycznej. „Monika należy do ludzi, którzy oddają się sprawie do samego końca. Jest osobą, która stawia na pierwszym miejscu cel społeczny, a raczej podporządkowuje swoje życie działalności społecznej” – to opinia Artura Stojanowskiego z Witnicy, innego wartościowego działacza KOD-u, który z Twarogal spotkał się swego czasu w SLD.  

Dzisiaj jest w Komitecie Obrony Demokracji i nie ma watpliwości, że odpowiedzialność za ograniczenie i ewentualny upadek demokracji w Polsce, ponosić będą nie tylko ci, którzy ją psują – ale także ci, którzy nie angażują się, by jej bronić.

„Boję się, choć nigdy się nie bałam,  a teraz czuję strach. Boję się bo Polska nam brunatnieje, boję się, bo obecny rząd nie szanuje prawa, łamie Konstytucję, wprowadza mowę nienawiści i dzieli społeczenstwo. Boję się rasy ludzkich panów” – mówi NW Twarogal, którą o strachliwość posądzać raczej trudno.  Mocno się oburza, gdy używa się sformułowania „KOD się kończy”, ale ma też świadomość, że herbata od samego mieszania nie stanie się słodsza, dlatego trzeba szukać coraz to nowych form docierania do społeczeństwa, bo czasy dla opozycji będą tylko gorsze. „Wielu chciałoby postawić świeczkę na nagrobku KOD i świętować jego koniec na stypie, ale to płonne nadzieje. Żyjemy, mamy się dobrze i jesteśmy bardzo aktywni” – konstatuje.

Medialne problemy Mateusza Kijowskiego – w dużej mierze wywołane w konsekwencji prób przejęcia organizacji przez partie - a także „dywersyjne” działania Dariusza Nocka w Lubuskiem, są dla wielu działaczy KOD-u niezrozumiałe. Szczególnie dlatego, że gorzowskie struktury od początku wydawały się o wiele bardziej aktywne i dynamiczne, a mimo tego Nocek poszedł na starcie, eliminując z władz regionalnych KOD wszystkich działaczy z Gorzowa, a jednemu wytaczając nawet proces karny o zniesławienie.

Nie mamy swoich przedstawicieli we władzach regionu lubuskiego, ale i bez tego mamy się doskonale. Zostaliśmy wycięci przez obecnego przewodniczącego i jego wyznawców. Dla nas nie ma to żadnego znaczenia, bo nie przyszliśmy do KOD po władzę, ale po to, by walczyć o demokrację w Polsce” – mówi Twarogal i nie bez racji zaznacza, że potwierdzeniem znaczenia gorzowskich struktur jest fakt, że na jeden z najważniejszych w tym półroczu protestów, przyjedzie w środę do Gorzowa Mateusz Kijowski. „Stoimy za Mateuszem murem, bo to on nas zgromadził wokół ważnej sprawy, a jeśli ktoś nie popełnia błędów, niech pierwszy rzuci kamieniem” – dodaje.

Ten entuzjazm oraz sprawność organizacyjną dostrzegają gorzowskie partie polityczne i dlatego tutejsi KOD-owcy, ale także ci ze Skwierzyny, Międzyrzecza, Słubic, Witnicy, Strzelec Krajeńskicj czy Żar, są dla nich łakomym kąskiem. Mają spory problem, bo – co w polityce jest zjawiskiem rzadkim – obrońcy demokracji angazują się chętnie, ale o wyborczych elekcjach jeszcze nie myślą. „Nie rozmawiamy o tym, bo nie ma czasu i obcena władza dba o to, aby tak było. Owszem, mamy w swojej grupie wspaniałych ludzi, ktorzy wedlug mnie byliby wspaniałymi samorządowcami i grzechem byłoby nie skorzystać z ich wiedzy oraz doświadczenia np. Leszek Pielin, Mirka Kędziora, Zbyszek Broniowski  czy Bartek Karpiński, ale to nie ten czas i nie o to nam chodzi” – prostuje M. Twarogal.

W czasach takich jak obecnie, gdy ciche ograniczanie domokracji i zamach na wymiar sprawiedliwości, stają się faktem, aktywność KOD-u to wartość ogromna lub nawet „być albo nie być” dla demokracji. Problem w tym, że KOD nie jest partią polityczną. Do kogo w takim razie gorzowskim działaczom bliżej ?

Współpracujemy tak z Platformą Obywatelską, jak i z Nowoczesną, Partią Razem czy organizacjami pozarzadowymi. Jesteśmy wszędzie tam gdzie łamane są podstawowe prawa demokracji” – wyjaśnia działaczka KOD.

Nie jest trudno zauwazyć, że media narodowe w regionie Komitet Obrony Demokracji ignorują – jakby nie dostrzegając, że istnieje – a prywatnym lubuski lider Dariusz Nocek nie ma nic do zaproponowania. Efekt jest taki, że KOD w Lubuskiem bez hiperaktywnych działaczy z Gorzowa, jest jak człowiek bez ręki i nogi –mocno niepełnosprawny. Atutem tutejszych działaczy jest doskonała współpraca z szefową PO Krystyną Sibińską, ale także liderem Nowoczesnej Jerzym Wierchowiczem. Kiedy więc działacze partii konkurują, KOD-erzy zachęcają do współpracy i to się udaje, a niemała w tym rola Twarogal, Leszka Pilina i Bartłomieja Karpińskiego.

Protesty, to przede wszystkim zwykli ludzie. Można odnieść wrażenie, że wielu wyluzowało i ma już dość. Prawda czy fałsz ? 

Nie wyluzowali, dopiero się ocknęli z letargu i zauważają, co nowa władza im już zgotowała i co jeszcze zamierza. Nie rzucam slów na wiatr. Razem z PO stoimy od trzech tygodni pod <Askaną> i zbieramy podpisy pod referendum szkolnym. Ludzie przychodzą i mówią:  zróbcie coś, tak dalej być nie może” – ucina Twarogal, chwaląc współpracę z poseł Sibińską.

Może to moment w którym trzeba sobie uświadomić, że „dobra zmiana” sama się szybko nie przewróci.  Jeżeli opozycja będzie czekać aż uśmiechnięta twarz i wizerunek Elżbiety Rafalskiej – jako maskotki i marionetki „dyktatoraJarosława Kaczyńskiego – zostanie pozbawiona makijażu rozdawnictwa, a wszyscy ujrzą wreszcie cynizm oraz karierowiczostwo tej kobiety, przestając jej w Lubuskiem czapkować, to można po drodze przegrać wszystko. Długo upadające PiS będzie długo niszczyło Polskę, Lubuskie i Gorzów, rozdając  dzisiaj pieniądze na pokaz, by przejąć urzędy dla wygłodniałych „Misiewiczów”.

Miasto minister bedącej symbolem tego „popapranego rządu”, powinno być miastem w którym głos kobiet zabrzmi szczególnie. Tak mocno, by wielu zrozumiało, że kobiet nie da się kupić za 500 złotych, bo od zawsze bardziej ceniły sobie wolność, niż parytety – co muszą zrozumieć takze politycy PO, Nowoczesnej i SLD. Można to okazać już w środę od godziny 16 - ej na gorzowskim Starym Rynku, gdzie do protestujących dołączy takze Mateusz Kijowski...


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...