Przejdź do głównej zawartości

Odebrać władzę Platformie ! Z każdym, każdą metodą i za każą cenę...

Sejmikowe gry już za chwilę przypomną Lubuszanom, że polityce, nawet tej regionalnej, bliżej do standardów panujących w dżungli, niż w cywilizowanych społecznościach. Osobniki rządzące dłużej – szybko tracą czujność. Te głodne i silne, ale wygonione dawno temu z „żerowisk” - wciąż układają strategie. W walce o przeżycie i zmianę „status quo” - przydadzą się nawet gatunki skarlałe, skazane ze względu na swoją słabość, na wymarcie. Już za chwilę, lubuską polityką mogą zacząć rządzić chaos oraz siły, które umiejętność niszczenia udowodniły w ostatnim roku na scenie krajowej.

FOT.: RadioIndex/RZG/Gazeta.pl

Gdyby niebezpieczny scenariusz rozpadu koalicji PO-PSL i SLD stał się faktem, lubuskie życie polityczne pogrążyłoby się w oparach absurdu, paraliżując marszałkowskie instytucje, urzędy oraz procesy, dokładnie w momencie najmniej dla regionu odpowiednim.

Pierwszą tego „jaskółką” jest powiększenie się sejmikowego klubu radnych PiS-u. W życiu codziennym i publicznie, tego typu postawy określa się mianem koniunkturalizmu, ale już w politycznych kuluarach, nie trudno usłyszeć głosy mocniejsze i mniej eleganckie: „polityczna prostytucja”, czy nawet „polityczne kurestwo”.

Analogia do prostytucji teoretycznie trafiona, ale z tą różnicą, iż w tamtych relacjach klient płaci i otrzymuje chwilę przyjemności, a w przypadku politycznej decycji radnego Józefa Kruczkowskiego jest inaczej: wyborcy mu płacą, on się dobrze bawi, lecz płacący nic z tego nie mają. Dotąd Kruczkowski w życiu na koszt podatnika i utrwalaniu dobrej pozycji politycznej „klasy próżniaczej” czuł się przez lata doskonale. Był w tym perfekcyjny i wiedział „jak się nadstawić”, by z polityki otrzymać jak najwięcej przyjemności. Kiedy partia mu podziękowała, a wicemarszałkiem uczyniła Romualda Gawlika, obrażony ogłosił się bezpartyjnym samorządowcem.

Po dwóch latach nie jestem zadowolony z tego jak funkcjonuje województwo lubuskie zarządzane przez koalicję PO-PSL-SLD (...)Byłem przez wiele lat członkiem PSL-u. Ja i moi wyborcy mogliśmy być rozczarowani, że ci, którzy mają własne zdanie są rugowani i odsuwani na bok. Zlekceważono dwa tysiące głosów moich wyborców” – nieudolnie mamrotał w rozmowie z Marcinem Sasimem w Radiu Zachód. Lapidarnie obnażył jego prawdziwe intencje w Radiu Zielona Góra, przewodniczący Czesława Fiedorowicz.

„Ludzie zmieniają nagle szyki dla korzyści i myślę, że nasi lokalni mają tego przykład. Józef Kruczkowski uważa, że był bezpartyjny, bo wcześniej wystąpił z partii, ale wystąpił z PSL, bo chciał być wicemarszałkiem, uważał, iż musi nim być. Teraz poszedł do PiS, bo ma pewnie nadzieję na jakąś pracę, albo uważa, że to ugrupowanie będzie w przyszłości rządziło, więc  zgłasza się wcześniej do pełnienia ważnych funkcji” – skonstatował przewodniczący Sejmiku Wojewódzkiego.

Czy ruch Kruczkowskiego, to sygnał, iż Lubuszan czeka trzęsienie ziemi ?  Wszystko na to wskazuje i ma tego świadomość sam Fiedorowicz. „Nie chcę powiedzieć, że ta koalicja jest nienaruszalna, ale uważam, ze mamy szansę trwania do końca kadencji” – stwierdził.

Do odwołania marszałek województwa Elżbiety Polak potrzeba 18 radnych, a więc jest to na dzisiaj poza zasiegiem jakiejkolwiek „koalicji”. Co więcej, nieskuteczna próba odwołania marszałek dzisiaj, będzie skutkować tym, że kolejna może się odbyć dopiero pół roku później, a zdaniem rozmówców Nad Wartą, tego błędu popełnić nie można. „Nie ma pewności, że ten układ się zawiąże, bo nastrojami kierują też sondaże krajowe. Ludzie się wahają” – mówi jeden z polityków lewicy.

Plan jest więc taki, by nową koalicję przetestować podczas zmiany przewodniczącego Sejmiku.

„Dojdzie do kolejnych transferów i klub PiS-u zostanie wzmocniony już na następnej sesji. Będzie największym klubem z przynajmniej ośmioma radnymi” – to opinia Franciszka Wołowicza z klubu Bezpartyjni Samorządowcy, a kiedyś SLD.

 Jego zdaniem „generalna zmiana” mogłaby nastąpić już dzisiaj, ale na przeszkodzie stoja ambicje niektórych radnych. „Jeśli ze strony kilku kolegów zostaną one okrojone, to bardzo szybko może dojść do zmian” – uważa samorządowiec, który typowany jest na przyszłego szefa sejmiku, ale zgodzić się na to nie chce lider SLD Bogusław Wontor, który po cichu i „skrytobójczo” dla dotychczasowych partnerów, forsuje na to stanowisko swojego brata Tomasza Wontora.

Przyszłą koalicję miałoby tworzyć Prawo i Sprawiedliwość, wzmocnione już wkrótce o Sławomira Kowala z Bezpartyjnych Samorządowców, a także pozostali działacze BS: Łukasz Mejza, F. Wolowicz i Edward Fedko, niezależni: Tomasz Możejko i Maciej Nawrocki oraz trzech radnych Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Cała układanka daje im 16 głosów i spore możliwości, przede wszystkim w kształtowaniu zarządu województwa.

I to byłby dla województwa scenariusz najgorszy. Sytuacja w której opozycja przejęłaby władzę w sejmiku i paralizowała działania kierowanego przez Polak zarządu, ubijając personalnych targów i z sesji na sesję grożąc odwołaniem, a także ciągłe spory w kontekście zbliżających się wyborów samorządowych. To wszystko mogłoby spowodować, że mieszkańcy nie mieliby dylematów, czy środki unijne są wykorzystywane dobrze i szybko, ale czy zostaną wykorzystane w ogóle.

Z tego punktu widzenia, utrzymanie staus quo we władzach województwa i koalicji PO-PSL-SLD jest wręcz lubuską racją stanu.
       
         Partia rządząca ma więcej uroku, jeśli chodzi o możliwości, niż bycie w opozycji” – uważa Wołowicz. „Chciałbym aby zdobyte przeze przez dwadzieścia kilka lat doświadczenie, nie leżało z boku, ale zostało wykorzystane” – to już Kruczkowski, który zapomniał, że w Lubuskiem wskaźnik bezrobocia nie jest duży, a zatem pracy dla tak doświadczonych jak on, ot chociażby przy wywożeniu kurzej słomy z Deszczna, jest całkiem sporo, by nie musieć „robić laski” Prawu i Sprawiedliwości.

         Kluczowa jest postawa SLD i dlatego powstaje pytanie: dlaczego – oprócz motywacji merkantylnych – politycy lewicy z taką łatwością porzucą zasady i lojalność, by związać się z PiS-em ?

         Nie trzeba być przesadnie dociekliwym, by szybko wpaść na trop i dojść do wniosku, że niektórzy lewicowi działacze nie boją się PiS-u, ale instrumentarium, które ta partia posiada w służbie niszczenia ludzi.

      Trop pierwszy, to raczej niezauważona przez większość - i nawiązująca do dwóch tekstów Nad Wartą sprzed kilku miesięcy - informacja Radia Zachód z 6 marca br. o dwóch prokuratorskich śledztwach w sprawie nieprawidłowości w rozliczeniach dotacji dla lewicowych stowarzyszeń. Na organizowanych imprezach, wielokrotnie bawiła wierchuszka SLD, nie wyłączając z tego liderów: krajowego Włodzimierza Czarzastego  oraz regionalnego Bogusława Wontora. Nadużycia są poważne i mogą zatopić lewicę, choć nie muszą. Na dzisiaj, zawieszone dotychczas śledztwo, nabrało w ostatnim czasie tempa.

Wontor to typ polityka, który u jednych wywołuje śmiech, u innych odruch obrzydzenia oraz politowania, ale są też tacy, dla których jego wady: brak oczytania i wiedzy, nieokrzesanie czy prostactwo, są cennymi zaletami w prowincjonalnej polityce, bo gwarantują skutecznosć. Nikogo więc w lubuskim SLD nie dziwi, że za Markiem Astem i Jerzym Materną latał od tygodni, a dla utrzymania się w grze, wzmocnienia przed przyszłorocznymi wyborami i ugrania kilku kolejnych posad, gotów jest poświęcić  zasady. 

Mocno niezadowolony z działań Wontora jest podobno Tadeusz Jędrzejczak, dzisiaj członek zarządu województwa, ale obu łączy pragmatyzm i świadomość tego, że lepsze już było i nie wróci.

Trzeba więc skupić się na tym, co jest teraz i kartą przetargową pt. „trzech radnych”, wycisnąć ile się da – od obecnego koalicjanta, strasząc go aliansem z kimś innym, albo od przyszłego koalicjanta, pokazując swoją wartość. Liczy się właściwie tylko cena, choć koalicja z PiS-em może dać również święty spokój w relacjach z organami państwa.
         
        Wymowna jest reakcja szefa Bezpartyjnych Samorządowców Ł. Mejzy, który na wieść o odejściu Kruczkowskiego w rozmowie z NW powiedział:  „To bardzo dobra informacja i ona niczego nie psuje. Bardzo cieszymy się z decyzji Józefa i szanujemy ją, a resztę przyniesie czas”. Inna sprawa, że Bezpartyjni Samorządowcy nie siedzą raczej przy stole, ale są w menu.

        Co na to politycy Platformy Obywatelskiej ? W poniedziałek komisarz Waldemar Sługocki spotkał się z dotychczasowymi koalicjantami i jak zapewnił radnych "nie odnotował niczego niepokojącego". 

       W nieoficjalnych rozmowach politycy prężą muskuły, że docelowo za kilka miesięcy uda im się zebrać nawet 18 radnych, niezbędnych do odwołania marszałek Polak, ale to raczej pobożne życzenia i „sny o potędze” ludzi, którzy nie mogą zasnąć z obawy, że wypadną na margines polityki.

       Konkluzja jest smutna, bo ewentualni koalicjanci PiS -u nie zdają sobie sprawy, że będą tylko „pożytecznymi idiotami”. Celem ewentualnych zmian – czy się powiodą czy nie – nie jest troska o region i wspieranie w tym władz województwa, ale pozbawienie władzy Platformy Obywatelskiej, dorwanie się do intratnychy posad oraz milionów dzielonych w konkursach. Jesli ktokolwiek życzy województwu lubuskiemu źle i postrzega samorząd jako coś zbędnego, to koniecznie powinien wspierać zakulisowe działania PiS-u, SLD, bezpartyjnych i niezależnych.


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...