Chociaż w mieście nad Wartą, a nawet w Lubuskiem, to jeszcze nie
problem, bo nacjonaliści przypominają co najwyżej stado ujadających i
bezpańskich kundli bez zębów, problem może się pojawić. Jeśli będą politycznie
„dokarmiani”, mogą w przyszłości
także gryźć i nie będzie to tylko łapanie za nogawki.
Dzisiaj droga
gorzowskich nacjonalistów kończy się sufitem, którym są pieniądze i struktury
organizacyjne, co pokazała wątła ich reprezentacja podczas sobotniego Marszu
Niepodległosci w Warszawie, ale gdy ów polityczne „pieski na smyczy” trzymanej przez innych, zaczną służyć za „sukę” dużym „psom polityki” z Prawa i Sprawiedliwosci, KUKIZ’15, a nawet
„Solidarności”, scenariusze mogą się wymknąć spod kontroli.
Owszem, granica pomiędzy patriotyzmem i
nacjonalizmem nie jest wyraźna. Tak jak trudno określić kiedy człowiek staje
się łysy: gdy wypadnie mu trochę włosów, czy wszystkie, ale hasła z sobotniej
manifestacji: „Cała Polska śpiewa z nami, wypierdala...ć z uchodźcami” oraz
„Polska wierna Bogu wbrew szubrawcom, lewakom i pedalstwu”, powinny niepokoić.
Podobnie jak i to, że coraz częściej ich autorzy, są najpierw kropieni przez
katolickich księży wodą święconą.
To prawda,
hitlerowscy żołnierze też mieli na klamrach pasków „Bóg z nami”, co nie
powstrzymywało ich przed robieniem rzeczy najokropniejszych. Nie inaczej
współcześnie - skoro udało się „uszminkować
świnię” w Stanach Zjednoczonych, to może się to udać również nad Wisłą,
Odrą i Wartą, w odniesieniu do całej grupy młodych i zindoktrynowanych.
Nad Wartą
pierwsze kroki już uczyniono, wciągając nacjonalistów w struktury
„Solidarności”, a dokładniej do Regionalnej Sekcji Młodych, której szefem
został przewodniczący Młodzieży Wszechpolskiej Paweł Kamrad.
„Uważam, że z powodzeniem można połączyć
nacjonalistyczne ideały z zaangażowaniem się w swiązki zawodowe. Tym bardziej,
że od pewnego czasu można już zaobserwować coraz częściej współpracę pomiędzy
środowiskami nacjonalistycznymi, a Solidarnością, co daje nam wielkie
możliwości” – oświadczył we wrześniu na jednym z nacjonalistycznych portali
Kamrad.
Prawda jest
taka, że dzisiaj nacjonalizm to tylko lub aż beczka z prochem, na której bawią
się podpuszczani przez PiS, KUKIZ-owców i „Solidarność”, młodzieńcy o twarzach
niezmąconych myśleniem i werbalnymi zapałkami w ręku. Spoglądamy na nich jak na
egzotycznę grupę, choć bycie nacjonalistą od gimnazjum po liceum, staje się
niestety „cool”.
Te ruchy
rozwijają się w miejscach zdegradowanych społecznie, a przemysłowy Gorzów
pozbawiony fabryk i w miarę dobrze płatnych miejsc pracy, będzie dla środowisk
nacjonalistycznych tym, czym w zwycięstwie Trumpa był „Pas rdzy”, a więc stany
w których upadł przemysł. SE Bordnetce już przenosi produkcję zwalaniając 800
osób, w TPV furorę robią niskie wymagania płacowe Ukraińców, którzy będą
zapewne hitem także w budującym się Centrum Logistycznym Jeronimo Martins, bo trudno
sobie wyobrazić, by za 1700 złotych na rękę chcięli pracować Polacy.
Gorzowscy
narodowcy na dzisiaj większych sukcesów na szczęście nie mają, bo jak na razie
zasłynęłi jedynie heppeningiem w biurze posłanki Sibińskiej - której przynieśli
kajdanki, a także antyimigracyjną manifestacją w konsekwencji której za
propagowanie nienawiści na tle rasowym, kilku z nich stanęło przed sądem.
Społeczne wkurzenie będzie jednak narastało i stanie się silniejsze niż
entuzjazm tych, którym się udało. Postawa ludzi zmuszonych do „dopracowania” do
emerytury za minimalną pensję, będzie rodzić frustrację i chęć znalezienia
winnych, którymi dla rosnącego w siłę ruchu nacjonalistycznego staną się
imigranci z Ukrainy, z braku tych z Afryki i Azji.
„Jutro należy do nas” – piszą młodzi
nacjonaliści na swoich społecznościowych stronach i niestety mają rację.
Powstrzymać się ich raczej nie da, bo wymagałoby to najpierw zatrzymania
pełzającej rewolucji Prawa i Sprawiedliwości.
Ich drogę do wielkiej polityki: od samorządu
po parlament, wypełniać będzie chora nienawiść i cynizm, a więc na myślenie o
konsekwencjach swoich działań i wyrzuty sumienia, zabraknie już miejsca.
Ujadając idą więc w intelektualnej ciemności, na razie nie wiedząc gdzie, bo
latarkę trzymają ludzie z PiS i od KUKIZ-a, ale Lubuskie szybko dostanie
istotną rolę w nacjonalistycznym spektaklu pt. „Bij obcego bo przez niego
zarabiasz mało”. Stąd już niedaleko do mentalności plemiennej i podziału „swój”
i „obcy”.
Współczesne
technologie dają tu możliwości nieporównywalnie większe niż kiedyś, co
potwierdza tylko tezę XiX wiecznego mysliciela Aleksandra Hercena, że
najbardziej należy się obawiać Dżyngis-Hana z telegrafem. A co dopiero z
Facebookiem, stronami internetowymi, telewizją i radiem...
ROBERT BAGIŃSKI
Źródło: