Przejdź do głównej zawartości

Domaradzki: Ja ? Nie dla kasy...

Gorzowianie myślą o prezydencie Wójcickim bardzo dobrze i powiem tak:  jeśli on się z tym remontowym burdelem przed końcem kadencji uwinie i schowa nieudacznych współpracowników, to wygra. W tym mieście brakuje ludzi, którzy mają odwagę, aby powiedzieć więcej, bo każdy jest w jakiś sposób zależny. Bejnar-Bejnarowicz jest niezależna, a przy tym płaci za to cenę także w życiu zawodowym. Nie chcę iść do polityki dla kasy, ale by coś zrobić. To mnie różni od całej innej bandy cyników, którzy nie powiedzą uczciwie tego, co ja teraz.

Rozmowa z MARIUSZEM DOMARADZKIM, byłym prezesem Gorzowskiego Rynku Hurtowego, politykiem Nowoczesnej.

Nad Wartą.: Patrząc na miejską politykę, to niewielu tu niezależnych. Jak pan czuje się z tą niezależnością, po odejściu z Gorzowskiego Rynku Hurtowego, a dziś jako przedsiębiorca, ale jednak aktywny publicznie?

Mariusz Domaradzki: Ja czuję sie przede wszystkim osobą, która wyciągnęła wnioski i odrobiła lekcję. Niezależność kończy się w momencie, gdy obejmuje się stanowisko zależne od kogoś innego. Dzisiaj wiem, że jeśli ktoś chce być aktywnym w sposób do końca szczery – mając prawo do krytyki i chwalenia – musi być niezależny finansowo. Bez spełnienia tego wymogu, niezależność to opowiadanie bajek.

N.W.: To może wszyscy, zanim zaczną być aktywni w samorządzie i polityce, powinni najpierw sprawdzić się poza urzędami, biurami poselskimi i publicznymi spółkami ?

M.D.:  To oczywiście najlepsza droga. Ja do spółki przyszedłem z biznesu, a te trzy lata prezesowania Gorzowskiemu Rynkowi Hurtowemu nauczyło mnie innego spojrzenia na miasto. Dzięki temu, że prezydent Jędrzejczak dał mi szansę, ja nie tylko zobaczyłem jak funkcjonuje miasto, ale również co ma na to funkcjonowanie wpływ. Będąc po tej stronie, nie wszystko wydaje się tak oczywiste i proste, jak to jest wtedy, gdy jest się tylko obserwatorem i komentatorem.

N.W.: Więc zapytam od razu prowokacyjnie: czym różni się ten Gorzów Tadeusza Jędrzejczaka, którego był pan mocną częścią, od tego prezydenta Jacka Wójcickiego, który często pan krytykuje ?

M.D.:  Gorzów prezydenta Jędrzejczaka był w miarę dobrze poukładany, bo ten człowiek miał wizję i strategię...

N.W.: ...niektórzy uważają, że był aż za bardzo poukładany ?

M.D.:  To zła narracja, której autorami byli ci, którzy myśleli, że będą się przy prezydencie Jędrzejczaku ślizgać nicnierobieniem do emerytury. On miał za sobą wiele dobrze zrealizowanych projektów i jemu zabrakło czasu. Gdyby otrzymał jeszcze tą jedną kadencję, wszystko zostałoby spiete i Gorzów byłby w innym miejscu. Kwestionowanie tych jego projektów, czy nawet niebezpieczne ich modyfikowanie poprzez redukcję, to ogromny błąd. Ta próba zatarcia 16 lat rządów Jędrzejczaka się nie uda, ale redukowanie ważnych projektów, odbije się negatywnie dla miasta.

N.W.: Czyli co, teraz robi się dużo – ale minimalistycznie, a przede wszystkim – nie zawsze dobrze ?

M.D.: Robi się, ale bardzo źle. To pokazówka, która odbije się czkwaką – te wszystkie roboty w jednym czasie, wielki ruch na budowach i jeszcze więcej opowieści. Pół miasta jest rozkopane, ale pytanie jest jedno: czy te remonty mają długoterminową jakość ? Według mnie, nie mają. To krótkoterminowe nakladki, a przecież to nie powinno być wykonywane na jedną kadencję, lecz na lata.

N.W.: Są też duże inwestycje, jak adaptacja budynku po byłej „Przemysłówce” na potrzeby miasta.

M.D.: Śmiech na Sali. Prezydent Jędrzejczak chciał budować Urząd Miasta na Zawarciu za 100 milionów, ale poprzez powołanie spółki inwestycyjnej, którą radni blokowali, bo nie rozumieli o co w tym projekcie chodzi. Byłby urząd i pomieszczenia wynajmowane od spółki zależnej w 100 procentach od miasta. Ci sami radni dzisiaj akceptują kupowanie ruder i adaptowanie ich na potrzeby urzędu, choć wiadomo, że w takim biurowcu po „Przemysłówce” wszyscy się nie pomieszczą i to jest po prostu skandal. Miasto przez ostatnie dwa lata trochę dziwnych nieruchomości już zakupiło i gdyby się temu przyjrzeć dokłądniej, to jest to niebezpieczne, a zapewne nie jest to objawem gospodarności.

N.W.: Może dlatego prezydent Wójcicki zarzuca kolejne pomysły z kampanii – nie będzie już remontu alejek na Staszica o które walczyli w kampanii z Jędrzejczakiem Ludzie dla Miasta, nie będzie rad dzielnic, ożywienia Chrobrego i wielu innych, choć „kaczkomaty” stanęły ?

M.D.: Alejek  na Staszica nie będzie, bo aktywni i zaangażowani Ludzie dla Miasta byli twarzami ich remontu, a prezydent ich zwalcza.  Prezydent woli dogadywać się i spełniać obietnice polityków, a nie aktywistów, których już nie szanuje, bo zrobili swoje. Wójcickiemu brakuje tylko jednego – żeby podpisał legitymację partyjną Prawa i Sprawiedliwości, ale jemu brakuje odwagi nawet do tego. On z różnych powodów, także osobistych, jest już chyba zdeklarowany, aby współpracować z PiS-em. 

N.W.: A może tak pan mówi, bo jeden układ gospodarczo-towarzysko-polityczny, został zastąpiony innym ?

M.D.: Te wszystkie osoby mocno się w tym mieście przenikają. Każdy zna każdego i wie, czego może od drugiego oczekiwać. Troche taki układ zamknięty...

N.W.: ...dlatego niektórzy twierdzą, że Gorzów jest miastem świetnie poukładanym i takim w sam raz, bo władza ułożyła sobie dziennikarzy, świat gospodarczy wie gdzie zapukać i takie tam.

M.D.: Dobra, to ja to powiem. Gdy byłem prezesem GRH przyszedł do mnie szef jednego z portali i powiedział wprost: proszę pana, jeśli pan za 400 złotych miesięcznie zamieści u nas reklamę, to my będziemy pisać o panu dobrze. Zadałem mu pytanie, czy jeśli nie zgodzę się na tą propozycję, to będzie pisał źle, po czym musiałem go wyprosić. Dzisiaj widzę, kto się na tym portalu promuje i wiem jaki jest mechanizm.

N.W.: Pana historia z Gorzowskim Rynkiem Hurtowym jest ciekawsza. Gdy był pan prezesem, to PiS chciał zlikwidować spółkę, bo niby niepotrzebna, a dzisiaj to już wychwalają ją w niebogłosy. Coś się zmieniło w spółce ?

M.D.: Nic się nie zmieniło, a ja to powtarzałem od zawsze, że celem nie była spółka, ale to, iż pojawił się Domaradzki – wreszcie nie z układu, bez tatusia w urzędzie i nie w nagrodę za coś, ale wykształcony oraz z doświadczeniami biznesowymi. Uznałem swoje prezesowanie za szansę zrobienia w tym mieście czegoś dobrego i dzisiaj spokojnie spoglądam w lusterko, a proszę pamiętać, że odszedłem sam, bo dość miałem dziwnych podchodów. 

N.W.: To jak daleko w takim razie sięgają polityczne ambicje Domaradzkiego ? Kiedyś nawet wymieniano pana wśród kandydatów na prezydenta, wiceprezydenta...

M.D.: Właśnie, to jest klu sprawy! Te komentarze mi zaszkodziły, bo dla wielu stałem się niewygodny lub byłem odbierany jako konkurent. Dzisiaj podobny los spotyka Martę Bejnar-Bejnarowicz, która wiedzą, aktywnością i zaangażowaniem, wybija się ponad i wielu próbuje ją zwalczać...

N.W.: ...bo zdolna i lepsza, niż polityczna masa biernych, miernych i wiernych ?

M.D.: Dokładnie tak. Chodzi o to, że w tym mieście brakuje ludzi, którzy mają odwagę, aby powiedzieć więcej, bo każdy jest w jakiś sposób zależny. Bejnar-Bejnarowicz jest niezależna, a przy tym płaci za to cenę także w życiu zawodowym. Nie każdego na to stać.

N.W.: Dobra, to ona może być tylko lub aż lepszą wersją Wójcickiego, czy całkowicie nową jakością ?

M.D.: Dobra zmiana w mieście ? To takie gadanie, podczas gdy my potrzebujemy ludzi uczciwych i w miarę niezależnych finansowo...

N.W.: ...no to Bejnar-Bejnarowicz już dwa kryteria spełnia.

M.D.: Owszem, spełnia. Jest jeszcze trzecie kryterium i ono dotyczy otoczenia, współpracowników i doradców. Tu chciałbym wiedzieć więcej.

N.W.: To jeszcze śpiew przyszłości.

M.D.:  Niby tak, ale problem tego miasta polega na tym że co wybory otrzymujemy menu w którym sa tylko pierogi ruskie lub pierogi z serem. Możesz sobie wybrać pierogi, ale nie możesz wybrać kopytek z kapustą lub golonki, bo tego w menu nie ma. Mieszkańcy nie mają wyboru, a trzeba im go dać, zwłaszcza iż w mieście od dwóch lat jest sporo ludzi aktywnych w bardzo różnych dziedzinach życia. Trzeba odrzucić osobiste animozje i stworzyć prawdziwą ofertę i niech ludzie wybierają.

N.W.: No przecież w Urzędzie Miasta aż się roi od nowych ludzi.

M.D.: Tak, prezydent odrzucił Ludzi dla Miasta, otaczając się zespołem, który budzi wątpliwości. Pytam: kim jest pan Artur Radziński ? Ja niewiem jakim jest fachowcem, jeśli jego doświadczenie sprowadza się do prowadzenia biura nieruchomości. Albo inaczej, zastanawiam się czy pan Pieńkowski rzeczywiście ukończył Nottingham Trent University.

N.W.: Wracamy na ziemię zPiS-owskich odlotów. Nowoczesna, to już cyba taka partia szyta pod pana na miarę: biznesmeni, ludzie z dorobkiem, wygadani, madrzy i takie tam ?

M.D.: Ja do bycia w partiach politycznych podchodzę skrajnie koniunkturalnie i mówię wprost i szczerze, także dlatego, że to efekt naszej ordynacji wyborczej. Ja bardzo chciałem wejśći i chcę wejść do polityki, ale nie chodzi mi o forsę – bo tą zarabiam z sukcesami na wolnym rynku – ale chcę być w polityce, by coś zrobić więcej dla innych, niż mogę bez polityki. Czy traktuję politykę koniunkturalnie ? Politykę tak i do bólu, bo nie ma innego wyjścia, aby móc sie dostać do samorządu, by zrobić coś dobrego. Trzeba się do kogoś przytulić, by wejść. Pytanie po co ? Ja nie chcę iść do polityki dla kasy, ale by coś zrobić. To mnie różni od całej innej bandy cyników, którzy nie powiedzą uczciwie tego, co ja teraz.

N.W.: To fakt, do bólu szczere, wręcz niebezpieczne. Ale nie obawia się pan, ze Nowoczesna za chwilę będzie przystanią dla nieudaczników z Platformy Obywatelskiej ?

M.D.: Bardzo się tego obawiam, ale jeśli tak będzie to ja odejdę z Nowoczesnej. Ja wierzę, ze w obecnym zarządzie Nowoczesnej w Gorzowie jest moc i siła, by zbudować dobrze funkcjonujący zespół aktywnych ludzi. Na dzisiaj jest dobrze, ale nie wiem jak będzie za rok.

N.W.: Kończąc i znów o mieście i prezydencie. To nie jest tak że krytyczni są blogerzy, komentatorzy, aktywni na portalach społecznościowych i jeszcze nie zakupieni dziennikarze, ale ulica myśli inaczej: oni kochają Jacka Wójcickiego, a nam się tylko coś wydaje ?

M.D.:  Myslę, że gorzowianie myślą o prezydencie Wójcickim bardzo dobrze i powiem tak:  jeśli on się z tym remontowym burdelem przed końcem kadencji uwinie i schowa nieudacznych współpracowników, to wygra. Dlaczego miałby nie wygrać ? Mi chodzi o podejście, że wszystko robi się trochę na niby i tak powierzchownie, a także mało transparentnie. Ludzie dla Maista walczyli o to, ale przegrali z nim.


Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...