Nieudolne poszukiwanie tożsamości i wyróżnika, pasujących „w sam raz”do prowincjonalnego myślenia
władz Gorzowa, ale w oderwaniu od potencjału rzeki, to droga donikąd. W jakimś
sensie Warta jest jedyną rzeczą, której kosztem Gorzowa nie może sobie kupić,
załatwić lub wybudować Zielona Góra. Inna sprawa, że gdyby Winny Gród leżał nad
rzeką, tamtejsi politycy eksploatowaliby ją do granic możliwości, nie
wyłączając z tego poszukiwania złota i wpuszczania do nie złotych rybek.. Na
dziś to Gorzów ma rzekę, a Zielona Góra ministra od żeglugi śródlądowej, ale po
zmianie na prezydenckim fotelu i zamontowaniu „kaczkomatów”nad stawkiem, idą dla niej słabsze czasy...
FOT. Marina Gorzów |
...chociaż
zorganizowana dzisiaj w Przystani Sportów Wodnych konferencja pt. „Gorzów z Wartą
więcej wart”, daje powody do optymizmu na przyszłość. „Korzyści jakie płyną z transportu wodnego oraz związanej z rzeką
turystyki są zdecydowanie większe, niż koszty jakie trzeba ponieść, aby rezwój
tego obszaru stymulować” – mówiła podczas spotkania jedna z organizatorek i
szefowa Ludzi dla Miasta Marta
Bejnar-Bejnarowicz.
Dziwić może
znikome zainteresowanie konferencją ze strony radnych, bo poza Bejnar-Bejnarowicz,
Haliną Kunicką i Grzegorzem Musiałowiczem, nikogo więcej
nie było, ale nie jest wykluczone, że właśnie dlatego było przede wszystkim
merytorycznie.
Pomysłów
na odwrócenie miasta twarzą do rzeki było w przeszłości wiele, a milowym
krokiem była budowa bulwarów oraz przebudowa Mostu Staromiejskiego. Ważne
jednak, by na Wartę patrzeć długofalowo, a związane z nią inwestycje traktować
jak sztafetę: jeden prezydent lub Rada Miasta odchodzą, przychodzą inni, ale
projekty są konsekwentnie realizowane.
Wydaje
się, że doskonale jest to rozumiane w gminie Santok, gdzie projekt budowy tam
mariny, przyszło realizować niedawnemu autorowi gorzowskiej strategii
Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych Krzysztofowi
Karwatowiczowi. Okazuje się, że pozyskanie go do pracy w Santoku, może tej
gminie wyjść na dobre, bo o tym iż pozbycie się go z Gorzowa wyjdzie miastu na
złe, wiedzą wszyscy.
„Realizujemy ten projekt w konsultacji z
przedsiębiorcami, którzy zadeklarowali nawet konkretne inwestycje po uruchomieniu
mariny” – mówił podczas konferencji Karwatowicz, zaznaczając iż tego typu
inwestycje muszą być planowane z głową i w oparciu o realne potrzeby docelowych
odbiorców. „Bo jeśli na trasie z punktu A
do punktu B powstaną mariny i w każdej będzie to samo, od miejsc do tankowania po inne usługi, to pewne jest, iż będą deficytowe” – dodał.
„Chodzi o to, aby nie planować tylko
obiektów, ale zmieniać nimi życie mieszkańców” – dodał Torsten Bock z magistratu we Frankfurcie nad Odrą, a o tym, że to
się najzwyczajniej w świecie opłaca, mówiła z kolei Manuela Neumann z Wydziału Turystyki Brandenburgii. W przekazanych
przez nią danych wynika, że dzięki rozbudowanej infrastrukturze wokół brandenburskich
rzek, niemiecki land co roku tylko z tytułu wypożyczania łodzi, kajaków oraz
łodzi pasażerskich, uzyskuje 200 milionów euro przychodów. „A przecież do tego należy doliczyć
gastronomię, noclegi i wiele innych” – prezentowała Neumann.
Dzisiaj, aby
osobiście doświadczyć, jakim potencjałem gospodarczym i turystycznym jest
Warta, wystarczy wizyta w gorzowskiej „Marinie Gorzów”. Tylko wtedy można
zrozumieć, jak istotnym elementem może i powinna być rzeka w budowaniu
strategii marketingowych oraz gospodarczych, czego zdają się nie rozumieć władze
miasta, szukając tożsamości i marki w oderwaniu od naturalnego atutu.
Twórcą i właścicielem obiektu jest Jan Kordacz, a inspirację zaczerpnął w Australii, postanawiając
następnie urzeczywistnić pomysł w Gorzowie.
„Idea od początku była taka, by obiekt był
samowystarczalny, a więc zarabiał na siebie i tutaj doświadczyliśmy ogromnego
zrozumienia oraz wsparcia ze strony Urzędu Marszałkowskiego” – mówił podczas
konferencji, podkreślając iż dla niego osobiście, sprawdzianem stosunku władz
Gorzowa do takich przedsięwzięć, będzie realizacja wniosku obywatelskiego, aby „Marinę
Gorzów” połączyć ścieżką rowerową z bulwarami i z powrotem ulicami miasta.
A przecież turystyka i rekreacja, to nie jedyne mozliwości związane z rzeką. Dość przypomnieć, że jedna barka typu „Europa” zastępuje 30 samochodów ciężarowych. Pewnym problemem jest sama żeglowność Warty, a nie należy wierzyć, by odpowiedzialny za żeglugę śródlądową, zielonogórski poseł i wiceminister Jerzy Materna, dostrzegł szybciej Gorzów, niż Nową Sól czy Krosno Odrzańskie, które bynajmniej nad Wartą nie leżą.
A przecież turystyka i rekreacja, to nie jedyne mozliwości związane z rzeką. Dość przypomnieć, że jedna barka typu „Europa” zastępuje 30 samochodów ciężarowych. Pewnym problemem jest sama żeglowność Warty, a nie należy wierzyć, by odpowiedzialny za żeglugę śródlądową, zielonogórski poseł i wiceminister Jerzy Materna, dostrzegł szybciej Gorzów, niż Nową Sól czy Krosno Odrzańskie, które bynajmniej nad Wartą nie leżą.
„Warta jest wodną drogą międzynarodową E70,
ale to tylko teoria. Żeby to zmienić, potrzebne są epokowe działania” –
spuentował Grzegorz Załoga z
Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej.