Nigdzie myślenie dalekosiężne oraz
zorientowane na troskę o społeczność w której się mieszka i działa publicznie,
połączone z silnym lobbingiem na zewnątrz i sporą dozą skuteczności – by nie
skonstatować: pazerności - nie jest lepiej widoczne niż w wywiadach polityków z
Zielonej Góry. Trudno ich za to winić, skoro inaczej niż większość ich
odpowiedników z Gorzowa, nie działają po fakcie, gdy jest już zbyt późno lub „na skróty” – jak w przypadku Akademii
im. Jakuba z Paradyża – lecz zawczasu. Można zaryzykować dolary przeciw
orzechom, że Kolej Dużych Prędkości zostanie ostatecznie dookreślona w rządowych
dokumentach w południowej części regionu, a nie na Północy...
...i nie pomoże tu lobbing wpływowej minister Elżbiety Rafalskiej, ani też wypowiedzi
innych wpływowych polityków Prawa i Sprawiedliwości, bo gdyby politycy z
Zielonej Góry nie zauważyli, że obecnie jest inaczej – a więc planowany przebieg
KDP w rządowej strategii ma swoje usytuowanie bliżej Warty niż Odry - to
gorzowianie nie mieliby nawet pojęcia, że tak się stało.
Więcej, trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby radni
Zielonej Góry nie nagłośnili tematu poprzez przyjęcie stosownego stanowiska,
ale podjęłi zakulisowe rozmowy z przedstawicielami rządu, to nie byłoby ani
stanowiska Rady Miasta Gorzowa, ani nawet buńczucznych wypowiedzi tutejszych
polityków. Ostatnim, który w 2013 roku interesował się tym tematem na serio i z
determinacją, był eksposeł Platformy Obywatelskiej, a dzisiaj wiceprezydent
Warszawy Witold Pahl.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jeden szczegół – w ocenie
przyszłego przebiegu Kolei Dużych Prędkości przez Gorzów, różnią się nawet:
wojewoda lubuski Władysław Dajczak
oraz jego doradca ds. infrastruktury kolejowo-drogowej Kazimierz Łatwiński.
„Przestańmy dzielić
na Północ i Południe, bo ta kolej przejdzie przez taki obszar, jaki w
projektach zostanie określony jako najbardziej korzystny i po to robione są
analizy” – to opinia wojewody Dajczaka z Północy, którą wyartykułował w
Radiu Gorzów, a która nijak się ma do wypowiedzi jego doradcy i radnego
Zielonej Góry K. Łatwińskiego.
Sformułował on wczoraj w zielonogórskim programie „Stary Rynek 1” tezę, że umieszczenie w analizach i planach Kolei Dużej Prędkości Gorzowa, to wynik pomyłki, a argumenty są po stronie Winnego Grodu. „Powstało wstępne studium wykonalności przebiegu KDP z Poznania do Berlina. Ta firma zarekomendowała trzy przebiegi i z nich wynika, że dokonywane będą dalsze analizy. W zupełnie roboczym dokumencie, który jest przedmiotem konsultacji i nie jest ostatecznym dokumentem, na skutek, moim zdaniem jakieś pomyłki, zabrakło tego zarekomendowanego przez wykonawcę wariantu przebiegu przez Zielonę Górę” – podwazył opinię swojego pryncypała doradca.
Sformułował on wczoraj w zielonogórskim programie „Stary Rynek 1” tezę, że umieszczenie w analizach i planach Kolei Dużej Prędkości Gorzowa, to wynik pomyłki, a argumenty są po stronie Winnego Grodu. „Powstało wstępne studium wykonalności przebiegu KDP z Poznania do Berlina. Ta firma zarekomendowała trzy przebiegi i z nich wynika, że dokonywane będą dalsze analizy. W zupełnie roboczym dokumencie, który jest przedmiotem konsultacji i nie jest ostatecznym dokumentem, na skutek, moim zdaniem jakieś pomyłki, zabrakło tego zarekomendowanego przez wykonawcę wariantu przebiegu przez Zielonę Górę” – podwazył opinię swojego pryncypała doradca.
Kilka dni wcześniej, przeciw takiej postawie wojewoda
Dajczak w Radiu Gorzów protestował: „Ja
nie widzę żadnego powodu, by radni Zielonej Góry tak traktowali temat Kolei
Dużych Prędkości, że to większe miasto i lepiej rozwinięte i że musi iść przez
Zieloną Górę”, po czym zakpił nie tylko ze swojego doradcy, ale całego
zielonogórskiego samorządu. „Mamy
demokrację i każdy może protestować oraz w formie listów wysyłać swoje racje”
– dodał.
Do ostatecznej „rozprawy”
i weryfikacji politycznych sił oraz wpływów zapewne dojdzie w kolejnych
tygodniach i miesiącach, ale poglądy doradcy wojewody mają prawo niepokoić, bo
na dzisiaj błyszczą i promieniują w Winnym Grodzie, ale nie korespondują z
tokiem myślenia wojewody lubuskiego.
Zamieszanie w tej sprawie zapewne dopiero się rozkręci,
ale już dziś wiadomo iż przebieg Kolei Dużych Prędkości jak najbliżej lotniska
w Babimoście oraz samej Zielonej Góry, ma być perłą w koronie strategii rozwoju
tego subregionu. Zresztą doradca Łatwiński tego wcale nie kryje. „Ten przebieg przez Zielobną Górę nie jest
niczym nowym i teraz uważam, że powinno być to odpowiednio zapisane w <Strategii
Odpowiedzialnego Rozwoju, która jest przedmiotem konsultacji. Ten ruch ze
stacji w Zielonej Górze będzie taki, by uzasadnić zatrzymywanie się takich
pociagów. To musi być najsilniejsze miejsce naszego województwa, którego nikt
nie zakwestionuje i stąd nadzieje związane z rozwojem przemysłu węglowego czy
miedziowego” – mówił 25 października br. w rozmowie z red. Tomaszem Misiakiem w Radiu Index.
Spośród gorzowskich polityków, najbardziej racjonalnie
wypowiedział się dotychczas jedynie ekswiceminister i wiceszef lubuskiego sejmiku Marek Surmacz.
„Praw fizyki nikt
nie zmieni i...niech będzie wykropkowane. Nie mam wątpliwości, że węzeł KDP nie
będzie położony w samym Gorzowie, bo to musi być teren jak na autostrady, ale
ten węzeł będzie położony nieopodal Gorzowa i wydaje mi się, że gdzieś
niedaleko drogi S3” – stwierdził w Radiu Gorzów.
Wszystko to jednak nie zmienia faktu, że zielonogórscy
politycy – przy absolutnym pomijaniu tematu przez gorzowskich, którzy
ograniczyli sie do przegłosowania stanowiska bez treści – chcą utopić
gorzowskie aspiracje w morzu sformułowanych przez siebie argumentów, a tych
mają bez liku. Kilka z nich wymienił dla Nad Wartą lider tamtejszego PiS-u Jacek Budziński: samorządowa
stołeczność, posiadanie Uniwersytetu Zielonogórskiego, bliskość Lubuskiego
Parku Przemysłowo Technologicznego oraz terenów bogatych w złoża naturalne – od
srebra, miedzi, przez gaz łupkowy i węgiel, doskonała infrastruktura kolejowa i
drogowa, bycie ośrodkiem kulturalnym regionu oraz bliskość takich miast jak
Sulechów, Nowa Sól, Żary, Czerwieńsk, Gubin czy krosno Odrzańskie.
„Argumenty są po
naszej stronie i nie chodzi to o to, aby kogokolwiek ograć, ale też w kwestii
finansowej, przebieg kolei dużych prędkości przez Zieloną Górę, to oszczędności
rzędu 6 miliardów” – mówi NW Budziński.
Główną siłą napędową podobnych wypowiedzi jest dobrze
pojęta działalność na rzecz swoich społeczności, bo przecież trudno od radnych
Zielonej Góry oczekiwać dbałości o Gorzów – choć oczekiwanie czegoś takiego od
radnych miasta nad Wartą jest pożądane – a zgoda w kwestii interesu jednej
stolicy idzie ponad podziałami partyjnymi. „Przebieg
przez Zieloną Górę to wynik analizy wielu czynników: demograficznych,
społecznych, ekonomicznych i logiczna konsekwencja geografi województwa lubuskiego.
Ta wstępna analiza rządowa jest po prostu nielogiczna” – to już komentarz
dla NW autorstwa Tomasza Nesterowicza z SLD.
Prawdziwe
pytanie brzmi: czy tu w Gorzowie, ktoś potrafiłby tak racjonalnie uzasadnić
postulat, którego realizacja na Północy lub Południu zadecyduje o przyszłości
jednego lub drugiego subregionu na lata ? Wiceprzewodniczący Surmacz to
wyjątek, eksposła Pahla w Gorzowie nie ma, a reszta już dawno abdykowała.
Pewne jest jedno - nie wie wojewoda, co myśli jego doradca, lub wie - lecz może mu "skoczyć"...