Przejdź do głównej zawartości

Surmacz poluje ! Teraz na Ciemnoczołowskiego...

Wiele lat temu, wybitny artysta – niczym wieszcz – słusznie przewidział, że „ludzie to lubią, ludzie to kupią, byle na chama, byle głośno, byle głupio”. Partia rządząca obecnie Polską zawsze dbała o szacunek dla tradycji, a ponieważ donosicielstwo przy pomocy anonimowych kłamstw, to od dwunastu miesięcy sól polskiego tradycjonalizmu, nie dziwi iż lubuscy politycy Prawa i Sprawiedliwości, postanowili twórczo rozwinąć chłopską zasadę: „Jeśli twój sąsiad będzie kulał, to ty będziesz lepiej chodził”, także na obszar samorządu wojewódzkiego...
                

            ...którego nie udało się kilka miesięcy temu zastraszyć kontrolami Centralnego Biura Antykorupcyjnego, ale teraz próbuje się zdeprecjonować jego wizerunek atakiem na byłego wicemarszałka i radnego Platformy Obywatelskiej Sebastiana Ciemnoczołowskiego, aby w ten sposób uderzyć w sejmikową koalicję oraz personalnie marszałek Elżbietę Polak.
            
           „Jesteśmy zaniepokojeni, a zarazem wstrząśnięci sytuacją, która od jakiegoś czasu ma miejsce w Urzędzie Marszałkowskim – sytuacją, która rodzi i pokazuje wiele nieprawidłowości o podłożu korupcyjnym. Co gorsze, marszałek Polak godzi się na taką sytuację i daje jej <zielone światło> oraz <ciche przyzwolenie>” – napisano w anonimowym donosie do CBA, którego kopia trafiła także do Urzędu Marszałkowskiego, a w sprawie którego podczas sesji Sejmiku Wojewódzkiego złożył interpelację radny Marek Surmacz, co bez wątpienia miało przykryć smutny fakt, że Gorzów na którym jego partia położyła macki, jest w ogonie samorządów aplikujących po gwarantowane środki z Unii Europejskiej.
       
            W donosie wiele o tzw. „klice”, której liderem miałby rzekomo być eksmarszałek, a na co dzień przedsiębiorca i doradca prezydenta Zielonej Góry S. Ciemnoczołowski. „Panowie zrobili sobie z Urzędu Marszałkowskiego oraz z pieniędzy publicznych tzw. Prywatny folwark” – napisali bez podania jakichkolwiek faktów, za to ze sporą liczbą kłamstw - których nie warto tu powtarzać, bo o to im chodziło - anonimowi donosiciele, którzy podpisali się jako „lubuscy przedsiębiorcy”.

 „Jak mam się bronić przed anonimem w którym można napisać wszystko, kiedy od zawsze uważałem, że miejsce anonimów jest w koszu na smieci. Zarzuca mi się jakieś wpływy, a przecież radni nie decydują o wyborze projektów i dystrybucji środków unijnych. Również ocena merytoryczna odbywa się poza Urzędem Marszałkowskim przez ludzi, których wnioskodawcy oraz ich doradcy nie znają” – tłumaczy Ciemnoczołowski, nie kryjąc iż cała sprawa ma kontekst polityczny – by zaszkodzić marszałek Polak lub biznesowy – bo taką metodę przyjęła konkurencja.

 Sporo w tym racji, bo nie wiadomo dokładnie, czym agenci CBA mieliby się zajmować, gdyż dwustronicowy donos, to szereg niczym nie potwierdzonych insynuacji, które sprowadzają się do jednej i dobrze brzmiącej w narodowych mediach lubuskich tezy: dwóch byłych dyrektorów Urzędu Marszałkowskiego i eksmarszałek województwa, a zarazem radny Sebastian Ciemnoczołowski, założyli firmę doradztwa z zakresu środków z Unii Europejskiej i odnoszą w tym obszarze sukcesy.

Lubuscy politycy Prawa i Sprawiedliwości tego nie zrozumieją, bo gorzowska wierchuszka tej partii to nauczyciele oraz ludzie, którzy nie wiedzą nawet jak się zakłada działalność gospodarczą, ale jak jest „donos” i „grube oskarżenia”, to szybko znajdzie się w pobliżu ekssierżant Milicji Obywatelskiej M. Surmacz.

On potrafi wskazać winnych, zanim popełnią oni winę, odczytać akt oskarżenia nim prokuratorzy znajdą paragraf oraz wydać wyrok zaoczny, zapominając o swoich przewinieniach w konsekwencji których jest na marginesie wielkiej polityki.

Informacje wskazują na możliwe powiązania radnego Ciemnoczołowskiego z ludźmi bardzo blisko władzy samorządowej, którzy funkcjonują na rynku przedsiębiorców ubiegających się o dostęp do środków unijnych. Jeśli ten radny głosuje za popieraniem zarządu województwa, a zarząd dysponuje tymi pieniędzmi, i ten radny miałby prowadzić taką działalność, to raczej kryminał” – perorował Surmacz, który oskarżał już w życiu wszystkich, a dzisiaj zarzuca przedsiębiorcom aktywność, choć jeszcze niedawno jego dieta była wyższa niż milicyjno-policyjna emerytura i sam jest przykładem życiowego nieudacznictwa.

Skąd donos i „Cui bono” ?

Jeszcze kilka miesięcy temu politycy PiS byli przekonani, że samorządy wojewódzkie uda się zastraszyć nagłymi kontrolami CBA i wówczas PSL-owscy koalicjanci przestraszą się ewentualnych afer w szeregach marszałków z Platfromy Obywatelskiej i będą skłonni do innych konfiguracji. Ten plan się nie udał.
     
       W tej sytuacji należy rozważać inne opcje. Wersje są dwie, choć najprawdopodobniej mogły zaistnieć równocześnie.

Pierwsza z nich, to hipoteza, iż za obrzydliwym donosem stoją zwolnione niedawno przez marszałek Elżbietę Polak urzędniczki, które wcześniej kontaktowały się już w przedmiotowej sprawie z politykami Prawa i Sprawiedliwości. Druga wersja jest taka, że donos został zainicjowany w Gorzowie, bo nie dalej jak dwa tygodnie temu, jeden z gorzowskich informatorów Nad Wartą ze środowiska PiS-u, anonimowo informował o „uderzeniu w marszałek tematem dotacji”, choć wówczas bardziej prawdopodobny był temat związany z innymi sprawami, które zapewne w ciagu najbliższych tygodni również wypłyną.

Zaistnienie dwóch wersji jednocześnie potwierdza fakt, że Urząd Marszałkowski, nie zdecydował się na udostępnienie blogowi kopii donosu do Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a bez problemu zorganizował go PiS-owski informator, co byłoby trudne do uzyskania od „lubuskich przedsiębiorców”.
       
         Teraz druga strona medalu. Anonim, czy nie anonim, ważniejsza jest stara rzymska zasada, iż „żona Cezara” musi być poza wszelkimi podejrzeniami, a w przypadku radnego są zarzuty postawione przez bliżej nieokreślonych tchórzy – których zapewne nie motywuje troska o region, ale chęć uderzenia w Platformę Obywatelską – które dla jasności sprawy powinny być wyjaśnione „do bólu”. Ten granat nierozbrojony dzisiaj, wybuchnie ze wzmożoną siłą i dosięgnie odłamkami znacznie większą ilość osób w przyszłości.

        „Z urzędnikami o projektach nie rozmawiam wcale, a ten donos stworzył taki obraz, ze my niemal mafię stworzyliśmy w województwie i to zapewne z udziałem CBA, które siedzi cały czas w urzędzie” – tłumaczy Ciemnoczołowski.

        „Bez komentarza” – to już opinia dawnego kolegi Tomasza Możejki.

      A rozsądny i umiarkowany polityk PiS Jacek Budziński z właściwą sobie elegancją powiedział Nad Wartą wprost: „Tego typu usług nie powinna prowadzić osoba będąca radnym wojewódzkim i mająca pośredni wpływ na przyznawanie środków unijnych. Pewnie okaże się wszystko zgodne z prawem, ale według mnie jest to naganne moralnie".

Gołym okiem widać, że M. Surmacz stał się głównym eksporterem „politycznego obciachu” znad Warty wprost nad Odrę, ale jego „znaczone karty” są tam odczytywane szybciej niż w Gorzowie lub tamtejsi dziennikarze nie dają się na jego numery nabrać tak bardzo, jak ci gorzowscy. Wiedzą, że kto siada z „szulerem” do polityczno-medialnej gry, musi się liczyć z tym, że będzie oszukanym lub co najmniej straci portfel...



Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...