Doświadczenie uczy, że nie ma na świecie kobiet, które byłyby
zadowolone z faktu, że ktoś dał im nadzieję na miłość i poważny związek –
a nawet opowiadał o wspólnym urządzaniu domu i dzieciach – a skończyło się na
jednym stosunku seksualnym. Ceną za naiwność jest porzucenie, a nawet
odrzucenie, ale przecież to jeszcze nie jest „gwałt”. Nie ma więc
potrzeby rozgłaszania tego, że było się naiwnym na lewo i prawo...
...zwłaszcza iż nie świadczy to dobrze o osobie wykorzystanej, ale
buduje wizerunek tego, który na tym skorzystał.
Bo jak w naturze każdy samiec dąży do zapłodnienia jak największej
ilości samic – co oczywiście brzmi obcesowo, ale jest prawdą - tak w polityce
idze o władzę, której nie zdobywa się z różańcem w ręku, ale eliminując
słabych, wykorzystując do swoich celów
silniejszych i wynagradzając wiernych, nawet jeśli są mierni i bierni.
Taktykę taką dyktuje rzeczywistość, ale również literatura klasyczna,
którą Jerzy Wierchowicz – jako ceniony i uznany prawnik – zapewne
czytał, a – jako były parlamentarzysta najbardziej makiawelicznej partii
politycznej w Polsce – zapewne antycypował w działaniu.
Powinien więc swój los przewidzieć, spostrzeżenia i działania w
relacjach z Platformą Obywatelską opierać - co już kilka wieków temu w „Duchu praw” proponował Karol Monteskiusz – „nie na własnych przesądach, lecz na naturze rzeczy” i „badaniu ludzi”.
Gdyby więc oprócz wybitnego dzieła Władysława Komarnickiego „W czepku urodzony”, przeczytał nie mniej godne pozycje, do jakich należy
„Książę” Nicola Machiavellego, dowiedziałby się o tym, co go czeka w
przyszłości, zanim go to spotkało.
„Znajdziesz tedy wrogów w tych wszystkich,
którym naraziłeś się zdobywaniem kraju, nie zachowując wszakże przyjaciół w
tych, którzy ci torowali drogę do władzy, ponieważ nie będziesz w możności
zaspokoić ich żądań w mierze przez nich domniemanej, ani też użyć wobec nich
lekarstwa ostrego, z uwagi na należną im wdzięczność(...). Poszkodowani będą
tylko cząstką, nie będą więc szkodliwi” – radził
florencki dyplomata i filozof, a przewodnicząca lubuskiej Platformy
Obywatelskiej Bożenna Bukiewicz okazała się uczennicą wzorową.
Bo jest czymś oczywistym, że za kulisami zaangażowania w kampanię
wyborczą prezydenta Bornisława Komorowskiego, trwa regularna wojna o
polityczne wpływy w partii oraz kształt jesiennych list wyborczych do Sejmu i
Senatu. Układanie list będzie dla lubuskiej Platformy Obywatelskiej
wydarzeniem, które ją rozsadzi – szczególnie w kontekście aspiracji polityków z
północnej części regionu – albo na lata scementuje.
Nie dziwi wiec, że zmarginalizowany od lat J. Wierchowicz liczył na „długotrwały zwiazek”, a skończyło się na krótkim „bzyknięciu” w wyborach samorządowych.
Może się dzisiaj oburzać i hamletyzować – bo dziennikarze pamiętający
jego nudną i kontrporduktywną działalność parlamentarną z lat 1993-2001 dawno
już nie pracują w mediach - ale nie zmieni to faktu, że „w łózku” z Platformą Obywatelską znalazł się wprost po zejściu
z Tadeusza Jędrzejczaka, a sama PO nie pozostawiła go z niczym, lecz
dała szansę na samorządowy mandat.
Dzisiaj Wierchowicz boksuje się z lepszymi od siebie – najpewniej
licząc na wsparcie samego Komorowskiego i jego „zasmolonych” od papierosów doradców z Unii Wolności - bo trudno by
poseł Witold Pahl lub senator Helena Hatka, czuli się docenieni
konstatacjami deprecjonującymi ich dotychczasową działalność, a sama platfomra
mogła jego słowa uznać jako budowanie jej pozytywnego wizerunku.
„Nasza reprezentacja
parlamentarna mnie nie zachwyca. Osoby, które powinny dbać o interes naszej
części województwa z tej roli się nie wywiązują. Nasza reprezentacja
parlamentarna jest słaba. Oczekiwałem wiecej” - stwierdził w TVP Gorzów w
rozmowie z red. Jackiem Dreczką
polityk, który jako radny zajmował się dotychczas tak waznymi sprawami jak
przydrożne krzyże, pamiątkowe kamienie, barierki przy Filharmonii Gorzowskiej
oraz zmiana nazwy miasta.
Oryginalnie
ocenił H. Hatkę, wiceprzewodniczącą lubuskich struktur partii, której członkiem
chciał zostać: „Cztery
lata temu pan Komarnicki przegrał wybory do Senatu z pewną osobą i uważam, że
był to mandat zmarnowany(...).Dzisiaj o mandacie senackim można powiedzieć jedno: jest to
mandat zmarnowany”.
Ta zareagował
szybko. „Trudno się do tego odnosić. Zaufaliśmy panu
radnemu, a nigdy nie usłyszeliśmy dziękuje. Tacy są ludzie. Zarząd Regionu nie zgadził się, żeby pan Wierchowicz wstąpił
do PO. Pan Wierchowicz nie ma prawa mówic w imieniu platformy, bo nie jest w
platformie”
Polityczna
przyszłość J. Wierchowicza i W. Komarnickiego jest dla
gorzowian tak samo ważna jak romans Radosława
Majdana z Małgorzatą Rozenek lub
długość nóg Anny Rubik, ale pytanie o ich miejsce
na na listach wyborczych Platformy Obywatelskiej padło.
Odpowiedź
także.
„Wiem, że chcieliby, bo zresztą w czasie
rozmowy wyraźnie to sprecyzowali, ale o tym zadecyduje zarząd. Pozyjemy i
zobaczymy. Jestem aktywna, jestem wiceprzewodniczącą partii i oczywistym jest,
że każdy chciałby kontynuować
swoją misję” – stwierdziła senator Hatka.
Cała sytuacja
– nie wyłączając z tego także miłości Jerzego
Synowca do prezesa honorowego – to faktycznie pogrzeb politycznych
aspiracji dwóch kolegów z tenisowego kortu, którzy chcieli użyć Platformy Obywatelskiej do swoich partykularnych celów, a sami
zostali użyci i zużyciu jeszcze szybciej niż myśleli.
Postawa
Wierchowicza i Komarnickiego, to przedsmak tego, co czekałoby lubuską Platformę
Obywatelską w przypadku wejścia przez nich do Sejmu i Senatu. Można B.
Bukiewicz zarzucić wiele, ale nie to, że ma skłonności samobójcze.
Ambitni
politycy – zresztą na co dzień przyjaciele eksmarszałka Marcina Jabłońskiego - dotychczasowymi wyborami politycznymi
wielokrotnie potwierdzili, że z lojalnością im nie do twarzy, ale nadzieja w
tym, że gdzie „dwóch się bije, korzysta
ten trzeci”: jeśli on lub ona będą nosić nazwisko Synowiec, to nie będzie źle.
Poseł Anna
Synowiec też ładnie brzmi, a bycie skuteczniejszym niż Krystyna Sibińska
nie jest trudne...