Przejdź do głównej zawartości

Początek apokalipsy ?

To racja, iż politycy formatu tych gorzowskich nie mają wiekszego wpływu na decyzje wielkich korporacji. Racją jest też to, że duży przemysł dla miast takich jak Gorzów, to coś w rodzaju „fatamorgany rozwoju”, ale w przeciwieństwie do Zielonej Góry, miasto nad Wartą nie wymyśliło się od nowa i „lepszy rydz niż nic”. Możliwe, iż gorzowianie będą musieli przeżyć wstrząs, by się opamiętać, że gdy prezydentem, jego zastępcą od spraw społecznych, posłem, a jeszcze niedawno szefem związków zawodowych czy radnymi, są ludzie bez doświadczenia zawodowego na wolnym rynku – całe życie „żerując na cudzym i za cudze” - to polityka korporacji jest dla nich zaskoczeniem...


...choć przenoszenie fabryk z kontynentu na kontynet, czy  też pomiędzy krajami, to w globalnej gospodarce rzecz niestety normalna – podobnie jak krótkowzroczność polityków bez dorobku zawodowego. Mieszkańców Gorzowa i polityków dzieli dzisiaj wszystko, ale już wkrótce problemy ośmiuset zwolnionych z SE Bordnetze ich połączą, bo nie będzie to bez wpływu na reakcje wyborcze.

Dla jasności – trudno winić za politykę międzynarodowej korporacji średniorozgarniętych: prezydenta, posłów i radnych o mentalności mieszkańców „Biskupina”, ale to oni są odpowiedzialni za to, by myśleć krok do przodu. A przecież sygnały, że prezydent Gorzowa tematu umiejscowionych tu korporacji nie ogarnia, pojawiły się wcześniej i w odniesieniu do innej fabryki.

Odnosimy wrażenie, że po zmianie władzy Gorzów odwrócił się od dużych przedsiębiorstw” – powiedział nie dalej jak w październiku 2015 roku dyrektor personalny TPV Tomasz Jeziorkowski.
       
         Jako pierwszy „Anielski orszak niech twą duszę przyjmie”, do pełzającego pogrzebu miasta, gdzie rolę grabarzy pełnić będą kontrproduktywni politycy, zaintonowali szefowie SE Bordnetze. „Restrukturyzacja stała się koniecznością, ze względu na wysokie koszty produkcyjne, w tym głównie płacowe i związany z tym brak konkurencyjności” – napisały władze spółki w specjalnym komunikacie, a zakładowe związki ogłosiły, że negocjują warunki zwolnień blisko tysiąca pracowników.

Najważniejsze są zasady na jakich będą dobierani pracownicy do zwolnienia” – to już głos zakładowej „Solidarności”, która ma już w takich sprawach pewne doświadczenia ze „Stilonu”, gdzie głównym wygranym był na pewno tamtejszy szef związku.

Te negocjacje, to w rzeczywistości „układanie się”, bo skończy się jak zawsze - kilkoma milionami z EFS na przekwalifikowanie tych pracowników, które trafią na konta gorzowskiej „Solidarności” - i do delegowanych przez nią szkoleniowców – bo osoby zwolnione dostaną co najwyżej darmowe kanapki i certyfikaty o wartości papieru toaletowego.
        
        „Będzie fajnie(...). Będzie sympatycznie(...). Będzie fantastycznie(...)” – to tylko niektóre medialne fantazje i zaklęcia prezydenta Jacka Wójcickiego. Zakochał się w samym sobie i zapomniał, że raz zastany po poprzedniku świat niskiego bezrobocia i wielu fabryk w mieście nad Wartą, może się rozsypać jak domek z kart, a jego i senatora Władysława Komarnickiego „CUBATEX”-u jak nie było, tak nie ma. Prawo grawitacji jest tu nieubłagalne: jeśli nie będziemy w pozyskiwaniu biznesu lub stwarzaniu dla niego warunków szli w górę, to z hukiem spadniemy tam, gdzie byliśmy w 1999 roku, gdy padał „Ursus”, „Stolbud”, „Silwana”, Zakłady Mięsne i „Stilon”.

        Tej dramatycznej tendencji szybko i łatwo zatrzymać się nie da, ona ma charakter globalny. Nie ma też łatwych recept, bo „lekarze” nie są nawet „felczerami”: prezydent bez zawodowego doświadczenia, jego zastępca słynący jedynie z przaśnych występów estradowych, senator co zbudował pozycję na zleceniach z miasta, komendant którego dieta radnego jest wyższa niż emerytura, czy poseł od Kukiza który nigdy nie pracował, a co wywiad chwali się, że jest wiceszefem sejmowej komisji gospodarki.

Mamy więc w regionie klasę próżniaczą wiecznych posłów i radnych, a także bezimiennych cwaniaków, którzy jak plankton okleili przestrzeń publiczną, w zależności od tego, gdzie swoje wpływy posiadają ich decydenci. Wszyscy oni uzurpują sobie prawo do bycia lepszymi, choć w wielu przypadkach ich podstawowe doświadczenie i kwalifikacje, to bycie wiecznymi działaczami – zaczynali od noszenia teczek za szefami, później zostawali urzędnikami, radnymi lub posłami, szefami związków, by dzisiaj uzurpować sobie prawo do pracy za publiczne do emerytury.

Tego komfortu nie mają pracownicy gorzowskich fabryk, którzy za kilka lat zostaną bez pracy i wiedzą o tym wszyscy, ale nie obciachowi politycy z PiS-u czy od KUKIZ-a, bo nigdy naprawdę nie pracowali – zawsze na publicznym i zawsze „na drapanym”. Te dyskusje „tłustych kotów” karmionych za nasze są imponujące: hala sportowa, nazewnictwo ulic czy pomnik Mickiewicza – to wszystko potwierdza, że dobrze się bawią, choć nie ma powodów do radości: miasto umiera.

W Gorzowie rodzi się z roku na rok coraz mniej osób, a jeśli dodać dane z GUS, że rocznie wyjeżdża z miasta około 3 tysięcy osób, a także dane nigdzie nie odnotowane - że wielu mieszkańców jest nad Wartą zameldowanych, ale w rzeczywistości jest ich mniej niż 100 tysięcy, to jest powód do niepokoju. Jest to też odpowiedź, dlaczego władze międzynarodowych fabryk dają sygnał do odwrotu i wybierają inne lokalizacje.

Akurat na te ostatnie, politycy mają wpływ, ale musieliby rozumieć procesy, a to jest ponad nimi.

 Od lewa do prawa i przez centrum - do perfekcji opanowali polityczny instynkt samozachowawczy, gdzie w centrum uwagi są potrzeby ich samych, później środowisk politycznych, następnie sponsorów i aparatu, a dopiero na samym końcu tych, do których przemawiając mają buzie pełne frazesów.

Po prostu, gdy w Gorzowie prezydent Wójcicki organizuje spotkanie z „wiodącą branżą motoryzacyjną”, a więc salonami samochodowymi – prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki ogłasza uruchomienie w ciągu trzech miesięcy ogromnej fabryki  "Ideal Automotive". Gdy gorzowscy „naciągacze” z politycznymi koneksjami, otrzymują milionowe dotacje na stworzenie ogólnopolskich portali internetowych, w Winnym Grodzie te portale obracają milionami bez dotacji.

        I z innej beczki - mało kto pamięta, że to nie kto inny, ale dzisiejszy wiceprezydent ds. gospodarczych Artur Radziński był liderem w procesie zablokowania inwestycji "Carrefoura" w Gorzowie, co nie wystawia mu dobrego świadectwa.

Wszyscy w Gorzowie żyli i jeszcze żyją strategiami dalekosiężnego rozwoju, ale mało kto garnie się do tworzenia strategii na sytuację, gdy wiele dzielnic miasta i obszarów jego funkcjonowania, będzie się po prostu zwijało, kurczyło, znikało




Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...