Przejdź do głównej zawartości

Rok PiS-owskiego królika z kapelusza

Bez zaplecza, bez pomysłu i na politycznym „łańcuchu” minister Rafalskiej. Chociaż wojewoda Dajczak od roku pełni najważniejszy urząd rządowy w regionie, wciąż nie wypracował sobie pozycji, która pozwalałaby traktować go poważnie. Awansowanie go, pozbawienie funkcji i pozostawienie na przysłowiowym  „lodzie” lub dalsze trwanie na stanowisku – wszystkie scenariusze są możliwe, bo w lubuskim Prawie i Sprawiedliwości nic nie zależy od wojewody. Oczywiście trzeba być tu sprawiedliwym, gdyż proces obsadzania tego stanowiska figurantami zapoczątkowała Platforma Obywatelska, powierzając tą funkcję specjalistce od parzenia kawy baronessie Bukiewicz.
               
FOT.: wojewodalubuski.pl/gazeta.pl

     Mówiąc obrazowo, wojewoda Władysław Dajczak okazał się produktem „wojewodopodobnym”. Jest więc swoistą kombinacją interesowności Mirosława Rawy, miałkości Roberta Jałowego i bufonady Sebastiana Pieńkowskiego. Wojewoda Dajczak, to Rawa - minus rozwaga, Jałowy – minus umiejętność myślenia i dokonywania analiz oraz Pieńkowski – minus obycie polityczne. Nie ma cienia własnego zdania, a jeśli już je miał i wypowiedział, to nie wiadomo było czy się śmiać, czy płakać.
            
              Rok temu pewne było, że wojewodą zostanie osoba z Północy, choć nie bez szans – ze względu na polityczna pozycję oraz doświadczenie – był dzisiejszy wicewojewoda Robert Paluch. Dajczaka nikt wówczas nie brał na poważnie, a politycy PiS-u uznali, ze mając do wyboru wyrazistego Marka Surmacza i rozpychającego się w gorzowskich strukturach tej partii Sebastiana Pieńkowskiego, wybrano wariant powierzenia tej funkcji komuś bezbarwnemu i bez ikry, a Dajczak wydawał się do tego idealny.
        
        Tym samym, wojewodą został figurant, co było ceną za zakończenia „wojny buldogów pod dywanem”, bo mięso bez smaku i charakteru, okazało się dla nich do przełknięcia. Efekt jest taki, że w sferze konkretnych działań i merytorycznej oceny jego aktywności, jest w konfrontacji ze swoimi poprzednikami – wyłączając z tego Katarzynę Osos – wojewodą najgorszym, który pozostawi po sobie ugór. Pozostaje mu publiczny zachwyt nad swoja „dobrodziejką” minister Elżbietą Rafalską, który na co dzień graniczy z groteską godną Wacława Jarząbka, co najlepiej oddaje sparafrazowa treść jego zawołania: „Łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje Minister Rafalska. To ja, wojewoda Dajczak”.

            Politycy PiS w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że wicewojewoda Paluch byłby lepszym wojewodą niż Dajczak, bo równoważyłby wpływy obu części województwa, a przy tym cieszy się wyjątkowym szacunkiem samorządowców i ma pozycję we włądzach partii. On sam jednak, odlicza miesiące do wyborów samorządowych i liczy na objęcie schedy po prezydencie Wadimie Tyszkiewiczu z Nowoczesnej.
           
               Ilustracjś pozycji wojewody Dajczaka była konferencja podsumowująca pierwszy rok rządów PiS, gdy z dziennikarzami spotkali się: prezes regionalnych władz Marek Ast oraz wicewojewoda Paluch.
         
           Pokazało to, że lubuskim politykom PiS brak wyraźnego ośrodka decyzyjnego. Poseł Ast jest prezesem partii tylko formalnie, wojewoda nie znaczy doslownie nic, wicewojewoda Paluch mieszkając na co dzień w Gorzowie traci kontakt z polityczną bazą, a na numer jeden wyrosła minister Rafalska. Sceptyczni wobec tej ostatniej politycy partii rządzącej z Zielonej Góry przyznają, że choć ona sama robi dobre wrażenie, to szybko padnie ofiarą swoich gorzowskich współpracowników. „To co wyprawia Surmacz i Pieńkowski, jak bardzo się rozpychają i panoszą, jest nie do zniesienia” – mówi jeden z samorządowców.
   
             Rafalska nie ma jednak wyjścia. Z jednej strony chce uchodzić za tą, która realną władzę w partii nieformalnie przeniosła z Winnego Grodu nad Wartę, tutaj dając się wykazać wygłodniałym wilkom z Hawelańskiej i Borowskiego. Z drugiej strony, na dłuższą metę nie da się udawać, że wszystko jest w porządku, gdy siedmiu facetów z Gorzowa chce zarządzać wszystkim, nie licząc się z ambicjami i aspiracjami o wiele lepiej odbieranymi przez opinie publiczną politykami PiS z Zielonej Górze.

        I tu jest pies pogrzebany – mogłaby robić wielką politykę w Warszawie, nie obawiając się o pozycję w regionie - gdzie i tak jest uwielbiana, a ze strony M. Asta nic jej nie grozi – ale musi ciągle pilnować się na odcinku gorzowskim, gdzie chwila nieuwagi może zostać wykorzystana przeciwko niej. Wojewoda Dajczak, którego nie chciano w strukturach PiS w Strzelcach Krajeńskich, skąd musiał się wypisać i przystapić do struktur gorzowskich, raczej w niczym jej nie pomoże. Jest balonem, który można przebić w każdym momencie, gdy przewaga jedenj ze stron będzie dla drugiej niebezpiecza...


Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...